poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XVII


Od dnia koncertu nie widziałam się z chłopakami.
Czasami Lilo mówiła mi o tym co robią w danym momencie, ale kto by jej tam słuchał?
Całe dnie spędzałam w domu z Matt'em, albo chodziłam na jakieś krótkie spotkania z Sashą. Nie mogłam jej tak po prosto od siebie odizolować, bo to było by zbyt podejrzane... A poza tym musiałam wykorzystać te ostatnie dnie razem.
Miałam plan. Plan, który mógłby się udać.
W przeddzień wyjazdu Sashy do Kanady, kiedy siedziałam kolejny dzień z rzędu z Matt'em na szukaniu jakiejś dobrej miejscówki, pomyślałam że mogłabym zaprosić 1D. W końcu widziałam że Sasha ich lubi, a to w końcu JEJ pożegnanie.
Siedząc na kanapie z Matt'em, który kolejną godzinę szukał na laptopie jakiegoś dobrego miejsca na imprezę, zadzwoniłam do Zayn'a.
Musiałam trochę poczekać zanim odebrał.
- Tak, słucham? - odezwał się szeptem.
- Przeszkadzam Ci... ? - powiedziałam, wnioskując to z jego tonu.
- Właśnie mamy wywiad - zaśmiał się.
- Dobra, to zadzwonię później. - odpowiedziałam.
- Nie. - sprzeciwił się. - Ja zadzwonię jak już skończymy. - zapewnił.
- OK - rozłączyłam się pośpiesznie i rzuciłam telefon na łóżko, obok wpatrzonego w laptopa, Matt'a.
- I co? - odezwał się spoglądając na mnie zza ekranu.
- Mają wywiad...
Matt parsknął śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową
- O co Ci chodzi? - ciężko opadłam na kanapę obok Niego.
- Nie, no bo jak koleś nawet podczas wywiadu odbiera od Ciebie, to coś musi w tym być. - powiedział szczerze.
- Eee tam... - puściłam tą uwagę mimo uszu. - Zayn jest tylko moim dobrym znajomym. - zapewniłam go, czując że zapewniam również i samą siebie.


- Dlaczego jedziemy w stronę lasu? - zapytałam podejrzanie Zayn'a, który siedział za kierownicą i skręcał w lewo. - Przyznaj się.Chcesz mnie zgwałcić i zostawić gdzieś w lesie! - krzyknęłam, na co On wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Nie. - pokręcił przecząco głową, cały czas się śmiejąc. - Nie dzisiaj. - zerknął na mnie tajemniczym wzrokiem.
Podniosłam swoją lewą brew ku górze i złożyłam ręce na piersi. Nie miałam już żadnych pytań.
Zayn zaparkował samochód na piaskowym podjeździe i wyjął kluczyki ze stacyjki.
- Idziemy? - zachęcił mnie, a ja skinęłam zdawkowo głową.
- Czy to na pewno dobre miejsce? - zaczęłam kaprysić kiedy zaczęliśmy wchodzić w głąb gęsto porośniętego lasu.
- Tak - powtórzył rozbawiony po raz kolejny w dzisiejszym dniu. - Uwierz. Liam i Louis mają dobre oko do takich typu rzeczy. - zapewnił spoglądając na mnie ukradkiem.
- Okej - podniosłam ręce ku górze, w geście kapitulacji.
Zayn skręcił ostro w prawo, a ja po chwili za Nim. 10 minut później byliśmy już na miejscu.
Okazało się że jest całkiem spoko. Drzewa w jednym miejscu były wycięte, dając większy teren do popisu. Na środku, wokół miejsca na ognisko, leżały trzy kłody, na których - podejrzewam, będziemy musieli siedzieć.
Dalej stały dwa małe domki, które zaczęły mnie zastanawiać.
- A te budynki to...? - zapytałam się Zayn'a, który przez dłuższa chwilę przypatrywał się mnie, aby dostrzec jakąkolwiek reakcje z mojej strony.
- To są tak zwane domki kempingowe, w których będziemy spać. - powiedział idąc w ich kierunku, szybkim i zdecydowanym krokiem. Popatrzyłam się na Niego pytającym wzrokiem. - Myślę że nie będziemy w stanie, aby wrócić do swoich domów, nawet jeśli Liam będzie trzeźwy. - wyjaśnił.
Pokiwałam głową i jeszcze raz rozejrzałam się po miejscu.
- Chyba nie jesteś zadowolona... - zgadywał.
- Nie no... To i tak jest najlepsze co znaleźliśmy. - zauważyłam. - Jest OK, ale na razie trudno mi sobie to wszystko wyobrazić.
- Będziemy mieć sześć lodówek przenośnych, w których będzie alkohol. Jedzenie wpakujemy do jednego z bagażników samochodu. Ognisko przed Waszym przyjazdem się rozpali... - wymieniał, żeby chociaż trochę mnie przekonać.
- DOBRA, PRZEKONAŁEŚ MNIE - przekrzyczałam go, lekko się uśmiechając.
- No, ja myślę... - uśmiechnął się z triumfem. - O której przyjedziecie? - zagadnął mnie, kiedy już wracaliśmy w stronę samochodu. - Chcę wiedzieć, żeby wiedzieć o której mamy tu już być, żeby wszystko przygotować.
- Myślę że o godzinie 20.00 już tu będziemy. - poinformowałam go, na co mulat pokiwał głową.
- Harry po Was przyjedzie... - Westchnęłam. - Wiem że za Nim zbytnio nie przepadasz, ale się uparł. - otworzył mi drzwi do swojego samochodu, po czym sam wszedł na swoje miejsce. Ruszyliśmy.
Miejsce jako tako było fajne. Skromne, ale właśnie o to chodziło. Sasha, tak samo jak ja nie lubi jakiś wielkich luksusów, toteż sądzę że z miejsca będzie zadowolona. To już jutro... 


Od rana przygotowanie, przygotowania, przygotowania.
Matt co chwilę wyjeżdżał z mojego mieszkania z nowymi rzeczami do lasu, które mu przyszykowałam, w którym był już Zayn.
Miałam nadzieję że wszystko się uda i że Sasha będzie mile zaskoczona. W najgorszym wypadku powie że "chyba Was pojebało" i się rozpłacze jak bóbr a ja z nią. Takie już jesteśmy. Zgrywamy ostre jędze, a tak na prawdę w środku jesteśmy całkowicie miękkie. 
Dochodziła 19.30, kiedy czekałam na Sashę pod jej domem.
Jeśli zaraz nie wyjdzie, to sama ją za fraki wyciągnę. 
Mój telefon zaczął niemiłosiernie wibrować w mojej kieszeni, na znak że ktoś do mnie dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Harry'ego. Skąd ja je miałam? Nie miałam zielonego pojęcia ale kiedy wrócę do domu to Lilo się za to oberwie. 
- Podasz adres? - usłyszałam jego głos, a po odgłosach po drugiej stronie słuchawki, mogłam się domyśleć że chłopak jest już w samochodzie.
- College Rd SW6 1BW - odpowiedziałam znając adres mojej przyjaciółki na pamięć.
- Za 5 minut będę - zapewnił i się rozłączyłam.
Spojrzałam w stronę otwierających się drzwi domu Sashy.
- Nareszcie! - krzyknęłam lekko zirytowana jej tempem, wsadzając telefon do kieszeni.
- Sorry, ale się do końca spakować. - odpowiedziała, zamykając za sobą drzwi na klucz. - Mogłaś przecież wejść...
- Nie chciałam Ci przerywać pakowania. Wtedy było by jeszcze dłużej - skłamałam. Tak na prawdę nie chciałam odbierać przy Niej telefonu od Styles'a, bo byłoby to podejrzane. Ona jest cwana.
- Na kogo czekamy? - zapytała, kiedy rozglądałam się za samochodem.
Po chwili z piskiem opon chłopak stanął na przeciw nas.
- Zapraszam panie! - wyszczerzył się, przekrzykując głośną muzykę dobiegającą z jego radia.
Sasha pomachała w jego stronę, żeby nie musieć go przekrzykiwać.
Styles wysiadł z samochodu i otworzył tylne drzwi. Złapałam moją przyjaciółkę za rękaw jej bluzy i wciągnęłam do samochodu, żeby nie miała chwili na jakiekolwiek sprzeciwianie się. Usiadłam z przodu, na siedzeniach pasażera, a Hazza zaraz za mną na miejscu kierowcy. Przyciszył lekko muzykę i uruchomił swój wóz.
- To wszystko wydaje mi się jakieś podejrzane... - stwierdziła z przekonaniem moja przyjaciółka, opierając się o nasze fotele łokciami.
Po jakichś 20 minutach jazdy w ciszy albo śpiewaniu Harry'ego i Sashy w samochodzie, kiedy usłyszeli jakiś dobry kawałek, stanęliśmy w tym samym miejscu, gdzie wczoraj byłam z Zayn'em, obok drugiego samochodu.
- Chcecie mnie zgwałcić i zostawić w lesie? - zapytała z nutką przerażenia w głosie, na co Styles parsknął śmiechem.
- Też miałam takie podejrzenia... - przyznałam, po czym chłopak a mnie spojrzał i znowu się zaśmiał.
Wyszliśmy szybkim krokiem z samochodu.
- Ja jeszcze chwilę tutaj zostanę... - powiedział Harry, zerkając ukradkowo na bagażnik, dając mi tym samym porozumiewawcze spojrzenie.
- Ok, chodź Sasha - pociągnęłam ja za sobą.
- Gdzie my idziemy? - zapytała rozglądając się wkoło ze zmarszczonym nosem. - To jest nie fair że ty wiesz, a ja nie.
- Zamknij się chociaż na chwilę, to zaraz zobaczysz. - odpowiedziałam jej, na co dziewczyna założyła ręcę na piersi.

Gdy tylko wyszłyśmy zza zakrętu.
- NIESPODZIANKA! - rozległ się duży krzyk, a przed Nami wyskoczyli chłopcy z 1D, Matt i... Tyson.
- Ja pierdole... - Sashy już zbierało się na płacz. Doszedł Harry z reklamówka pełną żarcia i bananem na twarzy.
Przytuliłam moją przyjaciółkę, która wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia.
- To dlatego miałaś tak mało czasu na spotkania! - zauważyła. - Myślałam że coś się stało z nasz przyjaźni! - jej łzy poleciały ciurkiem. Płakała ze szczęścia.
- No coś ty...
- To nie zmienia faktu że Was nienawidzę! - krzyknęła patrząc na wszystkich. - Nie lubię niespodzianek - powiedziała zgodnie z prawdą i wytarła łzy, po czym się uśmiechnęła do lekko przejętych gości. - UWIELBIAM WAS! - zaczęła przytulać każdego z osobna.
- To niespodzianka się udała... Jestem spełniona! - krzyknęłam zadowolona z Naszej wspólnej roboty.
- Największe podziękowania powinnaś dać Alex. To był jej pomysł. My tylko pomagaliśmy. - odezwał się Matt, kiedy właśnie jego przytulała.
Dziewczyna odwróciła się przodem do mnie i rzuciła się na mnie, całując po buzi.
- Ok, Ok... To teraz chodźmy rozpocząć imprezkę! - krzyknął uradowany Louis.
- Jestem strasznie głodny... - powiedział z wyrzutem Niall masując się po brzuchu.
- Jak zawsze Horan, jak zawsze - zauważył Zayn.
Wszyscy poszliśmy na kłody wesoło ze sobą rozmawiając.

W szybkim tempie zabawa się rozkręciła. Chłopcy zaśpiewali kilka piosenek ze swojego albumu, tańczyliśmy, opowiadaliśmy sobie kawały, gadaliśmy o naszej przyszłości. Najmniej odzywał się Tyson, ale to akurat mnie mało interesowało. Jedliśmy kiełbaski i inne frykasy z ogniska. Polały się procenty, było jeszcze weselej. Robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia i takie tam. Jak na każdej imprezie.
- Alex, możemy porozmawiać? - odezwał się w pewnym momencie szeptem do mnie Tyson, który siedział na przeciwko mnie. Spojrzałam na Niego z miną "chyba Cię pojebało", a On westchnął. - Proszę Cię... - nalegał, a ja w końcu wstałam.
- No ruszaj się, bo nie chcę mi się czekać aż Pan Zjeb raczy ruszyć swoje dupsko. - warknęłam w jego stronę, na co szybko wstał, a ktoś się zaśmiał.
Odeszliśmy parę kroków na bok, gdzie reszta świetnie się bawiła.
- No słucham... - złożyłam ręce na piersi i czekałam na jego bezsensowne wytłumaczenia.
Tyson przeczesał włosy palcami.
- Chodzi o tą sytuację w klubie. Ja Cię wcale nie zdradziłem! - od razu przeszedł do rzeczy.
- Noo... a ja jestem Księżna Diana - zadrwiłam sobie z Niego.
- Ale ja mówię prawdę... - zaczął się bronić. - Ten Twój cały Harr...
- Jaki "TWÓJ" ? - przerwałam mu wkurwiona.
- No... to nie ja lizałem się z Nim pod klubem... - przypomniał mi z chamskim uśmieszkiem.
- Gdybyś nie obściskiwał się z tamtą laską i Bóg wie co jeszcze do niczego by nie doszło... - powiedziałam szczerze.
Tyson stał w milczeniu analizując sobie to wszystko.
- Ale... To tamten zaproponował mi, żeby się przekonać kto jest lepszy w podrywaniu. Gdyby nie jego propozycja to bym niczego nie zrobił...
- Czyli chciałeś mu pokazać że jesteś lepszy? Tyson weź posłuchaj najpierw siebie, a potem zacznij sie tłumaczyć bo jesteś żałosny. - spojrzałam na Niego z obrzydzeniem i odeszłam szybkim krokiem w stronę ogniska. Robiło mi sie już zimno, więc złapałam się za ramiona i potarłam je dwa razy.
Miałam w dupie takie wytłumaczenia tego idioty. To żądne wytłumaczenia. "Harry zaproponował mi..." KURWA. Pojebane to wszystko. Do tego zepsuł mi cały wieczór. Jestem ciekawa kto go tutaj zaprosił... 
- To my idzieeemyy spać... - zakomunikowała to wszystko upita już w cztery dupy Sasha uśmiechając się do wszystkich zalotnie. - Gdyby ktoś chciał do nas przyjść się położyć to zapraszamy. - powiedziała z śmiechem, an co wszyscy zaczęli się śmiać.
- Sasha, chyba Cię pojebało... - zaśmiałam się. Też byłam upita.
Dziewczyna pomachała do wszystkich.
- ZA SASHE! I jej ostatni dzień w Lodnynie! - wzniósł toast Malik, na co wszyscy podnieśli swoje butelki piwa.
Odprowadziłam Sashę do naszego domku, otworzyłam drzwi o rzuciłam ją na łóżko.
- Dobranoc kochanie... - zaśmiała się i wtuliła w poduszkę.

Donośne pukanie do naszych drzwi wybudziło mnie z transu. Głosy na dworze ucichły, wiec mogłam się domyślać że wszyscy już się zwinęli i poszli spać.
- Proszę... - zawołałam w stronę drzwi, chowając się pod kołdrą.
Drzwi otworzył się ze skrzypnięciem. Widziałam tylko ciemny zarys postaci, trzymającą poduszkę.
- Czy propozycja spania z jedną z Was jest nadal aktu- aktualna... ? - odezwał się męski głos.

C.D.N

_____________________________________________________________________
Na wstępie chciałam Was bardzo przeprosić, że zaniedbałam troche opowiadanie, ale mam na to słuszne wytłumaczenie. Otóż cierpiałam na totalny brak weny. Nadal nie jest tak, jak było przedtem, czyli nie rodzą mi się rozdziały przed, więc wolno piszę rozdziały i poprawiam tyle razy, zeby były w miarę do czyatnia. Mam nadzieję że ten jako - tako jest. ;)
Czy Sasha przyjmie przeprosiny Tyson'a? 
Kto wszedł do ich domku w nocy? 
ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM! 
25 komentarzy - następny rozdział 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
KOOOOOOOCHAM WAS! ♥♥
Zapraszam na mojego ask'a --> http://ask.fm/seeyoulaterbro (LICZĘ NA WIELKI SPAM I DUUŻO LAJKÓW;))




piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział XVI

Spojrzałam ponownie na moich przyjaciół, którzy wymienili akurat znaczące spojrzenie.
No c'mon.... Powiedzcie coś w końcu! 
Paparazzi nagle zniknął z Naszego pola widzenia. Zapewne schował się znów za samochodem i wyczekiwał kolejnych sensacji. Do Harry’ego zadzwonił telefon. Po krótkiej rozmowie powiedział:
- Paul już tu jedzie, zbieramy się, póki nie jest gorzej – powiedział z nutą obrzydzenia na końcu, zmierzając Tyson'a wzrokiem.
Ja już nic kurwa nic nie ogarniam. Nic nie wiem, nie wiem o co chodzi, nie wiem co się dzieję. CHCĘ DO DOMU!
Wyciągnęłam od razu telefon i zaczęłam szukać w liście kontaktów numer do Stefan'a. Sasha podeszła do mnie i zajrzała mi kogo numer wybrałam. Nic nie powiedziałam, lecz czułam, że uznała to za dobry pomysł, bym poszła do domu i odpoczęła od wrażeń dzisiejszego dnia.
- Halo? Stefan? Wiem, że jest strasznie późno, ale musisz mnie odebrać spod klubu. Mógłbyś? - poprosiłam, kiedy zimny dreszcz wiatru przeszył mnie od stóp do głów.
- Oczywiście że tak... - usłyszałam jak przeciągle ziewnął.
Cóż... Co się dziwić? Już 3 nad ranem...
- Za ile będziesz?  zapytałam spoglądajĄc na Matt'a i Sashę
- Jeżeli coś się stało to będę za jakieś dziesięć minut… ale już się ubieram - zapewnił.
- Dobrze, pospiesz się… Dzięki.
I się rozłączyłam. Usiadłam na krawężniku i cicho zapłakałam. Miałam tego dnia po dziurki w nosie, a nawet w dupie.
Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę, a po chwili przemówił do mnie głos Tyson'a.
- Hej, mała, nic ci nie jest? To naprawdę nie było tak, jak myślisz. Wszystko wyjaśnię.
On chyba sobie kurwa kpił. Śmiał mi sprzedawać najprostszą wymówkę świata? Że to nie tak, jak ja kurwa myślę? A co myślę o tym źle? Tyson mnie zdradził z pierwszą lepszą dziwką z baru, tyle. Koniec tematu.
- Nie obchodzi mnie to. Spierdalaj - odpowiedziałam mu przez łzy i schowałam twarz w dłoniach.
Nie wiem dlaczego płakałam. Może dlatego że przez tą pieprzoną szansę jaką dałam Tyson'owi straciłam mojego przyjaciela, bo wszystko rozjebał? A może dlatego że przelizałam się z... moim wrogiem? I cały świat jutro, a właściwie dzisiaj się o tym dowie?
Trochę za mną usłyszałam ciche „chodź na chwilę”, i od razu zrozumiałam, że to Sasha pyta Tysona co się stało.
Już on jej powie. Coś swojego. Jak ja mogłam być taka głupia i od razu się tak w niego zaangażować? Przecież nie kochałam go tak, jak kochają się ludzie w związkach. To jest… dziwne. I boli.
Po krótkiej chwili przyjechał van po chłopaków z One Direction. Usłyszałam tylko krótki rozkaz od Paul'a „włazić”, i po chwili ich już nie widziałam. Nie słyszałam nawet by któryś się pożegnał. Żaden.
Szczęście, że nawet Harry nie. Przez to wszystko musiałam pocałować tego kretyna, a on jeszcze go odwzajemnił, tylko mocniej!? Co on sobie teraz o mnie myśli?

Gdy ich samochód odjechał, owy paparazzi wyszedł ze swej kryjówki i poszedł do swojego samochodu. Naszła mnie wielka ochota, by podejść do niego i rozjebać ten aparat na jego mordzie. Ale nie w takim stanie... Jeszcze bym go zabiła.
Nastała cisza, zakłócana tylko muzyką dochodzącą z klubu oraz cichymi szeptami Sashy i Tyson'a.
Na szczęście niedługo musiałam czekać na przyjazd Stefan'a.
Bez namysłu wskoczyłam do samochodu i powiedziałam, by ruszał natychmiast. Dało mi się tylko słyszeć ciche „Czekaj!” tuż zza drzwi, lecz szybko to wygłuszyłam włączając muzykę.

- Chcesz może porozmawiać? - zapytał lekko przejęty Stefan, kiedy wysiadłam z samochodu znowu zaczynając płakać.
- N..Nie... Dziękuję... - wytarłam łzy spływające po moich policzkach i pobiegłam do domu. 
Będąc w moim pokoju od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam głośno płakać.
Tyson mnie zdradził... Tyson mnie zdradził... Po raz kolejny dostałam wielkiego kopa od życia i wszystko musiało się spieprzyć. 
Mój iPhone którego miałam w kieszeni spodni, zaczął niemiłosiernie dzwonić.  Spojrzałam smutno na wyświetlać powstrzymując się od płaczu.
- H...Halo? - powiedziałam niewyraźnie.
- Jak się czujesz? - zapytał od razu.
- Jakoś się trzymam, ale zaraz chyba popełnię samobójstwo... - przyznałam
- Nie mów tak. - skarcił mnie. - Wstyd mi za Tyson'a chociaż go nie znam... - powiedział łagodniej, ale nic nie odpowiedziałam. - Ile z Nim byłaś? - zapytał
- Od wczoraj... - bąknęłam.
- Ja pierdole... - westchnął chłopak, a ja usłyszałam głośne wrzaski po jego stronie. - MOŻECIE ZMAKNĄĆ TE RYJE?! - krzyknął Zayn do swoich przyjaciół, a Ci, się zamknęli. - Gadasz z Alex? - odezwał się chyba Harry. - Tak - odpowiedział mu zirytowany Malik. - Daj mi ja do telefonu. - powiedział uparcie Styles.
- Cześć Alex... - usłyszałam tym razem głos Stylesa, więc przypuszczałam żę Malik dał mu telefon.
Rozłączyłam się. Nie chciałam rozmawiać ze Styles'em po tym, co się stało. To było chore, impulsywne i pewnie nie potrzebne. Teraz tego żałuje.
Po chwili wystukałam wiadomość do Zayn'a. Miałam tylko nadzieję że Styles oddał mu już telefon i tego nie przeczyta. Wiadomość brzmiała "Nie dawaj telefonu Harry'emu. Nie po tym co się niedawno stało..."
Za chwilę przyszłą odpowiedź "W porządku. Przepraszam. x"
Zapragnęłam w końcu zasnąć, ale czy mi się to uda? Po tych wszystkich dzisiejszych atrakcjach? Oczywiście że nie. Zamiast tego zebrało mi się na wspomnienia.
Pamiętam jak co roku wyjeżdżałam z Sashą do innych krajów, na wakacje. Bez rodziców. Tylko my i nieznany nam kraj. To było fantastyczne. Robiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć. Przebywałyśmy ze sobą 24/h i bardzo się ze sobą zżyłyśmy. Pamiętam jak Sashy pies zdechł, wspierałam ja, pocieszałam i tej nocy u Niej nocowałam, by było jej raźniej. Wspominałyśmy jaki to Fise był psotny, zabawny i szalony. Kochała go. Kochała jak Nikogo innego.
Gdy ja miałam problem, to Ona przychodziła do mnie ze swoją poduszką i spędzała ze mną noc. To było wspaniałe i nigdy tego nie zapomnę. Pamiętam też jak uczyłam ją jeździć na deskorolce. Wprawdzie nie było łatwo, ale jakoś się nauczyła. Nie zapomnę też jak wybraliśmy się na lody z chłopakami. Matt miał jeszcze swoje dawne włosy. Cyknęłyśmy im zdjęcia i śmiałyśmy się do tej pory.
Ale teraz miało się wszystko zmienić. Sasha wyprowadza się do Kanady, być może na zawsze. Tyson i ja... chyba już nigdy się nie pogodzimy. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy, po tym, co mi zrobił. Przecież byliśmy przyjaciółmi, a On zarzekał się że mnie kocha, nie zrani i nie opuści. Pamiętam Nasz ślub w piaskownicy, kiedy byliśmy mali. Braliśmy wtedy to wszystko na poważnie. 
- Alex Harrison, czy zostaniesz moją żoną? 
- Tak... - włożył mi pierścionek zrobiony własnoręcznie, z pomocą jego ukochanego taty. Był z Niego taki dumny... Ja założyłam mu obrączkę mojej babci, która powiedziała mi przed śmiercią ,żebym podarowała ją, komuś kogo na prawdę kocham, tak jak Ona kocha mnie. 
Tego dnia zaczęła się Nasza prawdziwa przyjaźń, która trwała do dziś. Czy tak musi się stać? Czy tak właśnie musi być? Zawsze będę kochała Tyson'a jak brata, przyjaciela.. wątpię by inaczej, ale jeżeli On kocha mnie tak naprawdę, to czy nie mogło być wszystko pięknie i ładnie? Tak jak w  filmach? Jak widać nie. Wiem jedno - zawsze będę miała go w sercu i kiedyś przyjdzie taka pora, kiedy mu wybaczę. Chciałabym żeby tak właśnie było. 


- Alex! Alex! Alex! - natychmiast się obudziłam, jak poparzona. Moja zdrowo pieprznięta siostrzyczka skakała mi po łóżku.
- Czego chcesz gnomie? - warknęłam jeszcze nie do końca wybudzona ze snu.
- Zayn d - o Cie - bie dzwo - nił! - krzyczała, co jakiś czas podksakująć na moim łóżku.
- Jeśli zaraz nie zejdziesz z mojego łóżka to dupy Ci z nogi powyrywam! - powiedziałam całkiem poważnie, a ta niechętnie, ale zeskoczyła z mojego łóżka. 
Wzięłam telefon leżący gdzieś w moich nogach i spojrzałam na spis połączeń. Zayn dzwonił 12 razy. To chyba musiało być coś pilnego.
Wybrałam do Niego numer i czekałam aż dobierze.
- Alex! - odebrał tak szybko, jakby na to czekał. - Dzisiaj z chłopakami gramy koncert na Arenie O2, bo koncert Imagine Dragons odwołali. - po tej wiadomości od razu posmutniałam  - Chciałbym żebyś przyszła. To dla mnie ważne. - prosił - Mamy dla Ciebie z chłopakami niespodziankę... - zachęcał.
- Niech będzie. Tylko nie mam biletów, a pewnie juz wszystkie wyprzedane. - próbowałam go zgasić.
- To fakt. Bilety poszły już po 5 minutach - zaśmiał się. - Ale nie martw się. Mam bilet dla Ciebie i Lilo. - zapewnił, a ja spojrzałam na Lilo, która próbowała nie wybuchnąć radością. - Dzwoniliśmy już do Sashy, ale dziś nie może, bo pojechała do swojej ciotki na cały dzień.
- O której jest ten koncert? - zapytałam niechętnie.
Malik uznał to za zgodę, więc zaczął się drzeć w niebo głosy, a za Nim, co słyszałam reszta zespołu. - O 20:00. Spotkajmy się w Milk Shake City o 17:00.- ogarnął się.
- Niech będzie. Do zobaczenia. - rozłączyłam się i spojrzałam na Lilo. - No to dzisiaj idziemy na koncert. - powiedziałam lekko się uśmiechając, a Ona zaczęła się głośno cieszyć.
- Jesteś najlepszą siostrą na całym świecie! - nagle mocno mnie przytuliła i wybiegła w podskokach radości, z mojego pokoju.
Poczułam się dobra. Jak nigdy dotąd. W końcu idę na koncert zespołu za którym nie przepadam, ale skoro chłopcy chcieli i maja dla mnie jakaś niespodziankę... Czemu nie? 

Na mieście byłam punktualnie. Nie widziałam nigdzie Zayn'a i napalonych fanek na horyzoncie ale widziałam jakiegoś dziwnego, wielkiego mężczyznę stojącego przy wejściu, który patrzył się na wszystkich bardzo podejrzanie, więc wślizgnęłam się do Milk Shake City. Zastałam go, siedzącego na Naszych siedzeniach. 


Dopiero po chwili mnie zauważył i się uśmiechnął. Wstał i skierował się w moją stronę. Przywitaliśmy się buziakiem w policzek i zasiedliśmy do stolika.
- To Twój ochroniarz? - spytałam Malika wskazując palcem na tamtego mężczyznę.
- Tak - parsknął śmiechem - Jest nowy. Ma na imię Oliwer. - odpowiedział patrząć na ochroniarza.
- A gdzie jest tłum fanek? - zapytałam z aktorskim zdziwiniem, a chłopak ponownie sie zaśmiał.
- Przyszedłem pół godziny wcześniej i już porozdawałem autografy i takie tam. - odpowiedział. - wciąż nie mogę przyzywczaić się do sławy... - przyznał szczerze.
- A ile już jesteście na TOP'ie? - zapytałam zupełnie nie wiedząc.
- Trzy lata... - opowiedział. - Ty chyba na prawdę nic o nas nie wiesz. - słusznie zauważył.
- Jakoś nie interesowała mnie to... - wzruszyłam ramionami.
Zayn opowiedział mi wszystko o jego zespole, a ja? Słuchałam z zainteresowaniem. Na prawdę mnie to ciekawiło. I TO BYŁO DZIWNE.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - w pewnym momemncie krzyk, który dobiegał gdzieś za mną, przerwał nam rozmowę.
Spojrzałam na źródło dźwięku i westchnęłam, tak samo jak Zayn. Oni na prawdę nie mieli chwili prywatności. 
- Zayn kooooocham Cię! - podbiegła do Naszego stolika. - Czy możesz dać mi autograf? Proszę, proszę, proszę!!!!!!!!!! - Zayn spojrzał się na mnie z miną w stylu "Mówiłem Ci" i wstał od stolika, zabierając długopis od dziewczyny podpisując się tym samym na jej plakacie.
Dziewczyna patrzyła na mulata zaczarowana. To dobrze. Przynajmniej nie zwróciła na mnie uwagi.
- Jesteście razem? - zapytała urywając się jak Filip z Konopii kiedy Zayn oddał jej długopis.
- Nie... - oparliśmy równocześnie.
Dziewczyna zaczęła mi się intensywnie przyglądać.
- No tak! - wybuchła. - Przecież to Ty byłaś wczoraj pod klubem z Harry'm! - przełknęłam głośno ślinę. Jednak już wszyscy to widzieli... - Jak śmiesz zabierać się najpierw za Harry'ego a teraz za Zayn'a?! - zaczęła się do mnie niebezpiecznie przybliżać, toteż posunęłam się dalej na siedzeniu. Zayn zaczął ją podtrzymywać jedna ręką, a drugą wziął jakiś dziwny przyrząd i Nim zadzwonił. Po chwili jego ochroniarz wszedł do lokalu i zaczął odciągać do nas dziewczynę.
Ta cała akcja była jakaś zdrowo pojebana. Gdyby nie to, ta dziewczyna wydrapałaby mi oczy, albo i zabiła... 
- Dzięki Zayn. - podziękowałam mu cały czas wychodząc z szoku i przerażenia odprowadzając wzrokiem szarpiącą się z ochroniarzem dziewczynę.
- Teraz i Ty będziesz potrzebowała ochroniarza... - stwierdził z poczuciem winy siadając na swoje miejsce.



- 10...9...8...7...6...5...4...3...2...1 ! - wszystkie fanki na arenie właśnie skończyły odliczać rozpoczęcie się koncertu chłopców. Po chwili wybuchły jakieś pompy z dymem, a z podłogi wyłoniło się całe One Direction, a za Nim przeraźliwy krzyk radości.
Stałam pod samą sceną z Lilo, która stała na drabince, żeby mogła wszystko lepiej widzieć. Jej oczy były teraz wielkie i wpatrzone tylko w jeden punkt. W chłopców.
- Hej, hej, hej! - przywitał się ze wszystkimi rozentuzjazmowany Louis.
- Loooooooooondyn! - krzyknął Niall.
- Jak tam u Was leci? - zapytał Liam, a wszyscy w krzyk z Lilo włącznie.
- To chyba znaczyło że OK. - odpowiedział roześmiany Harry.
- Dobra, dobra. To jak myślicie? Jaka będzie pierwsza piosenka? - zapytał Zayn siadając na schodach prowadzących na górę sceny.
Wszyscy zaczęli krzyczeć jakieś tytuły piosenek.
- LWWY! LWWY! - krzyczała Lilo.
- Live While We're Young! - krzyknęli jednocześnie i znowu okrzyki radości.
(po obejrzeniu całego koncertu)
Na koniec koncertu Niall wskazał na Lilo, na co Ona zaczęłą płakać z radości.
Muszę przyznać ze chłopcy świetnie rozbawiali fanów i była czasami na prawdę zabawnie, a to przecież dopiero jedna piosenka. Na przykład to, z jakim wejściem wszedł Niall, albo jak Liam wskazał na jakąś fankę i... barabara. Ogólnie to było bardzo śmiesznie.
- Następną piosenką będzie ... - zaczął Harry
- Kiss You! - zakończył za Niego Louis i Zayn.
W tej piosence Harry w końcu nas zauważył i się uśmiechnął. Potem raz śpiewali chłopcy a raz fani. To było na prawdę fajne! Nawet próbowałam sama śpiewać.  Na koniec piosenki posypały siie biało - czerwone conffetti i chłopcy zniknęli.
Oczekiwaliśmy w napieću kiedy się pojawią.
- Tą piosenkę chcę zadedykować mojej nowej przyjaciółce Alex... - odezwał się Zayn, wyłaniając się z jakiegoś zakamarka a za Nim reszta One Direction. Pokazali mnie na telebimie. To było trochę dziwne, ale też ekscytujące.
- Zapraszamy Cię Alex na scenę! - krzyknął Harry, a jeden z ich pracowników postawił krzesło na środku sceny. Lilo patrzyła się na mnie wielkimi oczami jak spodki, ale też się cieszyła. Po chwili Liam i Louis pomogli mi wejść na scenę, przy czym Paul lekko mnie podniósł żeby im trochę pomóc.
- To jest Nasza przyjaciółka Alex Harrison, którą poznaliśmy niedawno. - przedstawił mnie Liam trzymając za nadgarstek
- Na widowni siedzi również jej siostra Lilo. - uświadomił wszystkich Louis, a na telebimie pokazała się moja szczęśliwa od ucha siostra.
- Pozdrawiamy Cię Lilo! - pomachał do Niej Niall.
Wszyscy krzyczeli bardzo głośno.
- Po koncercie Was zabije... - szepnęłam do Harry'ego i Zayn'a, na co oni tylko się zaśmiali. Usiadłam na wysokim krześle i patrzyłam na tych wszystkich fanów. Było ich z tysiąc, albo i więcej.
- Ta piosenka jest dla Ciebie... - powtórzył Harry i ich band zaczął grać pierwsze dźwięki piosenki.
Rozległ się krzyk, po czym grobowa, nastrojowa cisza, po czym Zayn zaczął śpiewać pierwszy :
- Your hands, fits in mine like it's made,
just for me, 
But bear this is mind, it was meant to 
be
And I'm joining up the dots with the 
freckles on your cheeks,
And it all makes sense to me

C.D.N
 _______________________________________________________
Siema, siema, siema! JESTEM! What's up? Czekaliście? Przy tym rozdziale pomógł mi kolega - Ścięty Jezus. DZIĘKI!
Co dalej będzie z Tyson'em? 
Czy Alex i Harry poprawią swoje stosunki?
Co z Zayn'em? 
Czy Alex jest milsza? Jak tak, to DLACZEGO? 
Co z tymi zdjęciami? Jak to odbiorą inne fanki?
Fajny wstęp do niespodzianki zrobili jej chłopcy? JAKA TO PIOSENKA?
25 komentarzy - ciąg dalszy 
SEE YA! ♥




niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział XIV

Ten rozdział dedykuję Klaudii :) 
___________________________________________

- A to zbieg okoliczności... - powiedziała uradowana Sasha, klaszcząc w dłonie.
Czy tylko ja nie cieszyłam się z tej wiadomości? 
Postanowiłam że wymknę się chociaż na chwilę, żeby odetchnąć od ich towarzystwa na papierosa. Złapałam swoją torbę, oraz pusty kubek po Shake'u i zaczęłam przepychać się w stronę wyjścia od stolika, ale nogi Malika nieco mi w tym przeszkodziły.
- Mogę przejść? - zapytałam lekko zirytowana, a Mulat spojrzał na mnie i przesunął nogi, robiąc mi tym samym przejście.
Wszyscy sobie o czymś wesoło rozmawiali, a ja jakoś nie widziałam sensu żeby tam dłużej siedzieć.
- Idziesz już? - zapytał z aktorskim smutkiem Louis odwrócony w moją stronę, a ja dopiero teraz zobaczyłam że wszyscy patrzyli się na mnie, oczekując odpowiedzi.
- Idę na papierosa... - mruknęłam, wrzucając pusty kubek po Shake'u do śmietnika obok drzwi wyjściowych, po czym pchnęłam je w celu wyjścia na zewnątrz.
Będąc już na dworze wyjęłam sobie jednego czekoladowego szluga i go podpaliłam. Mocno zaciągając się papierosem spojrzałam w miejsce gdzie wszyscy siedzieli.
Nie miałam wątpliwości że świetnie się bawią, bo co jakiś czas wesoło się śmiali. Słyszałam to nawet tu, na zewnątrz.
Zaczęłam się zastanawiać dlaczego mam takie pieprzone szczęście.
No bo gdzie nie wyjdę, to ich spotykam. To jakieś fatum... 
Nagle wpadłam na świetny pomysł.
Pomyślałam że skoro Zayn uważa że podobam się Harry'emu to zrobię temu drugiemu na złość i zaproszę Tyson'a na koncert. 
Wpisałam jego numer, który znałam na pamięć i zaczęłam dzwonić.
Jeden sygnał...drugi...i... odebrał. 
- Coś się stało? - zapytał od razu. Fakt, nie miałam zwyczaju dzwonić do kogoś, ale żeby mi się od razu coś stało? 
- Nie... Po prostu chciałam się spytać czy wpadniesz dzisiaj z Matt'em do klubu "Twilight", gdzie będzie koncert Ed'a Sheeran'a? - wyjaśniłam, wypuszczając dym papierosowy z ust.
- Idziesz? - zapytał od razu
- Tak. Ja i Sasha też tam będziemy... - odpowiedziałam lekko rozbawiona zaciągając się po raz kolejny papierosem.

Z perspektywy Sashy

- Z kim Ona tam rozmawia? - zapytał ciekawski Styles, patrząc intensywnie na moją przyjaciółkę, która paliła papierosa i uśmiechała się do telefonu.
Wzruszyłam ramionami spoglądając na Alex.
- Pewnie z Tyson'em... - spojrzałam na Harry'ego.
- Kto to Tyson? - zniesmaczył się - Bo imię ma niskogatunkowe...
- Nasz przyjaciel. - odpowiedziałam, puszczając jego niemiłą uwagę mimo uszu, a ten pokiwał głową w zamyśleniu.
Widać było jak na dłoni, że podoba mu się moja przyjaciółka. 

Z perspektywy Alex 

- Ok Tyson, kończę... - chciałam już skończyć z Nim tą rozmowę, która dłużyła się niemiłosiernie, bo papieros już mi się skończył. a oprócz tego robiło mi się trochę zimno.
- To do zobaczenia wieczorem. - wysłał mi buziaka i się rozłączył.
Wsadziwszy telefon do przedniej kieszeni moich spodni, wyrzuciłam filtr papierosa do śmietnika, który stał na zewnątrz i wróciłam do stolika.
- Coś mnie ominęło? - zapytałam, zaczynając swój niecny plan bycia miła dla  wszystkich, tylko nie dla Stylesa.
- Nic ciekawego, ale cieszymy się że już jesteś... - powiedział szczerze Liam, lekko się uśmiechając.
- Właśnie rozmawiałem z Twoją jakże miłą przyjaciółką, na temat jej przeprowadzki... - wyjawił Louis spoglądając zalotnie na Sashę, a ta uśmiechała się zawstydzona adorującym ją gościem.
Coś czułam że pomiędzy Nimi coś się kręci... Ale może to i dobrze? Louis wydawał się być na prawdę w porządku a Saha była zawsze taka samotna. 
Pokiwałam głową i poszłam usiąść na swoje byłe miejsce, zważywszy na to, że Zayn zrobił już mi przejście.
Usiadłam pomiędzy Nimi dwoma i szczerzyłam się do wszystkich jak głupia.
- Masz chyba lepszy humor... - zauważył Niall, przyglądając mi się badawczo.
- To prawda... - odpowiedziałam mu, tak, jak najmilej potrafiłam.
Zerknęłam na moją przyjaciółkę, która patrzyła na mnie z lekkim szokiem.
- No i teraz rozmowa będzie o wiele milsza! - ucieszył się Zayn spoglądając na mnie ukradkiem.
Styles się nie odzywa, wszyscy połknęli haczyk, czyli plan się udaje. Mogłam być z siebie tylko dumna. 

***

- Sasha, masz te wejściówki? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Tak, tak... - odparła szukając ich zawzięcie w torbie.
- Mówiłaś tak pół godziny temu. - zauważyłam.
Stałyśmy w kolejce do klubu dobre 45 minut, a Ona wraz upierała się, że ma te bilety, w co szczerze już wątpiłam.
Nadeszła nasza kolej.
- Bilety? - warknął wysoki, ciemnoskóry ochroniarz, stojący w przejściu.
- Alex... - Sasha przestała szukać biletów w torbie. - Nie mam ich... - powiedziała rozgorączkowana, co ledwo usłyszałam, bo krzyki i piski, które rozległy się od strony ulicy, trochę mi to zagłuszały.
Spojrzałam na ochroniarza, który patrzył na nas niechętnie.
- Jakiś problem? - odezwał się za mną znajomy głos.
Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam Harry'ego stojącego kilka centymetrów przede mną.
- Jezu Chryste! - wydusiła z siebie Sasha, kiedy reszta chłopaków wyrosła obok nas jak spod ziemi. - Chcecie żebyśmy na zawał padły? - zapytała lekko rozbawiona
- Oczywiście że nie... - odpowiedział jej Niall.
- Sasha prawdopodobnie zgubiła bilety i nie mamy jak wejść na koncert... - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie Stylesowi, na co On pokiwał głową.
- One są z Nami. - zwrócił się do ochroniarza, na co On popatrzył się na mnie i na Sashę badawczym wzrokiem.
Wziął swoją krótkofalówkę i coś przez nią mamrotał. W końcu zwrócił się do nas:
- Dobra, możecie wchodzić. - zrobił nam przejście w drzwiach.
Harry skinął głową na wejście, przekazując mi tym samym, żebym wchodziła pierwsza.
W pewnym sensie, gdyby nie Oni, to byśmy nie miały jak wejść na koncert. 
Postanowiłam że im, albo JEMU za to podziękuję. 



***

Czekaliśmy już 10 minut ze zgaszonymi światłami.. Całą 9 staliśmy z przodu sceny (Ja, Sasha, 1D, Tyson i Matt). Panował mrok, co bardziej podnosiło ekscytację kiedy koncert się zacznie.
Ktoś gniótł mnie z lewej strony, więc go lekko popchnęłam.
- Ej! - krzyknął - Co ja Ci zrobiłem? - zapytał obrażonym tonem Niall.
- Przepraszam Niall, ale nie dam się gnieść. - powiedziałam rozbawiona.
Chwilę później rozbłysły się białe światła, bijąc po oczach, więc je zasłoniłam, a potem okrzyki radość.
- Alex... - szepnął Zayn. - Sądzisz że jeśli będziesz zakrywać oczy, to coś zobaczysz? - zapytał z nie wiem której strony.
- Słusznie... - przyznałam mu rację i odkryłam ręce. Na szczęście światła były już częściowo zgaszone, tylko kilka oświetlało postać siedzącą na stołku na środku sceny.
Zerknęłam na wszystkich po kolei. Patrzyli na scenę, więc też to zrobiłam.
- Dobry wieczór Wam wszystkim! - powitał nas Ed ze szczerym uśmiechem, wstając ze stołka i przechadzając się po całej scenie. Rozległ się krzyk powitania ze strony fanów. - Witam moich przyjaciół, gości honorowych, czyli One Direction - wskazał na Naszych towarzyszy.
- Cześć, cześć Wszystkim! - przywitał się Harry, jakby to było zwrócone tylko do Niego.
- Oraz ich przyjaciół - tu zwrócił się do nas. - Miło Was tu widzieć wszystkich, czekających na mój koncert - zaśmiał się swoją skromnością. - Nie chcę Wam kazać dłużej czekać, więc od razu zacznę śpiewać. - położył mikrofon na stojaku i stanął za mikrofonem. - Wiecie jaka będzie pierwsza piosenka? - zapytał jeszcze.
Cisza... cisza, cisza... i wszyscy usłyszeliśmy krzyk jakiejś dziewczyny.
- "Cold Coffee" ! - próbowałam ją odszukać wzrokiem, tak jak wszyscy pozostali, ale mi się to nie udało, bo Pan Harry Góra Styles zasłaniał mi cały widok.
Ed się zaśmiał.
- Tak, tak. Zaśpiewam najpierw "Cold Coffee" - spojrzał na stołek i dodał - Nie chcę mi się siedzieć. - zaśmialiśmy się, po czym ktoś z jego pracowników wziął stołek za kulisy.
Zaczęło się. Pierwsze dźwięki jego gitary i ..
"She's like cold coffee in the morning 
I'm drunk off last nights whisky and coke 
She'll make me shiver without warning 
And make me laugh as if I'm in on the joke..



Wszyscy bujaliśmy się w tym samym tempie. To było fantastyczne. 

Spojrzałam na Sashę, która stała obok Matt'a i nuciła pod nosem tekst piosenki, patrząc zachwycona na Ed'a. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zerknęłam na Tyson'a, który też patrzył na scenę, po czym się do Niego przytuliłam. 

And you can stay with me forever 
Or you could stay with me for now 


Spojrzałam na zespół. Zayn stał z Liam'em, Niall'em i Louis'em śpiewając razem z Ed'em i co jakiś czas wybuchając stłumionym śmiechem z ich pomyłki. Harry stał i się na mnie patrzył. Tak po prostu. Patrzył się
w moje oczy jak... zaczarowany? To chyba trafne określenie.

Tell me if I'm wrong 
Tell me if I'm right 
Tell me if you need a loving hand 
To help you fall asleep tonight 
Tell me if I know 
Tell me if I do 
Tell me how to fall in love the way you want me to 

W ogóle nie przestawał, lecz tym razem dodał ciche śpiewanie słów z piosenki Ed'a. Czułam się trochę dziwnie... Nie zaprzeczę, ale nie odrywałam od Niego wzroku. 

I'll wake with coffee in the morning 
But she prefers two lumps of sugar and tea 
Outside the day is up and calling 
But I don't have to be so, please go back to sleep 

Stay with me forever 
Or you could stay with me for now 

Tell me if I'm wrong 
Tell me if I'm right 
Tell me if you need a loving hand 
To help you fall asleep tonight 
Tell me if I know 
Tell me if I do 
Tell me how to fall in love the way you want me to 

'Cause I love the way you wake me up 
For goodness sake will my love not be enough? 

Tell me if I'm wrong 
Tell me if I'm right 
Tell me if you need a loving hand 
To help you fall asleep tonight 
Tell me if I know 
Tell me if I do 
Tell me how to fall in love the way you want me to 

Tell me if I'm wrong 
Tell me if I'm right 
Tell me if you need a loving hand 
To help you fall asleep tonight 

Rozległy się oklaski. Harry w końcu oprzytomniał, uśmiechnął się lekko zawstydzony i skrępowany, po czym zwrócił się w stronę sceny głośno klaszcząc. Ta sytuacja była trochę dziwna, ale też i... magiczna.
Alex, co ty mówisz?! Znowu pleciesz jakieś głupoty, nie mając o Nich pojęcia... 

- Tą piosenkę chciałbym dedykować mojemu najlepszemu przyjacielowi, Harry'emu Styles'owi. - wszyscy spojrzeliśmy na Niego - Dzięki Bracie że jesteś ze mną w dobrych, jak i trudnych chwilach. - Ed trochę się wzruszył i zaczął grać piosenkę "The a team".


Koncert udał się lepiej, niż mogłabym sobie wyobrazić.
Ed zagrał wszystkie piosenki fantastycznie. Na koniec zaprosił całe 1D i o dziwo nas, do sali obok.
Nie wiedziałam jak mogłam wyrazić swój zachwyt i radość, więc wtedy, kiedy wszyscy się już zbierali do wyjścia podeszłam do Harry'ego, trzymając cały czas za rękę Tyson'a i mu podziękowałam.
Styles spojrzał na Tyson'a i odpowiedział od niechcenia.
- Nie ma sprawy... - po czym zwrócił się do pozostałych z zespołu, którzy o czymś dyskutowali.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc stałam w tym samym miejscu jak głupia.
- Ej... - Tyson podniósł mój podbródek zmuszając bym na Niego spojrzała. - Chyba musimy powiedzieć coś Naszym przyjaciołom... - powiedział skinąwszy głową na Sashę i Matt'a, który stali i patrzyli się na nas bardzo wymownie.
- Ah tak... - oprzytomniałam i ruszyliśmy w ich kierunku.
- Kiedy chcieliście nam to powiedzieć? - odezwał się Matt, wyprzedzając moje słowa.
- Teraz - uśmiechnął się do Niego Tyson, obejmując mnie w pasie.
- To nie było jeszcze nic oficjalnego, więc... - powiedziałam niepewnie.
- Wybaczamy Wam! - uśmiechnęła się Sasha, mocno mnie przytulając. - Cieszę się, że w końcu będziesz szczęśliwa, nawet jeśli chodzi o to, że będziesz z Naszym przyjacielem. - powiedziała szczerze, a ja się cieszyłam z jej słów.
- Gratuluję stary! W końcu Ci się udało... - pogratulował Tyson'owi Matt przybijając sobie z Nim piątkę.
- Wiedziałeś? - zapytałam się go, trochę zdziwiona.
- Tak... - odparł Matt.
- A Ty? - zapytałam Sashy.
- Nie... - szeroko się uśmiechnęła
Spojrzałam na Tyson'a i go walnęłam pięścią w ramię, a ten zaczął ją masować, udając, że coś go to bolało.
- Idziecie? - odezwał się w pewnym momencie Louis.
Odwróciliśmy się w ich stronę.
- TAK! - krzyknęli chłopcy i poszliśmy za Nimi. Sasha złapała mnie za rękę.
Miałam wszystkich przyjaciół przy sobie. Nikt się ode mnie nie odwrócił, a i  takie miałam myśli. To było piękne... 


Pokój obok okazał się być wejściem dla personelu, do właściwej części klubu.
Taniec, głośna, imprezowa muzyka, dużo alkoholu. To było coś, czego w tej chwili potrzebowałam.
Puściłam siedzącego na kanapie Tyson'a mówiąc na odchodne, że idę się czegoś napić.
Z trudnością przedarłam się do baru i usiadłam na wysokim krześle.
Sasha tańczyła gdzieś z jakimiś kolesiami, których dopiero co poznała a Tyson i Matt... Właśnie gdzie Oni są? Przecież chwilę temu siedzieli tam, na czerwonej kanapie! 
- Co podać? - zapytał wysoki barman, czyszcząc szklankę ścierką.
Belfast Car Bomb... - odparłam i zaczęłam szukać wzrokiem moich przyjaciół. 
Co jakiś czas migali mi przed oczyma chłopcy z zespołu, ale Matt'a i Tyson'a doszukać się nie mogłam. 
- Kogo szukasz? - twarz Styles'a dosłownie mignęła przed moją, czym poczułam od Niego zapach wódki. 
- Tyson'a i Matt'a. - odparłam, na nowo zaczynając poszukiwania. 
- Jednego widziałem z jakąś dziewczyną tam... - jąkając się wskazał na swoje prawo. - Obok jakiejś ładnej blondynki - dodał. 
- To na pewno nie Tyson... - rzuciłam przekonana. 
- Nie byłbym tego taki pewien... - zaśmiał się, a ja spojrzałam w stronę, gdzie mówił że widział któregoś z moich przyjaciół. 
Zamarłam. To co zobaczyłam przeszło wszystkie moje oczekiwania. 


C.D.N

____________________________________________________________________________
Cieszę się, że tak oczekujecie na kolejne rozdziały mojego opowiadania.... :) To mnie pobudza do dalszej pracy, bo gdyby nie wy i wasze miłe komentarze zaprzestałabym go pisać. 
Alex i Tyson są razem, a co na to Harry, Zayn? 
Będą ze sobą szczęśliwi?
O co chodziło Harry'emu? (Był najpierw miły, a potem taki nieprzyjemny)
Kogo zobaczyła Alex? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Tak jak zwykle - 25 komentarzy - ciąg dalszy


czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział XIII


- Właśnie... - przypomniałam sobie o tym, że chciałam z Nim porozmawiać na ten temat, więc wyswobodziłam się z jego uścisku, tym samym siadając na końcu kanapy, a następnie poprawiłam sobie włosy, które były w wielkim nieładzie.
Tyson czekał na ciąg dalszy mojej wypowiedzi, a ja kompletnie nie wiedziałam jak mam zacząć, bo nie ukrywam, ta sytuacja była dla mnie trochę nie komfortowa.
Westchnęłam.
- Chodzi o to, że chciałam z Tobą wyjaśnić... to wszystko... - chyba po raz pierwszy w swoim życiu straciłam pewność siebie.
- Czyli... ? - nie wiem czy w tej chwili zgrywał idiotę, czy nie, ale jeśli tak, to wolałabym żeby w tej sytuacji sobie tego oszczędził.
Chyba zauważył że jestem trochę zmieszana, więc zaczął mówić:
- Chodzi Ci o to co... do Ciebie czuję? - zgadywał, a ja pokiwałam głową. Tyson położył ręce na twarzy i głośno westchnął. - Jeśli o to chodzi to... Też chciałem z Tobą  o tym prędzej czy później porozmawiać - spojrzał na mnie przez chwilę i zaczął wpatrywać się w ścianę na przeciwko. - Ostatnio w moim życiu dużo się zmieniło... Co doskonale wiesz, bo Ci mówiłem... - zwrócił się do mnie, opierając o oparcie łóżka. - Zmieniłem się psychicznie pod każdym względem... Także pod względem przyjaźni z Tobą Alex. od pewnego czasu nie traktuję Cię tylko jak przyjaciółkę...
Wciągnęłam cicho powietrze.
- Wszystkie spędzone z Tobą chwilę... Byłaś mi bardzo bliska no i nadal jesteś ale... Chciałbym czegoś więcej niż przyjaźni. Chciałbym być w każdym, złym czy dobrym, dla Ciebie momencie blisko Ciebie... Pragnę dawać Ci powód do uśmiechu, być Twoim pocieszeniem i kimś dla Ciebie ważniejszym niż "przyjaciel Tyson"... - te ostatnie zdania wypowiedział patrząc wprost na mnie.
- Skąd to wziąłeś? - zapytałam zdziwiona jego szczerością.
- Z nasienie ojca, a potem z łona matki, a co? - zaśmiał się.
- Nic, nic... - rozpostarł ramiona, bym mogła go przytulić.
Przybliżyłam się do niego, a On bez słowa mnie przytulił i pocałował we włosy.
Ale co dalej? Wprawdzie Tyson przyznał się do swoich uczuć i przyznał, że chciałby coś więcej, ale ja nie wiem... Nie kocham go jak kogoś z kim mogłabym być, ale może dać temu szansę? Może wszystko się ułoży? 
Po jakimś czasie zasnęłam u boku Tyson'a.

Obudziłam się w miarę wcześnie, bo o 9.16.

Tyson'a już nie było. Zaczęłam się zastanawiać kiedy i jak wyszedł z mojego domu.
Przekręciłam się w łóżku i sięgnęłam po mój telefon. Miałam jedną wiadomość. Od Tyson'a.



Jeszcze nie podjęłam decyzji, a ten już się wczuwa... Jeju. 
Odpisałam "nic się nie stało" i wstałam z łóżka. Dzisiaj chciałam wyjść się zabawić z Sashą i pewnie weźmiemy chłopaków.
Wtem, jakby słyszała moje myśli rozbrzmiał kawałek Imagine Dragons "Radioactive"  a na moim ekranie pojawiła się fotka Sashy, którą jej kiedyś zrobiłam.
Odebrałam telefon.
- Eloo - odezwała się pierwsza
- No hej
- Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia - zaczęła tajemniczo
- Słucham...
- Dzisiaj jest koncert Ed'a Sheeran'a w NASZYM klubie... no i mam bilety.
- Zajebiście! Idziemy! - zapewniłam ją uradowana jej pomysłem.
- No ja myślę... - odparła - 20:30 punkt. - powiadomiła mnie
- Ok... A przed tym może gdzieś wyskoczymy, co? - zapytałam ją. - W końcu niedługo przez długi czas się nie zobaczymy... - przypominam ze smutkiem
- Ok... Może wpadniemy do Tyson'a? - zaproponowała.
- Jakoś nie mam na to ochoty... - wyjawiłam jej, co było zgodne z prawdą.
- Coś się stało? - zapytała od razu
- Jak się spotkamy to Ci wszystko opowiem, a jak na razie to kończę. Idę zrobić sobie śniadanie i trochę poleniuchować... - od tak długiego czasu tego nie robiłam. - To umawiamy się o 15:00 w Milk Shake City.
- Spoczko foczko. Do zoba - rozłączyła się a ja padłam na łóżko.

Ogólnie to południe spędziłam na rzeczach typu siedzenia na Twitter'ze i pisaniu z Max'em z The Wanted (Ten chłopak na prawdę był bardzo miły) czy poczytanie czegoś na swój temat na portalach plotkarskich. Ostatnim wpisem na mój temat było "Alex Harrison, córka sławnego biznesmen'a świetnie wyglądała na ostatnim bankiecie swego ojca." gdzie pokazywali jak wyglądałam i kilka fotek z przed hotelu, na które się niestety załapałam. Inne wpisy były przeważnie o piosenkarzach takich jak : Justin Bieber, Cody Simpson, Austin Mahone, czy zespołach: The Wanted, Little Mix. Oczywiście nie zabrakło One Direction, o których było mnóstwo stronek i plotek, takich jak np. "Harry Styles i Tylor Swift rozeszli się." "Zayn Malik - nadal samotny?!" "Niall Horan świetnie bawi się w Nando's z fanami" albo "One Direction - wkrótce kolejny koncert w Londynie!". Miałam już tego wszystkiego dosyć więc weszłam na iSing. Musicie wiedzieć, że uwielbiam śpiewać ale zauważyłam że ostatnio to zaniedbałam. A ten dzień wydawał mi się najodpowiedniejszy na pośpiewanie.
W piżamie przesiedziałam cały ten czas kiedy byłam w domu.  Do wyjścia zaczęłam się szykować o godzinie 14:30 więc w sam raz. Według Georg'a dzisiejszy dzień zapowiadał się na trochę pochmurny więc wzięłam najodpowiedniejszy na tą pogodę zestaw ubrań. Włosy upięłam w luźnego koka, a na koniec zrobiłam sobie smoke eyes, które ostatnio bardzo przypadły mi do gustu.
Gotowa byłam o godzinie 14:55. Poprosiłam Stefana o podwózkę, co zrobił bez zbędnych ceregieli.
Rodziców, jak zwykle w domu już nie było...

W Milk Shake City byłam o 5 minut spóźniona ale miałam nadzieję że Sasha mi to wybaczy. Po drodze kupiłam sobie jeszcze paczkę moich ulubionych czekoladowych papierosów.
Weszłam do środka budynku i odszukałam ją wzrokiem.
Pomachałam do mnie, a ja się uśmiechnęłam. Po chwili dosiadłam się na przeciwko Niej.
- No i co tam? - zagadnęła mnie.
- Najpierw kupimy sobie po Shake'u a potem Ci wszystko opowiem. - odparłam. - Jakiego chcesz? - uśmiechnęła się do mnie w stylu "Ty dobrze wiesz jakiego chcę" a ja wzniosłam oczy ku niebu i wzięłam swój portfel.
Zamówiłam dwa Shake'i - czekoladowy i truskawkowy dla Sashy. Po chwili do Niej wróciłam.
- Dobraa, to teraz opowiadaj... - nie dawała za wygraną.
- No więc Tyson.... - przerwałam bo zauważyłam kto właśnie wszedł do MSC.
Sasha spojrzała za siebie.
- No, ja pierdole... - wydusiłam w końcu. - Weź się ukryj, bo Cię zobaczą... - powiedziałam do Sashy, chowając głowę pod stół.
- Cześć Sasha... - przywitał się z moją przyjaciółką. - Czeeść.... Alex? - Harry zniżył się żeby mógł mnie zobaczyć.
- Kurwa... - mruknęłam i podnosząc głowę uderzyłam się nią o stół.
- Nic Ci się nie stało? - zapytał tym razem Zayn.
- Nie, nic mi nie jest. - skłamałam.
Tak na prawdę głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale nie chciałam tego pokazać.
- A ja widzę, że jednak Cię boli... - przyciskał Niall, wskazując na mnie palcem.
- To źle widzisz... - żachnęłam się, spoglądając na blondyna, na co ten zaprzestał jakichkolwiek prób sprzeczania się.
- Co Was tu sprowadza? - zapytała Sasha, takim tonem głosu, po którym bym się u Niej nie spodziewała.
Spojrzałam na nią jak na jakąś chorą psychicznie, po czym zaczęłam sączyć napój. Już wiedziałam co się szykuje.
- Niedawno skończyliśmy próby i zachciało nam się Shake'ów... - odpowiedział jej Liam z uśmiechem.

- Tak na prawdę to Niall strasznie nalegał w samochodzie i powiedział, że jeśli nie pojedziemy w tej chwili do Milk Shake City, to zastosuje swoją zabójczą broń... - wyjaśnił Zayn, na co Sasha zaczęła się... śmiać.
Czy ja kurwa dobrze widziałam i słyszałam?! Moja przyjaciółka jest dla Nich miła? Nie no, tego jeszcze nie było... 
Ta cała krótka wymiana zdań zaczęła mnie już wkurzać, więc zaczęłam intensywnie przyglądać się ulicy zza wielkiego okna, przy którym siedziałyśmy.
- A gdzie Louis? - zapytała blondynka rozglądając się po całym lokalu.
- Kupuje Shake'i. - odparł Styles, a ja mimowolnie tam spojrzałam.
- Możemy się dosiąść? - zapytał po chwili Zayn.
- Tak, jasne... - powiedziała Sasha ściągając swoją torbę z siedzenia, robiąc tym samym dla Nich miejsce obok siebie.
Po chwili przyszedł Louis.
- Jakie miłe spotkanie! - krzyknął stojąc obok tamtych.
- Bardzo miłe... - mruknęłam nadal pijąc Shake'a.
Harry bez pytania zaczął się przepychać w stronę okna, obok mnie, przechodząc tyłem do mnie. Możecie się domyśleć na jaki widok miałam "zaszczyt" patrzeć.
Zayn na moje szczęście usiadł z brzegu, obok mnie. Liam siadł sobie obok Louis'a, który siedział obok Sashy, a Niall przytargał sobie jakieś krzesło. Skąd je wziął - nie mam pojęcia.
- To na czym skończyłyśmy rozmawiać? - tym razem Sasha zwróciła się do mnie.
 Spojrzałam na nią z miną "Chyba śnisz, że w ich towarzystwie będę ci opowiadać o moim życiu prywatnym".
- My chętnie posłuchamy... - zapewnił Harry, kładąc ręce na oparciu kanapy.
- Później Ci powiem... - zbyłam moją przyjaciółkę.
Nie miałam zamiaru opowiadać o tym, że nasz najlepszy przyjaciel się we mnie zakochał przy Nich. Już i tak byłam skazana na ich towarzystwo, a co jeszcze żebym mówiła o tej WAŻNEJ sprawie.
- Ok.... - odpowiedziała Sasha, tym samym strzelając na mnie focha.
Spojrzałam zza okno, a moim oczom ukazała się jakaś dziewczyna. Na oko w wieku 14 lat. Z przyklejonym nosem do szyby patrzyła na Harry'ego i ogółem na całe One Direction z wielką fascynacją i przez chwilę wydawałoby się jakby była bliska posikania się ze szczęścia.
- Yyy.... - spojrzałam na wszystkich po kolei. - To chyba Wasza fanka... - powiedziałam, na co Oni się spojrzeli w tamto miejsce. - Albo psychofanka... - dodałam, patrząc co wyprawia na tej ulicy z kilkoma innymi nastolatkami.
- Matko Boska.... - wydusiła z siebie Sasha. Chociaż w tej kwestii zgadzała się ze mną. 
- Takie są właśnie nasze fanki... - zaśmiał się, trochę zawstydzony Liam.
- Czasami przesadzają, to fakt... - zauważył Louis spoglądając na fanki.
- Ale bez Nich bylibyśmy niczym. - dodał na koniec Niall, machając do tamtych, na co One zaczęły podskakiwać z radości i piszczeć, że ich idol im pomachał.
- Szkoda komentarza - mruknęłam, odrywając od Nich wzrok.
Po chwili wparadowały do środka.
- Hej Directioners! - powitał ich Hazza podnosząc dłoń do góry w geście przywitania.
Znowu zaczęły piszczeć, ale tym razem głośniej. Niektóre z Nich miały bluzki z ich logo i podobiznami, inne plakaty, a jeszcze inne napisane na ręku "I love One Direction", co według mnie wyglądało komicznie.
- Możemy poprosić o zdjęcia? - zapytała najwyższa z Nich.
- I autografy... - dodała druga tęsknie, śliniąc się na widok mojego "ulubieńca".
Niall jako pierwszy wstał i zaczął rozdawać autografy, a po Nim reszta chłopaków. Ogólnie to wywołali straszny harmider w lokalu. Cały czas gadali i się śmiali.. A ja z Sashą siedziałam w ciszy.
Nagle głos Niall'a wyrwał mnie z mantry.
- Alex, czy możesz zrobić nam zdjęcie?
Czemu Sasha nie może tego zrobić? Przecież tak bardzo was lubi? Postanowiłam jednak, że wyjaśnię sobie z nią to później.
- Ok... - wzięłam od Niego niechętnie telefon którejś z dziewczyn, które stały obok Niego i cyknęłam zdjęcie.
- Dzięki - podziękowała ta wyższa, zabierając ode mnie telefon.
Po jakimś czasie wszystkie już sobie poszły, a chłopaki znowu się do nas przysiedli.
- Jeju, fani czasami męczą... - westchnął Harry.
- O, tak mi się przypomniało. Idziecie na koncert Ed'a dzisiaj? - zapytał Zayn.
- Tak... - odparłam szybko
- To fajnie! - odpowiedział Louis
- Bo my też - wyjaśnił z uśmiechem Liam.
Bomba... 

C.D.N
___________________________________________________________________________________
Tak jak obiecywałam jest dłuższy od poprzedniego :)
Dlaczego Sasha TAK traktowała 1D? 
Jak będzie na koncercie? 
Co z Tyson'em? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
25 komentarz - kolejny 
Mam nadzieję że Wam się podoba, bo ja jestem średnio zadowolona. 
  









wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział XII

 Ten rozdział dedykuję Julii i Klaudii. Dziękuję że tak się wczuwacie w moje opowiadanie ♥
_______________________________________________________________________________

One Direction i Paul odjechali od nas, ku niezadowoleniu Lilo, około godziny 22.00.
Ku mojemu zdziwieniu Zayn poprosił mnie o swój numer.
Teraz mogłam się tylko zastanawiać czemu moi "kochani" rodzice podali go TYLKO Harry'emu. 
Miałam zamiar zapytać się o to, kiedy już wszyscy sobie pojadą. 
Od razu po kolacji pomogłam posprzątać ze stołu Elizabeth i Rose. Lilo poszła niezadowolona do swojego łóżka, a rodzice... Właśnie, gdzie rodzice?
Szybko pozanosiłam brudne naczynia do kuchni, żeby w jakiś sposób pomóc i zaczęłam szukać rodziców. 'Na szczęście" znalazłam ich na tarasie.
- Mamo, tato... Czy mogłabym się o coś Was spytać? - zapytałam się ich, opierając się o drzwi od wejścia.
- Tak... - odparła moja rodzicielka a ojciec pokiwał tylko głową.
- Chciałam zapytać, skoro podaliście mój numer tylko temu Harry'emu to dlaczego nie podaliście go całemu zespołowi? - nie chciałam wszczynać kolejnej kłótni, bo miałam ich już po dziurki, ale z Nimi się inaczej nie dało.
- Bo Harry nam się podoba... - odparła Jessica.
- Wydaje nam się najlepszym kandydatem na Twojego chłopaka - dopowiedział ojciec.
- Chłopaka?! Czy wy siebie słyszycie? - zaczęłam się coraz bardziej denerwować. - Od urodzenia układacie mi całe moje życie. Zajęcia, szkoła, znajomi...
- Szkołę i znajomych pozwoliliśmy Ci wybrać samej i widzisz jak to się skończyło? - zauważyła kobieta.
- To na pewno nie jest wina moich znajomych! Wy nic nie wiecie... Spędzacie w pracy 24 godziny na dobę i myślicie że wszystko będzie pięknie i ładnie, ale w życiu tak łatwo nie ma! - było mi po prostu przykro.
Rodzicie chyba nic z tego wszystkiego nie rozumieli. Nie rozumieli tego, że dzieci się same nie wychowują, że w życiu ważne są też chwilę spędzone z rodziną. 
- Przepraszamy bardzo że zarabiamy na wszystkie Wasze zachcianki! Żebyście miały wszystkiego pod dostatkiem! - mój ojciec chyba nie wiedział że zbiera mi się na płacz, bo powiedział to takim tonem, że momentalnie zachciałam być biedna.
Nie chciałam już mieć tych wszystkich luksusów, ciuchów i sławy. Chciałam mieć po prostu rodziców.
Moje nerwu puściły wodze, więc wybiegłam z tarasu jak najszybciej. Na koniec usłyszałam tylko "Zostaw" wypowiedziane przez moją mamę.
Od razu pobiegłam do swojego pokoju i "zamknęłam się tam na cztery spusty". Usiadłam na łóżku i pozwoliłam sobie płakać.
Po chwili mój telefon, który leżał na biurku zaczął wibrować. Dostałam kolejnego sms'a od Tyson'a.
W całej skrzynce nowych miałam ponad 40.
Ostatni, którego dostałam przed chwilą brzmiał "Czuję że mnie potrzebujesz...".
Wystukałam szybką odpowiedź o treści "Dobrze czujesz..." i rzuciłam się na łóżko.
Tyson zawsze wiedział kiedy go potrzebuję. To tak, jakby odbierał ode mnie jakieś fale mózgowe, kiedy jestem w potwornym stanie.
Ostatnio często kłóciłam się z rodzicami, o ile byli w domu. Zawsze kłóciliśmy się na ten sam temat, a teraz doszło jeszcze to, że wylali mnie ze szkoły, czym psuję im ich reputację. Kiedy dowiedzieli się o tym, byli tak wściekli, że postanowili zapisać mnie do szkoły prywatnej, czego zawsze się obawiałam. Nadal nie wyobrażałam sobie tego, że za dwa miesiące będę musiała chodzić do szkoły z bandą rozpieszczonych mózgowców i to bez Sashy... Nie będę mogła z nią wyjść się przejść, zabawić, pośmiać czy pogadać. Chyba że na Skype... Taka wizja w ogóle mi się nie podobała. 
Nagle usłyszałam jakiś dziwny dźwięk od strony mojego balkonu. Przetarłam oczy wierzchmiem ręki i szybko poszłam w kierunku hałasu. Otworzyłam drzwi od balkonu i pośpiesznie na Niego wyszłam. Spojrzałam w dół a moim oczom ukazał się widok Tyson'a, który jakimś dziwnym sposobem znajdował się w połowi drogi na górę.
Debil... Ale kochany debil. 
- O, cześć Alex... - w końcu mnie zauważył. - Czy byłabyś tak miła i rzuciłabyś mi jakieś prześcieradło, żebym miał jak wejść tam do Ciebie na górę? - zapytał. - Proszę... - rozbawił mnie i przez chwilę mogłam zapomnieć o moich smutkach.
- Już... - zniknęłam w środku pokoju i ściągnęłam prześcieradło z mojego łóżka. Pomaszerowałam na balkon i pośpiesznie zawiązałam go mocno na jednym ze szczebelków.
- Jakbyś nie mógł wejść drzwiami... - powiedziałam rzuciwszy mu koniec prześcieradła, którym dostał w twarz.
Szybko się po Nim wspiął.
- To byłoby mało efektowne. - zauważył z uśmiechem, stając na balkonie przede mną.
- Oj Tyson, Tyson... - przytuliłam go mocno, co On bez wahania odwzajemnił.
Zostawiając przywiązane prześcieradło do balkonu weszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
- No... to co tam? - zagadał niepewnie.
- Chujowo - słusznie zauważyłam.
- Co się stało?
- Hmm... Pomyślmy. Oprócz tego, że moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, że za cztery dni się wyprowadza, zespół którego nie znoszę był w moim domu na kolacji, a w tym chłopak którego nie trawię, dodając to, że przed chwilą ostro pokłóciłam się z moim rodzicami to chyba nic. - uśmiechnęłam się do Niego kwaśno.
- Sasha się wyprowadza? - zapytał zszokowany, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie, że o tym nic nie wie.
Pokiwałam głową pociągając smutno nosem.
- Za cztery dni. Do Kanady...
- To było to, co przed Nami ukrywała?
- Tak... - odparłam smutno. - Nic już nie mów Tyson. Moje życie nie ma sensu. - położyłam się na boku na łóżku. - Nie dam sobie z tym wszystkim rady, rozumiesz... ? - znowu zbierało mi się na płacz, z myślą o całym moim życiu.
- Heej... - położył się na przeciwko mnie. - Nie płacz - otarł opuszkiem kciuka łzę, która spływała po moim policzku lekko się uśmiechając, po czym przygarnął mnie do siebie. - Nie będzie tak źle... Poradzimy sobie. - powtarzał, próbując podnieść mnie na duchu.
- Masz przeze mnie całą mokrą bluzę... - zakomunikowałam mu po chwili, na co cicho się zaśmiał.
- To nic...
Leżeliśmy tak przez jakiś czas. Nie czułam się skrępowana. W końcu to mój przyjaciel.
Opowiedziałam mu tą całą sytuację z One Direction, Harry'm i Zayn'em.
- Ten Harry wydaje się dziwny... - zauważył na końcu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - przytaknęłam mu. - Ale Zayn wydaje się być fajny...
- Mhm... - mruknął mało przekonująco.
Dziwne... 
- Alex... ? - zagadnął mnie po jakimś czasie ciszy, kiedy już praktycznie zasypiałam.
- Mmm? 
- Wiesz że Cię kocham?
C.D.N
________________________________________________
Przepraszam że ten rozdział jest taki krótki, ale chciałam go zakończył we właściwym momencie. :) 
Obiecuję że następny będzie dłuższy i bardziej ... jakby to powiedzieć "ustatkowany"? Nie będzie tak chaotycznie...
Co myślicie o kłótni Alex z rodzicami? Czy tak będzie zawsze? 
Co odpowie Alex, na ostatnie słowa Tyson'a? 
No i co będzie z One Direction? Z Zayn'em? Z Harry'm?
20/25 komentarzy - następny rozdział :) 
JESTEŚCIE F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-I !
Jeszcze raz przepraszam że jest taki krótki... Mam nadzieję że mi wybaczycie :) 
Pisząc to słuchałam 1D - "Over Again" :)