wtorek, 26 marca 2013

Rozdział V

Z perspektywy Sashy

Ostatni tydzień tutaj, w Londynie. Nie wiem jak powiem to Alex i chłopakom... 
To była szybka decyzja mojego ojca. Jeszcze przed bankietem powiedział mi że za tydzień wyprowadzamy się do Kanady. Na zawsze... 
Zostawię tutaj najwspanialsze wspomnienia, najlepszym przyjaciół, jakich miałam w życiu oraz częściową rodzinę. Nie wiem jak ja się pozbieram po tej rozłące.. 

Emily już była tego świadoma, jednakże nie wzięła tego do siebie. Jolin była zbyt mała, żeby to zrozumieć, a ja? Lepiej nie mówić...
W takim stanie nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a tym bardziej do ludzi.
- Sasha! Weź załóż buciki Jolin! - zarządziła moja macocha, zakładając w otwartej łazience, przed lustrem kolczyki.
Tata zapinał koszulę i zakładał krawat jednocześnie, więc nie miał jak zrobić tego, co ja musiałam.
Poszłam szybko do przedpokoju i wzięłam małe buciki mojej przyrodniej siostry.
Usiadłam w salonie na kanapie, czując jaki ucisk wywiera na mnie sukienka, w którą byłam już ubrana bitą godzinę, po czym zawołałam Jolin.
Mała szybko przydreptała do mnie i mogłam jej szybko i sprawnie założyć buty.
Po 5 minutach wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia.
Wyszliśmy przed dom, gdzie stał Nasz szofer Jons.
Jolin zaczęła płakać bo jej mama rozmawiała teraz przez telefon i nie miała dla Niej czasu, toteż Jons zaczął ją zabawiać. Jest w tym lepszy ode mnie.
Scarlett zakończyła swoją rozmowę telefoniczną, a tata zamknął dom na klucz.
Po jakimś czasie ruszyliśmy.

Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Błyski fleszy i duży szum, jaki panował pod hotelem był straszny. Tata, Scarlett i Emily dumnie pozowali do zdjęć. W przeciwieństwie do Jolin, która była przerażona całą tą sytuacją i trzymała się kurczowo mojej nogi.
Wzięłam małą na ręce i weszłam do środka bogatego hotelu.
Od razu się uspokoiło, więc pomaszerowałam na wielkie kanapy, jakie stały tuż po prawej strony, od wejścia.
Jolin już nie płakała, tylko przyglądała się z zainteresowaniem wszystkim ludziom, którzy byli razem z Nami w środku.
Jeden facet szczególnie nas zaintrygował.
- CO?! Jak to?! Oni mają tu być za 15 minut i ani sekundy dłużej! Mam to gdzieś, że nie podoba im się wystrój hotelu! To nie w ich interesie leży ocenianie tego! - wydzierał się do słuchawki telefonu maszerując nerwowo w tą i spowrotem.
Chyba chodzi o tych gości honorowych... 
- Paul, jeżeli nie ruszycie tych tyłków i nie będziecie tutaj za maks 15 minut Twój żywot będzie marny! - odczekał chwilę na odpowiedź. - Tak lepiej... Czekamy - rozłączył się i schował telefon do kieszeni swoich spodni od dziwnego wdzianka i spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem.
- O co Ci chodzi człowieku? - zapytałam się go.
- O nic - uśmiechnął się skąśliwie i odszedł wolnym krokiem.

Na Alex i jej rodzinę czekaliśmy z 10 minut.
Weszła do hotelu, akurat kiedy moi rodzice rozmawiali z TYM facetem, a ja niby ich słuchałam.
Powiedziała mi coś o mojej kreacji, a ja bąknęłam zeby nic juz nie mówiła.
Potem przyszedł ten zespół. ONE DIRECTION. Nawet po tej krótkiej rozmowie ich nie polubiłam. Sądziłam że to zadufane w sobie i rozpieszczone gwiazdki, a do tego wyglądali jak pedały...
Potem był ich "mini koncert" na którym dedykowali Naszym siostrom piosenkę. Żenada...
Około północy odjechaliśmy w końcu do domu, i wtedy zdałam sobie sprawę że nie powiedziałam Alex o Naszej przeprowadzce.
Jutro jej powiem... 

C.D.N
 



3 komentarze:

  1. Yyyy.. Nie no fajneee... tylko... nie rozumiem twojego przeskakiwania w rozdziałach -_-.. Można rzec że trochę nie ograniam.. Ale i tak mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pytanko. Jakiego przeskakiwania bo nie mogę zrozumieć twojego komentarza. Oczywiście bez urazy ale po prostu nie zrozumiałam.

      Usuń
    2. Też nie ogarniam, ale OK. (Y)

      Usuń