piątek, 29 marca 2013

Rozdział VII

Z perspektywy Alex

Obudziły mnie niewielkie promiennie słoneczne, które wdarły się przed uchylone okno do mojego pokoju. Poranek zapowiadał się na bardzo ciepły. I dobrze. Miałam już dosyć tej deszczowej pogody, jaka panowała od około tygodnia.
Ziewnęłam krótko i spojrzałam na miejsce obok mnie, gdzie powinna spać moja siostra.
Lilo siedziała sobie, oparta o poduszkę na ścianie i klikała coś zawzięcie na laptopie. Na MOIM laptopie.
Już chciałam ją za to opieprzyć, ale odpuściłam.
- Cześć - uśmiechnęła się, zerkając na mnie przez ułamek sekundy.
- Hej - wstałam z pozycji leżącej
Dziewczyna była bardzo zajęta robieniem coś na laptopie, toteż chciałam sprawdzić co takiego tam robi.
Przysunęłam się do Niej i spojrzałam na ekran a następnie na nią.
- No co? - zapytała zdezorientowana
- Ten koleś Cię followuje?
- Od wczoraj wszyscy - wyszczerzyła się zadowolona.
Wzniosłam oczy ku niebu i westchnęłam.
- Lilo, Lilo, Lilo... Co z Ciebie wyrośnie?
Wzruszyła ramionami.
- Pewnie wyrosnę na żonę któregoś z Nich...
Wybuchłam głośnym śmiechem.
- Weź sobie nie żartuj... - powiedziałam, gdy już trochę się opanowałam.
- Ja nie żartuję! - krzyknęła z urażonym tonem głosu.
Spojrzałam na nią z politowaniem.
- Sądzisz że gdy dorośniesz, to któryś z Nich będzie jeszcze wolny?
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę, a potem otworzyła szeroko buzie i zakryła ją sobie dłońmi.
- O co Ci chodzi? - zapytałam zupełnie zbita z tropu.
- Wątpisz w to, że któryś z Nich będzie wolny, więc uważasz że są przystojni! - wybuchła uradowana
- Coooo? - zapytałam nieprzytomna umysłem. - Nie o to mi chodziło! - zaczęłam się bronić.
- Jasne, jasne. - Lilo zaczęła tańczyć taniec zwycięstwa na moim łóżku.
Wzięłam najbliższą poduszkę i cisnęłam nią w moją siostrę, która spadła na podłogę od ciężaru przedmiotu.
W laptopie rozbrzmiał dźwięk nowego tweet'a, więc dziewczyna podniecona szybko go chwyciła.
Spojrzałam tam gdzie Ona. Napisała do jednego z Nich "Cześć Zayn! Co tam u Was? x" a ten jej odpisał "Ok, a tam? :)"

- Powiem tylko tyle... To jest C H O R E - wstałam z łóżka.
- Jesteś po prostu zazdrosna! - krzyknęła Lilo
- Nie mam o co... - weszłam do łazienki i załatwiłam potrzebę fizjologiczną.
Umyłam zęby i wzięłam szybki prysznic. Z łazienki wyszłam w szlafroku, a w pokoju nie zastałam Lilo.
Laptop leżał otwarty na łóżku. Nagle usłyszałam tweet'a i instynktownie zobaczyłam co ktoś odpisał.
Okienko z rozmową z Zayn'em wciąż było otwarte, ale teraz tekstu i odpowiedzi było o wiele więcej.
Przeczytałam całą rozmowę, a pod koniec już ostro się wkurzyłam.
Lilo napisała "Moja siostra przyznała że jesteście bardzo przystojni" On odpisał "To dziwne..".

Lilo potem zapytała "Dlaczego?" A tamten "Bo wczoraj nie było widać.". 
Odpowiedź miała brzmieć "Wstydziła się :)" ale moja młodsza siostrzyczka widocznie zapomniała jej wysłać.

Jestem wniebowzięta że to JA jestem tematem numer jeden w tej konwersacji. 
Odłożyłam laptopa na poprzednie miejsce.
Miałam ochotę udusić tego dzieciaka, ale najpierw musiałam się ubrać. Z szafy wyciągnęłam zestaw ubrań i pośpiesznie się w Niego ubrałam. Po chwili zbiegłam z kręconych schodów, po drodze stając na ogonie Sid'a, który zaskowyczał boleśnie.
- Nic Ci nie będzie - zapewniłam psa i zbiegłam jeszcze kilka schodków.
Stanęłam w wejściu do kuchni, gdzie zastałam Elizabeth, która krzątała się pomiędzy szafkami.
- Gdzie Ona jest?! - zapytałam rozglądając się na wszystkie boki.
- Kto? - zapytała zaskoczona kobieta
- Lilo!
- W ogrodzie - odpowiedziała spokojnie Elizabeth. - Coś się stało?
- Zaraz coś się stanie - odparłam wściekła, zakładając ogrodowe kapcie Georg'a i natychmiast wybiegając z domu.
Pośpiesznie poszłam za dom, w celu znalezienia tej małej smarkuli.
W ogrodzie byli również Georg i Stefan, którzy rozpalali grill'a na dzisiejszy obiad.
Odnalazłam wzrokiem tego małego bachorka, który bawił się zabawkami obok swojego mini basenu.
Gdy zobaczyła moją minę, natychmiast wstała z pozycji siedzącej i stanęła za basenem, myśląc że nic jej się nie stanie.
- Dlaczego pisałaś z tym kolesiem o mnie?! - zapytałam podchodząc do basenu, na przeciw Niej.
- Tak jakoś wyszło... - odparła lekko przerażona.
- Zaraz coś Ci się TAK JAKOŚ stanie! - zagroziłam jej i zaczęłam ją gonić na około basenu.
W pewnej chwili przede mną wyrósł Georg, na którego wpadłam. Po Naszym zderzeniu wpadł do mini basenu.
Lilo złapała się za głowę, a Stefan natychmiast poszedł mu na ratunek.
- Pobrudzicie mi wodę w basenie! - krzyknęła rozgorączkowana, gdy szofer wpadł za swoim poprzednikiem.
W ogrodzie po chwili pojawiły się Rose i Elizabeth, które, tak jak moja młodsza siostra, złapały się za głowy i zaczęły drzeć.
Tylko ja zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji.

Pod koniec dnia spotkałam się z Sashą i poszłyśmy do Skate parku na spotkanie z chłopakami.
Oczywiście ich tam zastałyśmy.
Wypiliśmy parę piw, zapaliliśmy parę szlugów i od razu było weselej.
W pewnym momencie naszą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu.
Ktoś do mnie dzwonił. Jakiś nieznany mi numer.
Dziwne... Ale postanowiłam że odbiorę.
- Halo? - przyłożyłam telefon do ucha.
- Alex?

_______________________________________
I jest już VII Rozdział.
Od teraz tego bloga będę prowadzić sama. :)
Jak myślicie? KTO ZADZWONIŁ DO ALEX?
CZYTASZ = SKOMENTUJ




środa, 27 marca 2013

Rozdział VI

Z perspektywy Alex

Do domu wróciliśmy po północy. Ja i Lilo, rzecz jasna, ale to normalne po takich wieczorach.
Rodzice często zostawali w pracy. Właściwie to było ICH życie, do którego MY nie należałyśmy. 
W domu bywają praktycznie raz na dwa tygodnie, ale tylko przejazdowo, na kilka chwil. 
Już do tego się przyzwyczaiłam i szczerze powiedziawszy mam na o wyjebane, ale Lilo nie może znieść tego, że jej rodzice, zamiast spędzić z nią raz na jakiś czas dzień, iść na jakiś spacer czy choćby obejrzeć film w domu, przesiadują całymi dniami w pracy, czy wyjeżdżają na służbowe wyjazdy. Czasami nawet do innych krajów. 
Jedyne, co ją pociesza, to fakt że co miesiąc wyprawiają bankiet, na którym chcą uchodzić za dobrych rodziców, co niby im się udaje. 
Naszą rodziną są Elizabeth, Rose, Stefan i Georg. Nie pokazujemy tego, że boli nas to, że nie nasi prawdziwi rodzice nie mają dla nas czasu, bo widocznie już tak musi być. Niestety... 
Przyjechał po nas Stefan. Jak zawsze w dobrym humorze.
- Witam młode Panienki - otworzył nam drzwi do vana, a my pośpiesznie się do Niego wgramoliłyśmy.
Ja na przodzie.
Rodzice stali jeszcze przed wejściem do hotelu i żegnali się z mnóstwem gości, przy czym co jakiś czas towarzyszyły im błyski fleszy, a Oni co chwilę szczerzyli się do obiektywów.
Rzygałam już ich tą sztucznością.
Stefan zdążył w tym czasie wsiąść na miejsce kierowcy, gdy z hotelu wyszła piątka chłopaków z Paul'em.
Krzyk fanek, które stały po wszystkich stronach był niewyobrażalnie głośny. Natychmiastowo rozświetliły się błyski fleszy od strony ożywionych paparazzi, a Lilo przycisnęła nos do okna, w celu lepszego ujrzenia swoich idoli.
Moi rodzice zaczęli się z Nimi po kolei żegnać, a TEN jeden zaczął szukać kogoś wzrokiem.
Jak się później okazało Lilo... Albo mnie.
Uśmiechnął się od ucha do ucha do mojej młodszej siostry i jej pomachał, a moje wątpliwości natychmiastowo się rozwiały.
Blondynka odmachała mu z o wiele większym entuzjazmem niż On, a następnie wyszczerzyła się do mnie, w celu przekazania że jest fajniejsza ode mnie. Jednakże jej się to nie udało.
Cały zespół rozdał kilka autografów i zrobił sobie zdjęcia z fanami, (a właściwie fankami) i pomaszerował cały czas machając wszystkim, do swojego vana, który stał przed Naszym.
Dlatego do tej pory nie mogliśmy wyjechać z tego miejsca.
- Ileż to można czekać?! - obruszył się Nasz szofer, wymachując rękoma na samochód stojący przed Nami.
Tamci w końcu ruszyli, po wielkim niezadowolonym krzyku fanów.
Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie w stronę rodziców, którzy byli zbyt zajęci rozmawianiem z jakimś gościem, by chociaż nam pomachać.
Przez całą drogę Lilo gadała jak najęta o tym, że jest bardzo szczęśliwa że poznała One Direction, że jej największe marzenie w końcu się spełniło i że chłopcy zadedykowali jej, jej ulubioną piosenkę, jaką była "What Makes You Beautifull", czy jakoś tak.
Ogólnie to Ona i rodzeństwo Sashy świetnie bawiło się na ich "mini koncercie" w przeciwieństwie do nas.
Lilo była wniebowzięta, gdy w Naszym radiu zaczęła rozbrzmiewać jakaś piosenka jej ukochanego zespołu i natychmiast zaczęła śpiewać razem z Nimi, tak samo fałszując jak Oni.
Miałam tego wieczoru już po dziurki w nosie.
Po jakimś czasie W KOŃCU wróciliśmy do Naszego domu i mogłam wreszcie odpocząć od tego wszystkiego.
Przy wejściu powitał nas pies mojej siostry, Georg, Elizabeth oraz Rose, którzy o dziwo jeszcze nie spali, co nie zmienia faktu że byli już w "piżamach".
Zrobili nam kolację, którą zaniosłam sobie do swojego pokoju i tam ją zjadłam, po czym szybko wyskoczyłam z niewygodnej kreacji, umyłam się i przebrałam w "koszulę" nocną.
Już leżałam w łóżku, kiedy cichy stukot dobiegający zza drzwi mnie "obudził", a po chwili do pokoju weszła moja młodsza siostrzyczka.
Ciemność jaka panowała już w moim pokoju trochę ją przeraziła, bo Lilo natychmiast zapaliła górne światło.
- Czego chcesz? - zapytałam ją z wkurzonym tonem głosu, przekręcając na drugi bok, naciągając kołdrę na głowę.
- Nie mogę zasnąć... - powiedziała smutno.
- Tego się domyśliłam. - odparłam nieco łagodniejszym tonem.
- Mogę z Tobą spać? - zapytała po chwili z nadzieją.
Ściągnęłam kołdrę z głowy.
- Jak zgasisz światło - wskazałam na włącznik.
Dziewczynka ucieszyła się i zgasiła szybko światło, zamykając po tym drzwi.
Po chwili wskoczyła w mroku na moje łóżko i wgramoliła się na miejsce, obok mnie.
- Dlaczego tak ich potraktowałaś? - zapytała po jakimś czasie.
Nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Hyym?
- No One Direction. - sprostowała
- Ale o co Ci konkretnie chodzi? - zapytałam się jej, doszukując jej twarzy w ciemnościach.
- O Harry'ego.
- Nic mu nie zrobiłam. - obruszyłam się
- Jak wiem swoje... - odpowiedziała Lilo. - Oni są na prawdę bardzo fajni.
- Tak, tak.
- Alex... Ja mówię poważnie. - jak na 8-latkę mówiła na prawdę poważnym tonem głosu. - Gdybyś ich poznała to byś zobaczyła.
- Nie mam zamiaru ich poznawać Lilo... Skończ już. - powiedziałam znudzona.
- Szkoda. - odparła i przekręciła się w drugą stronę. - Oni by tego bardzo chcieli.

__________________________________________
VI, VI, VI.
JEST TU KTOŚ W OGÓLE?!
Przykro mi, ze tak mało z Was się udziela... Jestem tego pewna że jest Was tutaj więcej, a cieszyłabym się bardzo, gdybyście się udzielali, czyli KOMENTOWALI.
To na prawdę dla Was niewiele a dla nas bardzo dużo radości...
CZYTASZ = SKOMENTUJ

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział V

Z perspektywy Sashy

Ostatni tydzień tutaj, w Londynie. Nie wiem jak powiem to Alex i chłopakom... 
To była szybka decyzja mojego ojca. Jeszcze przed bankietem powiedział mi że za tydzień wyprowadzamy się do Kanady. Na zawsze... 
Zostawię tutaj najwspanialsze wspomnienia, najlepszym przyjaciół, jakich miałam w życiu oraz częściową rodzinę. Nie wiem jak ja się pozbieram po tej rozłące.. 

Emily już była tego świadoma, jednakże nie wzięła tego do siebie. Jolin była zbyt mała, żeby to zrozumieć, a ja? Lepiej nie mówić...
W takim stanie nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a tym bardziej do ludzi.
- Sasha! Weź załóż buciki Jolin! - zarządziła moja macocha, zakładając w otwartej łazience, przed lustrem kolczyki.
Tata zapinał koszulę i zakładał krawat jednocześnie, więc nie miał jak zrobić tego, co ja musiałam.
Poszłam szybko do przedpokoju i wzięłam małe buciki mojej przyrodniej siostry.
Usiadłam w salonie na kanapie, czując jaki ucisk wywiera na mnie sukienka, w którą byłam już ubrana bitą godzinę, po czym zawołałam Jolin.
Mała szybko przydreptała do mnie i mogłam jej szybko i sprawnie założyć buty.
Po 5 minutach wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia.
Wyszliśmy przed dom, gdzie stał Nasz szofer Jons.
Jolin zaczęła płakać bo jej mama rozmawiała teraz przez telefon i nie miała dla Niej czasu, toteż Jons zaczął ją zabawiać. Jest w tym lepszy ode mnie.
Scarlett zakończyła swoją rozmowę telefoniczną, a tata zamknął dom na klucz.
Po jakimś czasie ruszyliśmy.

Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Błyski fleszy i duży szum, jaki panował pod hotelem był straszny. Tata, Scarlett i Emily dumnie pozowali do zdjęć. W przeciwieństwie do Jolin, która była przerażona całą tą sytuacją i trzymała się kurczowo mojej nogi.
Wzięłam małą na ręce i weszłam do środka bogatego hotelu.
Od razu się uspokoiło, więc pomaszerowałam na wielkie kanapy, jakie stały tuż po prawej strony, od wejścia.
Jolin już nie płakała, tylko przyglądała się z zainteresowaniem wszystkim ludziom, którzy byli razem z Nami w środku.
Jeden facet szczególnie nas zaintrygował.
- CO?! Jak to?! Oni mają tu być za 15 minut i ani sekundy dłużej! Mam to gdzieś, że nie podoba im się wystrój hotelu! To nie w ich interesie leży ocenianie tego! - wydzierał się do słuchawki telefonu maszerując nerwowo w tą i spowrotem.
Chyba chodzi o tych gości honorowych... 
- Paul, jeżeli nie ruszycie tych tyłków i nie będziecie tutaj za maks 15 minut Twój żywot będzie marny! - odczekał chwilę na odpowiedź. - Tak lepiej... Czekamy - rozłączył się i schował telefon do kieszeni swoich spodni od dziwnego wdzianka i spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem.
- O co Ci chodzi człowieku? - zapytałam się go.
- O nic - uśmiechnął się skąśliwie i odszedł wolnym krokiem.

Na Alex i jej rodzinę czekaliśmy z 10 minut.
Weszła do hotelu, akurat kiedy moi rodzice rozmawiali z TYM facetem, a ja niby ich słuchałam.
Powiedziała mi coś o mojej kreacji, a ja bąknęłam zeby nic juz nie mówiła.
Potem przyszedł ten zespół. ONE DIRECTION. Nawet po tej krótkiej rozmowie ich nie polubiłam. Sądziłam że to zadufane w sobie i rozpieszczone gwiazdki, a do tego wyglądali jak pedały...
Potem był ich "mini koncert" na którym dedykowali Naszym siostrom piosenkę. Żenada...
Około północy odjechaliśmy w końcu do domu, i wtedy zdałam sobie sprawę że nie powiedziałam Alex o Naszej przeprowadzce.
Jutro jej powiem... 

C.D.N
 



środa, 13 marca 2013

Rozdział IV

Z perspektywy Alex

Minął już tydzień od tego beznadziejnego dnia, w którym wywalili mnie ze szkoły, czyli WAKACJE!
Już się pozbierałam, ale Sasha i chłopaki nie do końca... W końcu nie będziemy już w tej samej szkole, nie będziemy razem odwalać jakichś odpałów itd. Coś się zmieni. To wiem na pewno...

- Alex, pośpiesz się! - dobiegł mnie zły ton głosu mojej matki, która była na dole.
Dzisiaj mój ojciec z ojcem Sashy wyprawiali bankiet, na którym wszyscy musimy być. Właściwie to już się do tego przyzwyczaiłam, bo praktycznie co miesiąc jest taka uroczystość, w hotelu mojego ojca.
Zawsze występuje jakiś dobry wykonawca, czy zespół. Na przykład miesiąc temu poznałam cały zespól The Wanted. Byli na prawdę OK.
puk, puk. 
- Panienko Alex, Twoja matka i ojciec niecierpliwią się że Pani jeszcze nie zeszła na dół - dobiegł mnie głos Naszej gosposi Elizabeth zza drzwi.
Nie lubiłam kiedy do mnie tak mówiła, ale sądzi że przed moimi rodzicami tak właśnie musi się do mnie zwracać. No nie ważne... 
- Już schodzę ... - odparłam w stronę drzwi i podciągnęłam sobie wyżej sukienkę, którą przygotowała mi wcześniej Nasza rodzinna stylistka Chloe. Nie lubiłam ubierać sukienek, ale, jak to powiedziała moja matka "Na tak ważnych uroczystościach, trzeba wyglądać dosyć elegancko". No więc, w tej kwestii do gadania nic niestety nie miałam.
Założyłam czarne buty i poszłam do łazienki w celu ułożenia sobie włosów. Jednakże stwierdziłam (OK, OK. Tak stwierdził mój fryzjer - Rick) że włosy lepiej będzie zostawić w artystycznym nieładzie, toteż tak postąpiłam.
Wzięłam mini torebkę i włożyłam do Niej telefon. Mogłam już wychodzić...

*w samochodzie*
- Kto to będzie? Kto to będzie? Kto to będzie? - dopytywała się taty, moja młodsza siostra Lilianne od początku drogi.
Miałam już jej powoli dosyć.
- Lilianne, to niespodzianka... - odparł mój ojciec zza kierownicy. Nie rozumiałam tego, że On prowadzić samochód sam może, ale mi i Lilo zatrudnił szofera. Nic oczywiście do tego nie miałam, bo Stefan jest na prawdę w porządku, ale mimo wszystko.
- Ale tatusiu... Proszę, proszę, powiedz kto tym razem będzie śpiewał na Twoim bankiecie. - nie dawała za wygraną.
- Powiem Ci tylko tyle, że na pewno się ucieszysz... - spojrzał na jej reakcję, która drastycznie się zmieniła i blondynka wydarła się na cały samochód, po czym zaczęła skakać z radości w samochodzie, chociaż pasy bezpieczeństwa ograniczały jej ruchy a następnie tańczyć (o ile można było to, tak nazwać) taniec zwycięstwa, więc mogłam się domyśleć kto wystąpi tego wieczoru...

*pół godziny później*
W końcu można było rozprostować nogi i wyjść z samochodu, w którym młodsza siostra wariowała z radości.
Przy wejściu zastaliśmy tłum paparazii, którzy robili nam zdjęcia. Właściwie to naszym rodzicom, ale my też załapałyśmy się na jakieś zdjęcia. Niestety..
Gdy weszliśmy do środka hotelu, przez duże, pozłacane wejście, na końcu holu ujrzałam zażenowaną Sashę w szarej sukience, która "słuchała" rozmowy swojego taty i macochy z jakimś mężczyzną w jasnym garniturze.
Pomachałam w jej stronę, a Ona uśmiechnęła się z ulgą na twarzy.
Ruszyliśmy w ich kierunku.
- Proszę Pana. Wszystko już gotowe. Goście honorowi zaraz powinni się zjawić. - dołączył do nas jakiś facet w czerwonym wdzianku.
- Dobrze Charles. - odparł ojciec, a facet po chwili od nas się odłączył.
Ojciec Sashy zakończył rozmowę z mężczyzną i odwrócił się w Naszą stronę, promiennie się uśmiechając.
-  William ! Jessica ! - przywitał się z moimi rodzicami, a ja jak najszybciej podeszłam do Sashy.
- Wow, jak pięknie wyglądasz... - zażartowałam, przyglądając się ubiorowi mojej przyjaciółki.
- Nic nawet nie mów... - burknęła, a ja na widok jej miny się zaśmiałam.
Sasha, podobnie jak ja nie lubi ubierać się w sukienki i nosić butów na wysokich obcasach, dlatego zażartowałam z jej ubioru.
- Sasha, Alex chodźcie już na salę. - dobiegł nas głos mojej matki, a my posłusznie ruszyłyśmy za Naszymi rodzicami. Nasze siostry zdążyły już zjeść połowę zastawy na jednym stole, przejęcie o czymś rozmawiając, a my ze znudzeniem poznawałyśmy różnych ludzi.
Do wielkiego pomieszczenia wszedł mężczyzna, a za Nim pięciu chłopaków.
Z zażenowaniem pokazałam ich Sashe, a Ona pokręciła nie dowierzając głową, z takim samym wyrazem twarzy.
- Jeszcze tego kurwa brakowało... - powiedziałam.
- AAAAAAAAAAAAA !! One Direction! - zaczęły się drzeć Nasze zdrowo kopnięte siostrzyczki.
Facet, który szedł przed tymi chłopakami uśmiechnął się do Naszych ojców i podał im po kolei dłoń.
Tamci stali obok Niego, przyglądając się Sashy i mi.
Stałyśmy tam tylko z przymusu. W przeciwieństwie do Naszego rodzeństwa nie miałyśmy zamiaru poznawać boysband'u na którym punkcie sikają Nasze siostry. 
- Jestem Paul - uśmiechnął się do nas ten facet - menadżer One Direction. - wyjaśnił, a ja kiwnęłam tylko głową. Jakoś nie obchodziło mnie to, co jest związane z tymi kolesiami, ale na taki gest się zdałam.
- Jestem Harry - pierwszy przedstawił się ten z lokami, wyciągając w moim kierunku dłoń, uśmiechając się jak głupi do sera. Oczywiście nie odwzajemniłam jego gestu, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam na to "humoru".
Harry schował swoją dłoń w kieszeni spodni od garnituru. Chyba się trochę przeliczył...
- Jestem Louis - powiedział brunet o niebieskich oczach - to jest Liam - wskazał na drugiego z lokami - to jest Niall - powiedział patrząc na blondyna - a to Zayn - zakończył swoje przedstawianie na szatynie.
- Jestem Alex, a to jest Sasha - zdałam się na przyzwoitość oraz na wzrok moich rodziców, mówiący żebym się ogarnęła i przedstawiła.
Louis, czy jak mu tam było, uśmiechnął się przyjacielsko. Czułam na sobie wzrok Ha..Harry'ego, czy jakoś tak, więc na Niego spojrzałam zabójczym wzrokiem, a ten od razu przeniósł swój wzrok gdzie indziej.
- No, to my idziemy przygotować scenę na występ chłopaków, a Wy się lepiej poznajcie - powiedział ich menadżer, po czym wszyscy od nas odeszli.
Zostałyśmy tylko my, z Sashą i ten zespół. 
- Myślę że więcej o nas nie musicie wiedzieć - odezwała się Sasha, a ja ją poparłam cały czas patrząc na Harry'ego, bo ten patrzył na mnie.
- Czy ja wiem? - odpowiedział L...Liam.
- Ja sądzę że moglibyśmy się trochę więcej o was dowiedzieć - powiedział szatyn.
- Może chcecie coś do picia? - zwrócił się do nas Harry.
Jestem pewna że zapytał o to, tylko dlatego żeby mógł stąd odejść.
- Nie, dziękujemy. - odpowiedziałam za wszystkich.
- Ale ja pójdę się napić... - powiedział i odszedł.
- O co mu chodzi? - zapytałam tamtych.
Louis wzruszył ramionami.
- Nie wiem...
Po pięciu minutach drętwej rozmowy Lilo i siostry Sashy przyprowadziły "Pana Dziwnego" i zaczęły tak szybko nawijać o One Direction zagadując przy tym tamtych, że my z Sashą odeszłyśmy od Nich i poszłyśmy na wielki balkon, który był na przeciwko sceny.
Przyjemny chłód, jaki panował na zewnątrz, rozwiał moje włosy. 
W końcu mogłyśmy trochę porozmawiać same.
- Zgadłabyś że to całe One Direction będzie na bankiecie naszych rodziców? - zapytała Sasha, siadając na wielkiej, czerwonej kanapie, przy barierce balkonu.
- Ojciec coś w samochodzie wyjawił Lilo, więc domyślałam się że to będą Oni. - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok Niej.
- Myślałam że to będzie ktoś dobry, w stylu Imagine Dragons, czy Ben'a Howard'a...
- Też miałam taką nadzieję. Sądziłam że będzie to Imagine Dragons. Wtedy to byłoby coś. - uśmiechnęłam się do Niej.
- Nic do stracenia... - odpowiedziała.- Słyszałam że 5 grają na Arenie O2, więc możemy się wybrać. - zaproponowała.
- Czemu nie? - ucieszyłam się.
W środku usłyszałyśmy dźwięki muzyki, a na scenie pojawili się Oni.
- Alex! Sasha! Chodźcie szybko ! - zawołała nas podekscytowana macocha Sashy, a my westchnęłyśmy i ruszyłyśmy wolnym krokiem w stronę sceny.
Ten wieczór zapowiada się "bardzo ciekawie"...
C.D.N

___________________________________________________________________________________
No i jest Rozdział IV ! 
W końcu coś się dzieję i dziewczyny poznają One Direction. 
Narazie ich relacje nie są zbyt dobre i nie zapowiada się by co kolwiek się w tym kierunku zmieniło, ale kto wie? :) 
MAM NADZIEJE ŻE PODOBA WAM SIĘ ROZDZIAŁ!
Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów, to piszcie! Chętnie odpowiemy. :)