środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział XXIII cz.1

~ZAYN POV~


 Wróciłem najwcześniej. Nie miałem ochoty na to całe przedstawienie i udawanie, że wszystko ze mną w porządku. 
 Zupełnie na spontanie wyszedłem ze swojego mieszkania, wziąłem swój motor i ruszyłem. Nie wiedziałem gdzie, nie wiedziałem po co. Muszę pomyśleć. 
 Od pewnego czasu moje życie diametralnie się zmieniło. Przedtem tak naprawdę już nie wiedziałem czego chce. Spełniłem swoje największe marzenie, żeby śpiewać. Ale z kim miałem dzielić to szczęście? Rodzina to nie było chyba wszystko. Przyzwyczaili się do mojej sławy, tego, że nie ma mnie miesiącami w domu, że jestem rozpoznawalny, że robię to, co kocham ale miałem pustkę. Czegoś mi brakowało. I wtedy pojawiła się Alex. Przewróciła moje życie do góry nogami, w dniu, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
 To było właśnie to. Zmieniłem kierunek, kierując się do jej domu. Licznik dawno przekraczał 100km/h, a prędkość ciągle rosła. Nie przejmowałem się tym. Musiałem szybko ją zobaczyć.
 Skręciłem w Vazon Bay z głośnym piskiem opon. Ulica była pusta i cicha. W sumie nic dziwnego. Zegarek wskazywał 2.00 w nocy. 
 Ostatni skręt. I jestem. Spojrzałem na dom. Żadne światło nie było zapalone. Zdałem sobie sprawę, że pewnie śpi i szanse na to, by się z nią dziś spotkać, są nikłe. 
 - Zayn jesteś idiotą - skarciłem się na głos.
 Zastanawiałem się co mam zrobić w tym wypadku. Siedziałem tak 5 minut, non stop sprawdzając, czy aby na pewno śpi.
Ostatecznie stwierdziłem, że jestem zbyt uparty, nawet jak na swój umysł i nie odjadę stąd, dopóki się z nią nie spotkam. To było ważniejsze. 
 Zszedłem z motoru, pozostawiając go na podjeździe i ruszyłem w stronę bramy. Nie chciałem niepotrzebnie nikogo budzić, więc wspiąłem się na ogrodzenie i szybko je przeskoczyłem. 
 Już byłem po drugiej stronie. Nie wiedziałem co jej powiem, gdy zupełnie zaspana i wkurzona będzie na mnie krzyczeć, pytając się, co robię tutaj w środku nocy i jak wszedłem. 
 Poszedłem za tyły domu i upewniłem się, że pamiętam, z której strony ma pokój. Bingo. 
 Omiotłem wzrokiem cały ogród w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi posłużyć jako drabina, bowiem Alex miała swój pokój na 2 piętrze. Pomyślałem, że mógłbym wykorzystać kratę na róże. 
 Wdrapywałem się szybko i stanowczo. Nie zważając na to, że kaleczę sobie dłonie, psuję ciuchy, wchodziłem dalej. Jednym, szybkim ruchem wskoczyłem przez barierki na balkon. Spojrzałem na swoje ręce, całe we krwi, toteż starałem się niczego nie dotykać. 
 Otworzyłem balkon łokciem, a następie zamknąłem go nogą. Spojrzałem na łóżko. Ku mojemu zdziwieniu nikogo w Nim nie było. 
Gdzie ona jest?
 Pomaszerowałem zdezorientowany przez całą długość pokoju, rozglądając się na wszystkie strony. Na ścianach były pojedynczo umieszczone zdjęcia; To, z pożegnania Sashy, gdzie byliśmy wszyscy, nawet ten palant Tyson. Uśmiechnąłem się. Na zdjęciu widać nawet, że Alex i Sasha przed chwilą przestały płakać. Następne zdjęcie było z naszego rejsu statkiem. Poczułem
ukłucie w sercu. Czułem, jakby to było wieki temu. Tęskniłem za tą bliskością z Alex. Reszta zdjęć była z jej młodości, poszczególnych ważnych dla niej wspomnień.
 Oglądając te zdjęcia, czułem, że ją lepiej poznaje. Myślę, że nigdy by mi o tym wszystkim sama nie opowiedziała. Niestety.
 Wyszedłem z pokoju, na palcach. Pomimo, że byłem prawie pewien, że rodziców Alex nie ma w domu, nie chciałem w razie czego nikogo niepotrzebnie obudzić. 
 Skierowałem się w stronę schodów. Nagle usłyszałem warczenie.
 Spojrzałem w stronę wydobywającego się dźwięku. Pies Emily leżał na końcu korytarza i obserwował, co robię. 
 Przyłożyłem palec do ust. 
 - Shshshsh - o dziwo pies umilkł. 
 Zacząłem schodzić na dół po schodach. 
 Może jest w salonie? Skierowałem się w jego stronę bardzo podekscytowany, że w końcu ją zobaczę i zamarłem.
 Mimo, że był mrok dostrzegłem, że dziewczyna śpi. Ale nie sama. Zacząłem drżeć ze zdenerwowania. Dlaczego?
 Zayn uspokój się. 
 - No nie kurwa, no nie! - nie wytrzymałem. 
 Dziewczyna leżała w towarzystwie jaśnie wielmożnego pana Harolda Stylesa!
 - Wstawaj skurwysynie! Twój czas się skończył! - zacząłem Nim potrząsać. Chłopak po chwili się ocknął. 
 - Zayn? Co ty tu robisz? - szepnął, sprawdzając czy Alex nadal śpi. 
 - Na wycieczce jestem. - warknąłem, przechodząc do holu.
 - Nie drzyj się, daj Alex spokojnie spać. - zaczął mnie uciszać.
Przymknąłem się. Chociaż byłem wściekły, nie chciałem jej obudzić. Na razie.
 - Posłuchaj, to chyba nie jest czas i miejsce na twoje problemy z zazdrością - odezwał się Harry, odchodząc od śpiącej dziewczyny.
 - Co ty możesz wiedzieć o zazdrości? - żachnąłem się na niego - Widzę, że świetnie sobie radzisz.
Chłopak pokręcił głową i głośno westchnął.
 - To nie moja wina. Serce nie sługa... - wyjaśnił pisarsko.
 Parsknąłem śmiechem.
 - Jesteś żałosny.
 - Dlaczego? Bo się zakochałem? - zapytał. - Bo Alex sama do mnie napisała, czy moglibyśmy się spotkać? - teraz to on się zaśmiał. - Przykro mi Zayn.
 Sama wyszła z inicjatywą spotkania? Nie chciałem w to wierzyć.
 - Umiesz się tylko wpieprzać w nie swoje sprawy. Tam, gdzie nikt cię nie chce - zacząłem się do niego przybliżać. - Zawsze wszystko psujesz. Zawsze musisz być w centrum uwagi. - zaśmiałem się ironicznie - No tak, bo przecież Harry Styles, największa gwiazda w zespole One Direction musi zawsze być na pierwszym miejscu.
 - Ty nic nie rozumiesz. Ja ją kocham.
 - Kochasz? - wybuchłem śmiechem - Nie wiesz co znaczy kochać Harry. Zainteresowałeś się Alex, tylko dlatego że jest według Ciebie ładna. - spojrzałem mu w oczy - Tylko na wygląd lecisz.
 Wiedziałem, że go tym zdenerwuje, że od razu się na mnie rzuci, ale miałem to głęboko w dupie. Zwisało mi to i powiewało. Od pewnego czasu jest dla mnie konkurencją.. wrogiem. Nie chciałem mu pozwolić na odbicie mi Alex, nawet dlatego, że jest (był) moim przyjacielem. Teraz się to nie liczyło.
 Chłopak od razu zareagował. Popchnął mnie na blat w kuchni, o który walnąłem plecami, co wywołało duży huk.
- Zabawa się zaczyna - mruknąłem zacięcie, podwijając rękawy koszuli.
 Zaczęliśmy się szarpać. Co rusz któryś z nas obijał się o jakiś przedmiot, czy ścianę, wywołując kolejny głośny jazgot.
 - Co wy wyprawiacie?!


wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział XXII


- Co ty tutaj robisz?! - wydusiłam z siebie zaskoczona.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie, nadal opierając się o framugę drzwi z założonymi rękoma.
  - Przyjechałem tylko, jak odczytałem Twoją wiadomość - odparł, wzruszając ramionami. - Czyli zaraz po        zejściu ze sceny - sprostował trochę urażony, tym, że pewnie go nie oglądałam.
Westchnęłam. Oglądałam i żałuję...
  - Jednak pieniądze dają wiele możliwości. - dodał
  - Ale nie są najważniejsze - mruknęłam, podpierając się pod boki.
Wzruszył ramionami.
  - Ale bez nich niczego się nie zrobić - powiedzieliśmy w tym samym momencie i parsknęliśmy śmiechem.
  - To.. zaprosisz mnie do środka czy będziemy tu tak stać? - zapytał poprawiając sobie grzywkę, która teraz jak na złość nie dawała mu spokoju i co rusz opadała na oczy. Zerknął gdzieś za mnie.
  - Och, przepraszam Wielmożny Panie Vondupersztajn... - zaprosiłam go aktorskim gestem do środka, wznosząc oczy ku górze.
  - Vondupersztajn? - zaczął się nabijać, ściągając swój zielony płaszcz z siebie i wieszając na wieszaku.
Udałam że nie słyszałam i podreptałam do kuchni.
Brunet zaraz pomaszerował za mną i przysiadł przy ladzie.
Otworzyłam lodówkę, znalazłam mleko które postawiłam obok Niego, następnie wyjęłam z szafki kolorowe płatki i wsypałam je do wcześniej wyjętej miseczki, ciągle obserwowana pod bacznym wzrokiem Stylesa.
Odłożywszy mleko z powrotem, usiadłam na przeciw Niego i zajęłam się jedzeniem, co w istocie było jedyną wymówką aby mieć więcej czasu na rozpracowanie sobie w głowie mowy wyjaśniającej mojego sms'a.
Jego wzrok wywiercał mnie na wylot. Zaczęło mnie to strasznie irytować. Nie lubię jak ktoś patrzy, jak jem, zwłaszcza że robię to bardzo niezdarnie i często mi coś wypada.
  - Czy możesz łaskawie przestać się tak na mnie gapić? - warknęłam, wypluwając częściową zawartość mojej buzi.
  - Wiesz że jesteś urocza, kiedy się tak złościsz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - A Twoja niezdarność jest taka słodka...
  - Bomba, widzę że love story level hard - mruknęłam ledwo słyszalnie, grzebiąc łyżką w misce.
  - Co? - zapytał niemal od razu.
  - Nic, nic...
  - A ja sądzę że coś słyszałem. - nie dawał za wygraną.
  - Musiało Ci się coś przesłyszeć - uśmiechnęłam się łobuzersko - Wiesz            Styles, schizofrenia to nie przelewki. - zadrwiłam z Niego, połykając to, co miałam w buzi.
  - Tak? - uśmiechnął się, po chwili znajdując się przede mną. Jego ręce zaraz mnie oplotły, tylko po to, żeby po chwili zacząć mnie łaskotać.
Zaczęłam mimowolnie się drzeć i wyrywać.
Po chwili wylądowaliśmy na podłodze a ja, nadal nie przerwanie się śmiejąc. W myślach zaklinałam osobę, która powiedziała mu że mam łaskotki. Jak ja tego nienawidziłam... szkoda gadać.
  - Prze - przestań! - zaczęłam go błagać, bo przysięgam, było blisko tego, żebym się posikała.
  - Zrozum... nie mogę tak po prostu Cię puścić. - mówił. - Więc skoro tak bardzo chcesz abym przestał,        musisz coś dla mnie zrobić.
  - Cooo?
  - Hmm... Niech no pomyślę. - jedną ręką zaczął się "drapać po brodzie", ale druga nadal mnie łaskotała.
  - Błagam, przestań! - do czego to doszło. Żebym musiała go błagać? 
  - Myślę, ze zwykły buziak zaspokoi moje obecne pragnienia. - puścił mi oczko, nie słysząc moich jęków.
  - Ok... - Harry przestał mnie łaskotać, ale nadal pozostawał w stanie gotowości.
Już chciałam uciec, kiedy złapał mnie za nadgarstki i zatrzymał.
  - Kurwa... - zaklęłam.
Loczek zaczął pukać palcem w swój prawy policzek.
Chcąc, nie chcąc musiałam to zrobić, więc zamknęłam oczy i szybko cmoknęłam go w policzek, aby dał mi w końcu spokój.
Broń Boże jeszcze by wznowił te tortury..
  - No... to co mówiłaś? - zajął wcześniejsze miejsce z uśmiechem triumfu.
  - Nie ważne - znowu zajęłam się niedokończonymi płatkami.
Do chwili, kiedy ich nie dokończyłam, siedzieliśmy w ciszy, ale taka cisza mi odpowiadała.
Chłopak cierpliwie czekał aż zacznę temat, który był powodem jego przyjazdu.
Przygryzłam wargę, nieco zaniepokojona.
  - Więc... - ucięłam
  - Ten dzień musi zostać zapisany w kalendarzu. OTO ALEX HARRISON PO RAZ PIERWSZY NIE WIE CO POWIEDZIEĆ - sięgnął po swój telefon i zaczął na nim coś wystukiwać.
  - Cha cha cha, bardzo zabawne - zgromiłam go wzrokiem. Chłopak nadal zajęty był swoim telefonem, zapewne zapisywał ten dzień w kalendarzu - Dobra, skoro tak, to chciałam Ci powiedzieć że pierwszy raz nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem jak to wytłumaczyć, ale boję się najgorszego. Szczerze mówiąc, to gdyby nie Sasha, nawet bym na to nie wpadła ale powoli, lecz z wielkim bólem przyzwyczajam siebie do tej myśli - chłopak uważnie słuchał. - No więc, sądzę że moje serce zdrowo popierdoliło i chyba nie wie co robi.
  - Jesteś chora? - stęknął
  - Nie, właściwie to tak, ale nie w tym sensie. Niech to szlag - zaklęłam zakrywając twarz dłońmi.
  - W porządku, mamy czas. - powiedział spokojnie.
  - Czas tu chuj da - wybuchłam, spoglądając na Niego. - właściwie to może być nawet gorzej. - wychlipiałam. W końcu się ogarnęłam i kontynuowałam. - Chodzi o to że... mam pytanie - doszłam do wniosku że nie mogę mu tego powiedzieć. - Czy ta... piosenka była dla mnie? - zaczęłam mu się głupkowato przyglądać.
Właściwie to pytanie było na miejscu, byłam ciekawa tego, czy się mylę, czy jednak Sasha nie miała racji, ale to zdecydowanie nie był powód przyjazdu Harry'ego.
Chłopak na początku wydał głos zaskoczenia, a potem wydawał się przygnębiony.
  - Czyli jednak oglądałaś. - to nie było pytanie, raczej stwierdzenie.
  - Tak... - odpowiedziałam. - To źle?
  - Nie... - uśmiechnął się. - Po prostu myślałem że nie masz czasu na takie pierdoły, jak oglądanie naszych       koncertów.
  - Gdyby nie Sasha, nawet nie wiedziałabym że akurat go transmitują. - odpowiedziałam szczerze.
Pokiwał głową.
  - No więc... tak., ta piosenka była napisana z myślą o Tobie. - odpowiedział mi na wcześniejsze pytanie. -      Zacząłem ją pisać wtedy, kiedy ledwo Cię znałem, ale już wiedziałem że to coś wielkiego. Skończyłem ją      kilka dni temu.
Głośno przełknęłam ślinę.
  - Alex... - westchnął. - Te słowa były prosto z serca. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki byłem szczery pisząc każde słowo - zaśmiał się. - Zupełnie nie byłem sobą. A może byłem, ale nie wiedziałem że taki mogę być. - spojrzał mi w oczy. - Louis powiedział że to musi być na prawdę szczere uczucie, bo nigdy nie widział mnie takiego zaangażowanego w cokolwiek, co robiłem.
  - Louis to dobry chłopak - powiedziałam tylko.
  - Tak i to jak - zgodził się w stu procentach. - Ale reszta też coś od siebie dodała. Liam powiedział żebym      tego nie zepsuł, Niall to, co do Ciebie czuję, jest jak to, co On czuje do jedzenia...
Zachichotałam. ALEX TY POTRAFISZ CHICHOTAĆ?
  - A Zayn... Wiesz jaki jest. - mruknął.
  - Zakochany...
  - Tak, ale przysięgam Ci, że nie tak, jak ja. - pokiwał wolno głową.
  - Boże Harry... Czy możesz chociaż przez sekundę nie myśleć o                rywalizacji z Zaynem? - jęknęłam.
  - Masz rację... Postaram się ogarnąć, ale będzie trudno. - wyszczerzył się, a następnie zaczął poruszać śmiesznie brwiami, aby rozluźnić atmosferę.
  - I takiego Ciebie lubię! - uśmiechnęłam się do Niego.
Sięgnęłam po swój telefon, który zaczął wibrować, pod wpływem przychodzącej wiadomości.
Nie zgadniecie kto to napisał... Zayn.
Wiadomość brzmiała "Za każdym razem kiedy o Tobie myślę rysuję gwiazdkę. Wiesz ile już ich mam? Całe swoje niebo."
Wpatrywałam się w ekran telefonu jak głupia, kiedy oprzytomniałam pod wpływem napierającego na mnie Harry'ego, który usiłował przeczytać wiadomość.
  - Boże, nie znałem Zayna od tej strony... - przyznał ponuro, nadal patrząc w treść wiadomości.
  - Ja też nie. - przyznałam mu rację i schowałam telefon do kieszeni, bez jakiejkolwiek odpowiedzi na sms'a.
Harry nie odezwał się już ani słowem. Siedzieliśmy w całkowitej ciemności i ciszy.
  - Działa na Ciebie takie coś? - zapytał.
Wiedziałam że się zastanawia nad tym, co napisał mi Zayn. Szczerze mówiąc to ja też to robiłam. Ciągle nie mogłam zrozumieć dlaczego Malik coś do mnie czuje. Zupełnie nie ogarniałam rzeczywistości od pewnego czasu.
Wzruszyłam ramionami.
  - Nie wiem. Po raz pierwszy coś takiego dostałam.
Styles zaczął mi się przypatrywać. Nie wiem dlaczego, może dla
tego, że chciał zobaczyć czy nie kłamię?
Nie wiem.
- To oglądamy ten film? - zmienił temat
- Jaki film? - zapytałam zaskoczona ale i ucieszona że nie musimy ciągnąć tego dalej. Nie przypominam sobie aby była mowa o jakimś filmie.
Chłopak wzruszył ramionami.
- No nie wiem... Myślałem że masz coś w zanadrzu.
Patrzyłam się na Niego osłupiała. Tak szybko potrafił zmienić temat.
- No co się tak na mnie patrzysz? - zaśmiał się. - Chyba nie chcesz siedzieć w łóżku i zastanawiać się całą noc nad tym od kiedy Zayn jest taki romantyczny. - patrzył się na moją reakcję. - No, przynajmniej ja nie chcę. - mruknął i wstał z łóżka kierując się do szafki z filmami. Przysięgam, było tam ich z milion. Nie wiem po co nam tyle filmów, jak i tak nikt ich nigdy nie ogląda. Harry zaczął je szybko przeglądać zanim znalazł coś sensownego.
- O! To jest dobry film. - klapnął na brzeg łóżka pokazując mi opakowanie. - Oglądałaś?
- Gdybym miała obejrzeć te wszystkie filmy, które tutaj są, to chyba życia by mi nie starczyło...
- Czyli nie, okej. - wyjął płytę i pomaszerował do odtwarzacza.
Nie uwierzycie nad czym zaczęłam myśleć. Ja też bym w życiu nie uwierzyła.
Patrzyłam na Harry'ego, który stał teraz tyłem do mnie i próbował włączyć film. Jego nogi zaczęły mi się wydawać strasznie zgrabne. Boże, masakrycznie zgrabne. U żadnej modelki nie widziałam takich seksownych nóg a śmiało mogłam powiedzieć że widziałam przynajmniej połowę modelek na świecie. Może dlatego że one są chude jak patyki, ale jednak. Tym bardziej nigdy nie widziałam żeby chłopak miał takie zgrabne nogi, przysięgam.
Chłopak włączył film i wskoczył na kanapę pod koc. Zaczął się niesfornie wiercić, dopóki nie znalazł sobie wygodnego miejsca.
Zaczęliśmy oglądać film. Ogólnie to dopiero po fakcie uświadomiłam sobie że film jest o dwóch zakochanych osobach, które poznały się kiedyś na wakacjach w Chicago. Mieszkają po dwóch stronach świata, bo facet mieszkał na Florydzie, a kobieta mieszkała we Włoszech. Dopiero po wyjeździe z Chicago uświadomili sobie że to jest  życiowa miłość bla bla bla. Czego ja mogłam się spodziewać po Stylesie? Na pewno nie tego, że włączy mi jakiś film akcji.
- Alex... - szepnął w pewnym momencie. Zerknęłam na Niego. W ogóle nie byłam zainteresowana filmem. - Chodź tu.. - zrobił koło siebie miejsce i zaprosił mnie gestem ręki, abym się do Niego przysunęła.

___________________________________
NA WSTĘPIĘ CHCIAŁABYM WAS BARDZO PRZEPROSIĆ!
Rozdział miałam napisany już bardzo dawno, ale zupełnie zapomniałam o blogu etc...
Mam nadzieje że nie jesteście na mnie za bardzo źli... ;) Wiecie, że was kocham.
STANDARDOWO: ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM, PODPOWIADAJCIE MI CO MOŻE SIĘ WYDARZYĆ DALEJ I ZA KIM JESTEŚCIE:
ZAYNEM CZY HARRYM? :)
Loveee