niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział XIV cz.1

Z perspektywy Sashy


 - Cześć Zayn... - powitałam chłopaka niepewnie. 
 - Sasha? - był najwyraźniej zdziwiony tym, że dzwonię - Coś się stało? Z Alex wszystko w porządku? - zaczął panikować.
Westchnęłam. Chłopak na prawdę kochał moją przyjaciółkę, a ja chciałam mu teraz tylko pomóc. 
 - Z Alex wszystko okej. - powiedziałam - Mógłbyś przyjechać? Muszę z Tobą poważnie porozmawiać. 
 - Och? - wydusił. - Mmm, tak, mogę przyjechać, ale gdzie? Do Kanady? - zapytał z niedowierzaniem - Wiesz.. Mamy swój odrzutowiec, ale myślę, że zajęłoby mi to dłuższą chwilkę i...
 - Jestem u Alex - przerwałam mu.
 - Jak to? 
 - Nie ważne. Dowiesz się wszystkiego jak przyjedziesz. 
Chwila ciszy. 
 - Czy jest tam z Tobą Alex? - zapytał podejrzliwie.
 - Nie, ona o niczym nie wie. Pojechała na miasto...
Westchnął. 
 - Będę za 10 minut. 
 - Cześć - rozłączyłam się i opadłam zmęczona na kanapę. 
Nie miałam pomysłu na to, co mu powiem, ale muszę jakoś w tej sprawie zadziałać. Od tego są chyba przyjaciele, co nie? 


***


Dzwonek do drzwi. 
 - Wchodź, są otwarte! - krzyczę. Jolin bawi się spokojnie w ogrodzie z Lily i Georgiem, więc na razie mam spokój. 
 - Cześć Sasha - Zayn niepewnie drapie się w tył głowy. 
 - Cześć - uśmiecham się serdecznie - Siadaj - mówię mu i sama rzucam się na kanapę. 
 - No więc... o co chodzi? - marszczy brwi. - Nie bardzo wiem, czemu chciałaś ze mną porozmawiać. 
Kładę ręce na udach. 
 - Słuchaj Malik. Nie chcę obijać w bawełnę. - chłopak kiwa głową, nadal wyraźnie zaintrygowany moim telefonem. - Ale myślę, że zamiast użalać się nad sobą i walić focha na Alex, powinieneś zadziałać. 
Westchnął. 
 - A więc o to chodzi... 
 - A o co innego ma chodzić? - żachnęłam się.
Chłopak przekręca się tak, że teraz siedzi zwrócony w moją stronę. 
 - Słuchaj... To trochę trudne nie uważasz? - syczy. - Alex już wybrała.. 
 - Alex nikogo nie wybrała. W tym jest problem! - wybucham rozdrażniona jego zachwianą pewnością siebie. 
Jezu, co z człowiekiem robi miłość. W jednej chwili, z pewnego siebie alvaro, facet zamienia się w miękką pizdeczkę. 
Mulat patrzy na mnie z zaskoczeniem. 
 - Co chcesz przez to powiedzieć? 
Wzdycham, spuszczając trochę z tonu. Czemu on musi udawać w tej chwili idiotę? 
 - Prawda jest taka, że Al, nie umie pomiędzy Wami wybrać. 
Chłopak chamsko parsknął. 
 - Nie wydaję mi się. Wiem, co wczoraj widziałem. - uśmiecha się z wyraźnie zarysowanym grymasem bólu i żalu. 
Automatycznie robi mi się go szkoda, pomimo tego, że robi z igły widły, ale nie mogę go teraz pocieszać, podczas gdy bitwa nadal trwa. 
  - Słuchaj. - postanawiam w końcu przemówić mu do tego głupiego łba. - Jeśli masz takie  nastawienie, to ja Ci szczerze życzę powodzenia, ale to nie jest ten Zayn Malik, jakiego znam i  kojarzę. - wytykam w Niego placem. - Albo weźmiesz się w garść, albo pożegnaj się z Alex i daj  sobie raz na zawsze spokój. I miej żal do samego siebie, bo to ty spierdolisz sprawę, a nie ona, czy  Harry. - na dźwięk jego imienia, chłopak zaciska dłonie w pięści. - Chcesz już przez cała swoją  zespołową kadencję patrzeć, jak na bankietach, czy jakichś innych pierdołowatych przyjęciach, Alex  przychodzi w towarzystwie Stylesa, a nie Ciebie? - pytam. 
Przez twarz chłopaka przebiega cień determinacji. Widać, że moje słowa wbiły mu się w czaszkę i bierze je pod uwagę. W duchu dziękuję sobie za to, że tym razem mój mózg ze mną współgra. 
  - Ja myślę, więc teraz zabieraj swoją Malikową dupę i bierz się w garść. Bo to ty jesteś panem  swojego losu. To twoja decyzja, czy uda Ci się z Alex, czy nie. I wszystko teraz leży w twoich  rękach. - motywuję go, wstając razem z Nim z kanapy. 
  - No, ale co ja mam teraz zrobić? - pyta nagle. 
Wzdycham i ponownie opadam na kanapę. 
  - Nad tym jeszcze nie pomyślałam. - mówię. - Widzisz ile musiało czasu mi zając ułożenie wcześniejszej przemowy. 
Chłopak lekko się uśmiecha i ponownie siada na swoim miejscu. 
Po chwili dostaję smsa. 
  - To od Alex - mówię. 

Po przeczytaniu wiadomości dostaję olśnienia. 
  - Słuchaj Zayn. Alex zaraz będzie w domu, więc musisz się stąd zmywać. - chłopak spanikowany od razu wstaje z kanapy i ją obchodzi, kierując się ku wyjścia. Zatrzymuję go jednak. - Bądź w Eksaliburze o 10. - mówię - Ubierz jakieś fajne ciuszki i ładnie się wypachnij, a Alex będzie twoja. - puszczam mu oko. 
  - Czy ja mam ją uwieść po pijaku? - jęknął. - To jest twój plan? - pyta zrezygnowany. 
  - To pierwszy etap planu - mierzę go wzrokiem. - I nie marudź, bo w przeciwieństwie do Ciebie coś robię. 
Chłopak przewraca oczami, wyraźnie rozbawiony. 
  - Dobra, wynocha. - wypycham go z domu. - Muszę zrobić się na bóstwo. 
Zayn stoi rozbawiony przed drzwiami z założonymi rękoma na piersi. 
  - No już! Mamy godzinę, a ty musisz dobrze wyglądać. 
Chłopak podnosi wyniośle jedną z brwi.  
  - Ja zawsze dobrze wyglądam. 
  - Tak, tak Malik. - wznoszę oczy ku niebu i zamykam drzwi. 
Czas się dobrze zabawić!


Rozdział XIII cz.2

 ~ALEX POV~

 Obudziły mnie jakieś głośne odgłosy. Co do..?
  Przetarłam oczy i wstałam z łóżka, na którym nie było już Stylesa. Włożyłam stopy w kapcie, naciągnęłam na siebie szlafrok, który jakimś cudem miałam na sobie i poszłam szybko do jadalni, zobaczyć co się dzieje.
  Po chwili moim oczom ukazał się widok szarpiących się chłopaków - Harry'ego i Zayna.
Co tutaj robi Zayn?
- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęłam, ale nie zwrócili na mnie nawet najmniejszej uwagi.
 Zayn wymierzył Hazzie siarczystego kopniaka w kolano, tak, że tamten upadł z łoskotem na ziemię, ale zaraz szybko wstał, żeby tamtemu przywalić z pięści w brzuch.
 Miałam tego dosyć. Szybko podbiegłam żeby ich rozdzielić. Jednak mi się nie udało.
Cała zdenerwowana odeszłam od nich, odgarniając sobie niesforne włosy z twarzy.
- Harry, Zayn wypieprzajcie z mojego domu! - byłam na nich taka wściekła, a jednocześnie było mi przykro, że Zayn musiał zobaczyć scenę, w której śpię wtulona w Stylesa. To nie miało być tak.
  Chłopcy dali sobie za wygraną. Finalnie Harry'emu ciekła krew z nosa, a Zayn miał poszarpane ubrania. Styles wytarł krew rękawem i patrzył z zaciętością na Malika.
- A mogę chociaż kurwa umyć ręce?! - wrzasnął Zayn i po chwili spojrzawszy na tamtego zabójczym wzrokiem pomaszerował do łazienki.
  Zdenerwowany Harry zabrał swój telefon ze stolika przy tv, kurtkę i wyszedł z mieszkania głośno zatrzaskując za sobą drzwi, spoglądając na mnie przez ułamek sekundy.
  Roztrzęsiona ze zdenerwowania poszłam w kierunku otwartej łazienki, w której przebywał Zayn.
Z założonymi rękami oparłam głowę o framugę drzwi i przyglądałam się temu, co robi.
Czerwona koszulka w kratę cała była pognieciona i podarta, spodnie rozdarte w lewej nogawce. Ręce miał we krwi. Nie wiedziałam czy swojej, czy Harry'ego.
  Spojrzałam na jego twarz w odbiciu lustra. Wykrzywiona była złością i żalem. Wprawdzie był zły na tamtego ale jestem pewna, że na mnie bardziej. W końcu, gdyby nie ja...
  - Zayn.. - zaczęłam ale mi przerwał.
  - Alex, daj mi spokój. - wyszedłszy z łazienki, nawet na mnie nie spojrzał. Po chwili wyszedł z domu zdecydowanym krokiem. I już go nie było.
  Usłyszałam jeszcze głośny pisk opon, ale nie wiem czy samochodu Harry'ego, czy pojazdu na którym przyjechał Zayn. Szczerze powiedziawszy, miałam już to wszystko w dupie. Byłam zła, smutna, miałam poczucie winy. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
  Usiadłam na kanapie w salonie i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer do Zayna i napisałam mu jedną, krótką wiadomość. "Przepraszam."
Co miałam innego napisać? Że to nie było tak, jak myśli? Bzdura. Każdy głupiec widziałby ten obrazek w ten sam sposób. Innego wytłumaczenia nie było.
  Siedząc tak przez jakiś czas, czekając jak głupia na jego odpowiedź, mimo, że wiedziałam, że takowej nie dostanę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Czyżby któryś z nich wrócił?
  Chciałam otworzyć drzwi, ale przybysz sam już to zrobił.
  - Zayn? - zapytałam z nadzieją, kierując się w stronę drzwi w ciągłym półmroku.
  - Zgaduj dalej... 
  - Sasha!
 Gdy wyłoniła się z ciemności z wielkim uśmiechem na twarzy, od razu przygarnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.
 - Co tak długo nie otwierałaś? Cukierki chowałaś co? - zapytała - Gdzie one są? - zaczęła się wygłupiać.
 Parsknęłam śmiechem. Tak bardzo mi jej brakowało. Włączyłam światło.
Dziewczyna ubrana była w czarny wielki sweter, krótkie jeansowe spodenki i czarne glany. Wróciłam do jej twarzy. Wyjazd do Kanady zdecydowanie jej służył! Była opalona i.. czy ona podcięła włosy?!
 - Co ty tutaj robisz? Wróciliście już?
 Dziewczyna pokręciła smutno głową.
 -  Jestem tu z Jolin.
Mała dziewczynka wyszła zza siostry niepewnym krokiem.
- Heej Jolin! - wzięłam ją na ręce, a mała zaczęła się uśmiechać. - Musisz mi zaraz wszystko opowiedzieć.

***

- Chcesz coś do picia? - pytam dziewczynę, wyjmując waniliową Coca Cole z lodówki. 
- Po proszę wodę z lodem.. - mówi, siadając na kanapie, wracając wcześniej z pokoju na górze, gdzie usypiała małą. 
Siadam obok niej, podając szklankę. 
- No to mów. - zachęcam ją i biorę łyk dobrze schłodzonego picia. Sprawdzam szybko telefon i z przykrością stwierdzam, że nie ma tam żadnej wiadomości.
 Sasha podkuliła nogi pod siebie.
- Wyjeżdżając rodzice zarzekali się, że teraz będzie inaczej, że będą z nami spędzać więcej czasu, że będzie tylko lepiej.. Ha, nic bardziej mylnego - żachnęła się, popijając duży łyk wody. - Tak naprawdę było tak samo jak tutaj.. - stwierdza z goryczą - Tyle, że ty, Matt i... - przerwała. Imię Louisa zawisło w powietrzu. - byliście daleko... 
Uśmiechnęłam się do niej. Na szczęście, nie tylko ja tęskniłam.
- Więc, co chcesz teraz zrobić?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
 - Pomyślałam, że mogłybyśmy przez jakiś czas pomieszkać z Tobą, podczas gdy nie wymyślę, jakiegoś mądrzejszego planu. - spojrzała na mnie niepewnie.
Położyłam jej rękę na ramieniu.
 - Jeśli o to chodzi, to wiesz, że nie ma problemu. - uśmiechnęłam się do niej. - Boję się tylko konsekwencji. Dobrze wiesz, że twój ojciec nie puści tego płazem. - dodałam.
Sasha pokiwała wolno głową, doskonale zdając sobie sprawę z moich słów.
 - A co robił tutaj Zayn? - zapytała po chwili, wyraźnie zaciekawiona.
Westchnęłam.
 - Też chciałabym to wiedzieć. - dziewczyna popatrzyła się na mnie zaintrygowana. - Po widzianym koncercie, chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Harrym, żeby z nim wszystko wyjaśnić.
 - I co? - weszła mi w słowo.
Pokręciłam głową.
 - Sprawa ciągle wisi nie zamknięta i niewyjaśniona.
 - No dobra, ale jaki udział ma w tym wszystkim Zayn? - pyta zbita z tropu.
Poprawiłam się na siedzeniu.
 - Gdy się obudziłam, Zayn już tu był. - wyjaśniłam. - Tłukli się.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, jak spodki.
 - Co takiego?
Pokiwałam głową.
 - Zasnęłam z Hazzą na tej kanapie, podczas oglądania jednego z filmów. - poklepałam jej siedzenie - Zayn zobaczył nas w tej dwuznacznej sytuacji i prawdopodobnie wybuchł.
 - A jak się tutaj dostał, nie budząc Stephana i reszty?
 - To jest dla mnie zagadką... - mruknęłam.
Przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Byłam zbyt wściekła na siebie samą, za to wszystko, co się tutaj wydarzyło i dociekliwość zeszła na drugi plan.
 - Z przyjaciół we wrogów... - skwitowała westchnieniem Sasha, kręcąc z niedowierzaniem głową. Upiła resztkę picia i odstawiła ją na mahoniowy stolik przed nami.
 - Już nie wiem co mam robić, Sasha - oparłam głowę o jej policzek, zdając sobie sprawę z mojej bezradności.
 Dziewczyna objęła mnie ramieniem.
 - A co podpowiada Ci serce? - pyta.
Zamykam oczy, próbując się w nie wsłuchać. Niestety żadnego konkretnego impulsu.
 - Nie wiem. Zagłuszone jest chyba przez zdrowy rozsądek.
 - W takim razie, co on ci mówi? - odsuwa mnie o kilka centymetrów i wyczekuje odpowiedzi.
 - Żebym dała sobie spokój z obydwoma.
 - Dlaczego?
 - Ponieważ nie umiem jednoznacznie wybrać jednego, a nie chcę ranić ich obydwu.
Brakowało mi tego, że nie mogłam się nikomu wygadać.
 - Ale czy jeśli odsuniesz ich obydwu od siebie, to nie pęknie Ci serce? W końcu ich kochasz... - szepcze
 - W tym problem. - mówię - Nie umiem wybrać z pomiędzy ich dwóch, bo jeśli wybiorę Harry'ego, to ucierpi na tym Zayn, a jeśli odwrotnie, to Harry sobie tego nie wybaczy.
 - Zrób jak uważasz. - znowu przygarnia mnie do siebie - Ale jakiej nie podejmiesz decyzji, wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać.