Zamknął za sobą drzwi od domku.
- Gdzieś słyszałem że właśnie to we mnie lubią... - mimo że go nie widziałam, wiedziałam że się uśmiecha.
Rzucił we mnie poduszką, która wylądowała na mojej twarzy.
- Styles, ty idioto! - rzuciłam się na Niego z poduszkami i zaczęłam okładać ze wszystkich stron na ślepo.
W pewnej chwili chłopak złapał mnie za nadgarstki, rzucając wcześniej za mnie swoją poduszkę..
- Nie ładnie tak Panno Harrison, nie ładnie... - powiedział i rzucił mnie na łóżko, sam upadając obok mnie.
Byliśmy teraz na przeciwko siebie, tak że gdyby było jasno widzielibyśmy się.
- Rozumiem że propozycja nadal jest aktualna... - powtórzył.
- Chcesz ze mną spać? - obrzuciłam go złowrogim spojrzeniem.
- Nic Ci nie zrobię, obiecuję...
- No nie wiem - zaczęłam się z Nim drażnić.
- Jeśli się nie zgodzisz, zmuszony będę Cię zgwałcić! - nagle znalazł się nade mną, leżąc na poduszkach, które leżały z kolei na mnie.
- Styles... Moja przestrzeń osobista... - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak rozejrzał się.
- Coś z nią nie tak? - zapytał głupkowato.
- Naruszasz ją! - krzyknęłam, starając się go ze mnie zwalić, ale na marne.
Sasha przekręciła się z jednej strony na drugą.
- Nie krzycz tak... - zaśmiał się. - Czekam aż pozwolisz mi tutaj spać. - nie odpuszczał - Inaczej Cię zgniotę. - zagroził mi, a ja wybuchłam śmiechem.
- To śpij, ale leżysz tylko na swojej połowie i nie wtryniasz się we mnie. Bo inaczej urwę Ci to, co tam masz! - w końcu mu uległam, bezwładnie leżąc na łóżku.
- Wiedziałem że w końcu się zgodzisz - odparł uradowany chłopak i ze mnie posłusznie zszedł.
Westchnęłam i położyłam się na swojej połowie. Usłyszałam potem cichy skrzyp dobiegający ze wnętrza łóżka i poczułam wgłębienie z drugiej strony.
- A tak właściwie to dlaczego tak bardzo chciałeś tu spać? - zagadnęłam go po jakiejś chwili.
- Po pierwsze tam jest mało miejsca. Louis i Niall zabrali mi całe łóżko. - zaczął się tłumaczyć jak małe dziecko - A poza tym Sasha mówiła że jakby co to przychodzić, no więc jestem. - chyba przekręcił się w moją stronę.
Pokręciłam głową.
- Jesteś jebnięty Styles. - przypomniałam mu, w razie gdyby zapomniał.
- Ja Ciebie też kocham...
- POBUDKA! POBUDKA! POBUDKA! - do naszego domku wbił rozchulany i głośny Louis z Matt'em.
- Jeszcze pięć minutek... - poprosiłam kompletnie zaspana, zakrywając się kołdrą.
- Nie ma pięciu minutek! - krzyknął Tomlinson, ściągając ze mnie kołdrę.
- Stary ogarnij dupsko, jest 7 nad ranem! - warknął Harry, a Lou dopiero teraz zobaczył że ze mną leży.
- Harry kurwa! - tupnął aktorsko nogą. - Robię się zazdrosny!
- Ty jesteś pojebany Tomlinson! - Styles wybuchł śmiechem, a ja chcąc, nie chcąc wstałam z pozycji leżącej.
- O co chodzi? - doszedł mnie głoś Zayn'a.- WY ZA SOBĄ SPALIŚCIE?! - wydarł się na całe gardło, tak że przysięgam, niedźwiedzie w lesie pobudził.
- Tylko spaliśmy, a wy już jakieś wielkie halo kurwa. - Hazza wstał z łóżka.
- O ja pierdole... - spojrzałam na Sashe, ktora siedziała zaspana na swoim łóżku i patrzyła się na ta cala akcje jak wmurowana.
- Nic się nie wydarzyło - odezwałam się w końcu, ogarniając sterczące na wszystkie strony świata włosy. Dopiero spojrzałam na wszystkich zebranych. - A co Wy się tak kurwa gapicie? - zapytałam. - Jakaś konferencja, przesłuchanie czy coś?
- Nie przespałem się z Alex, tylko z nią spałem. Gdyby nie to że Niall i Louis zabrali mi wyro, to bym się tutaj nie zjawił. - zaczął się głupkowato tłumaczyć Styles, stojąc w samych bokserkach.
- Dobrze wiedziałeś, że była jedna dodatkowa polówka. - odezwał się oskarżycielsko się Zayn.
Patrzyłam się na tą całą sytuację z Sashą.
Dziewczyna bezgłośnie zapyta się mnie "Spaliście ze sobą?" a ja odpowiedziałam "Nie w takim sensie.".

- Wypierdalać z Naszego babskiego domku, ale to już! - krzyknęłam do Nich, pokazując gdzie są drzwi.
- Chcemy się przebrać - zakomunikowała, jakby musiała Sasha, przeciągle ziewając.
- Czekamy na zewnątrz - powiedział Liam, wypychając wszystkich po kolei z domku, wraz z łapiącym w ostatniej chwili spodnie, Harry'ego.
Przy śniadaniu siedzieliśmy już cała dziewiątką. Skacowani, fakt. Ja byłam kompletnie jak zdechlak, a do tego jeszcze to, że Styles pomimo swojej obietnicy właził na moją połowę łóżka. Spał, ale jednak!
Wesołym rozmowom, śmiechom nie było końca.
Kiedy Zayn chciał wziąć ostatnią porcje jedzenia na talerz, Horan szybko mu ją zabrał spod nosa, uciekając gdzie pieprz rośnie, a za Nim Malik, krzycząc że jest strasznie wygłodzony. Takich akcji nie było końca.

Matt i Tyson cały czas o czymś szeptali, a ja i Sasha wymienialiśmy kilka krótkich zdań po tytułem "Z kim my się zadajemy?". Najfajniejsze było to że Nasza stara paczka i nowi znajomi nie skakali sobie tym razem do gardeł. Fakt, że byłam nadal zła na Tyson'a, choć w duszy pragnęłam żeby się z Nim w końcu pogodzić, nie dawał mi spokoju. W końcu zawsze będzie moim najlepszym przyjacielem...
- O 12.00 mam samolot - zakomunikowała Sasha sprawdzając która godzina na swoim telefonie.
Liam i Louis zabrali od wszystkich plastikowe talerze i wrzucili je do przeznaczonego na to worka.
- To zbierajmy się - zarządził ten drugi. Na co wszyscy pokiwaliśmy głowami.
Wszyscy zaczęliśmy po sobie sprzątać, aby nie pozostawić jakiegokolwiek znaku naszej jedno nocnej obecności.
Razem z Niall'em i Liam'em ogarnęłam miejsce ogniska. Sasha w tym czasie poinformowała wszystkich że musi się iść gdzieś wysikać i zniknęła gdzieś w buszu. Życzyłam jej tylko powodzenia.
Louis, Zayn, Harry i Matt zaczęli sprzątać w domkach i wynosić nasze rzeczy do samochodów. Tyson, jak to On, nie robił kompletnie nic i siedział na krześle myśląc o niebieskich migdałach. Od tamtego dnia irytował mnie niemiłosiernie i mogę przysiąc że jak nigdy dotąd. Każe jego spojrzenie, odpowiedź czy gest wywoływały we mnie atak furii i złości. Smutne, ale prawdziwe.
Kiedy wszędzie było już posprzątane, a na ziemi nie leżała już kupa śmieci, jak przedtem, Sasha właśnie do nas powróciła ogłaszając wszystkim jak trudno jej było znaleźć komfortowe miejsce do zrobienia sobie toalety. Pozostawiłam to bez komentarza i tylko stłumiłam śmiech. Będzie mi jej brakowało...

- Jedziemy w takim składzie: Ja, dziewczyny i Niall w jednym - odezwał się Zayn - A w drugim Harry, Louis, Liam, Matt i Tyson
- Ja jadę swoim motocyklem - odpowiedział chłopak, którego głos dobiegał gdzieś zza mnie.
- OK - odpowiedział beznamiętnie Zayn zerkając na mnie.
- Wszyscy jedziemy na lotnisko? - zapytałam zapinając pas bezpieczeństwa, kiedy już wszyscy udaliśmy się do wyznaczonych samochodów.
Zayn odpalił silnik i skinął głową.
- Tak mi przykro Sasha że musisz się wyprowadzić właśnie teraz! - Niall'owi zebrało się na wywody - Ledwo się poznaliśmy...
- Na pewno jeszcze nie raz się zobaczymy blondasku - zapewniła o pogodnym tonem głosu, kiedy już wyjeżdżaliśmy z lasu na drogę.
Sasha właśnie doszła do swoich lekko wkurzonych rodziców i sióstr, którzy stali przy bramce.
Całą ósemką czekaliśmy na dalszy przebieg wydarzeń. Po gestach, jakie dawał jej ojciec, mogłam wywnioskować że nie jest zadowolony z tego, że wczoraj jego córka była poza domem. Ciekawe czy On był... Tak samo jak moi rodzice nią miał dla Sashy czasu, a dziewczyna zostawała czasami ze swoją jakże niemiła i zdzirowatą macochą, która właściwie leciała tylko na kasę jej ojca.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nas lekko i zostawiając przy rodzicach swoją walizkę z bagażem i do nas podeszła.
- No to chyba czas się pożegnać... - zauważyła. Było mi cholernie smutno. Dopiero teraz doszło do mnie że już jej nie będę widzieć codziennie. Zbierało mi się na płacz, więc od razu ją przytuliłam do siebie.
- Obiecaj mi że będziemy rozmawiać ze sobą na Skype, dzwonić i w miarę możliwości do siebie przylatywać. Obiecaj!
- Obiecuję Kochanie... - odparła, kiedy trzymałyśmy się w mocnym uścisku. Pojedncza łza popłynęła po moim policzku, więc ją wytarłam.
- Tak mi smutno! - przygarnął ją do siebie Louis. Potem po kolei inni dodając jakieś słowa od siebie jak to im smutno że właśnie w tym momencie muszą się już żegnać, chociaż się za bardzo nie znają. I poszła... Moja przyjaciółka właśnie odeszła zaczynając tym samym nowe życie. Zostawiając swoją przeszłość i mnie.
Wybuchłam niepohamowanym płaczem i odruchowo przytuliłam się do najbliżej stojącego mnie Zayn'a.
- Nie płacz mała, cii... - uspokajał mnie. Wbrew pozorom trochę pomagało. Właśnie w tej chwili potrzebowałam kogoś, kto mógłby mnie pocieszyć i przytulić. Zayn wydawał się był właściwą osobą.
Kiedy samolot wzbijał się w górę Tyson zmył się z naszego pola widzenia. Szczerze? To chciałam mu w tej chwili przypierdolić. Nie rozumiałam czemu się tak kurwa zachowuje. Nie obchodzi go NASZA przyjaciółka? To chuj mu w dupę.
Harry odwiózł Matt'a do domu. Chłopak powiedział mi kilka słów otuchy i podziękował za wspaniałą zabawę. Chociaż On nie zdziczał, czego nie mogłam powiedzieć o Tyson'ie.
Jechałam teraz w ciszy samochodem tylko z Zayn'em i Niall'em. Dziękowałam im w głębi duszy że się nie odzywają. Teraz chciałam mieć tylko spokój, ciszę i cztery ściany w których mogłabym popłakać.
- Papa Niall. Dziękuję że byłeś na imprezie pożegnalnej dla mojej przyjaciółki... - podziękowałam blondynowi, który właśnie wychodził z samochodu.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się. - Było na prawdę bardzo miło i cieszę się że choć trochę się do siebie zbliżyliśmy - puścił do mnie oczko i zaczął się tyłem kierować do domu 1D. Pomachałam mu.
Z przodu, gdzie swój wóz zatrzymał Harry, cała trójka wygramoliła się i zaczęła kierować za Horan'em.
- Dziękujemy za wspaniałą zabawę! - podziękował Liam.
- Było na prawdę zajebiście - dodał od siebie Louis.
- Mam nadzieję że to niedługo powtórzymy - odezwał się Harry.

- Zayn, ale ja mieszkam tam... - wskazałam za wielki dom z tyłu.
- Ale ja Cię nie odwożę do domu mała. - powiedział odrywając na chwilę wzrok od jezdni, spoglądając na mnie z cwaniackim uśmiechem.
- To gdzie jedziemy? - podniosłam jedną brew ku górze. - Dzisiaj jakoś nie mam ochoty się bawić... - dodałam patrząc przed siebie.
To, że Sasha dopiero co wyleciała z kraju wcale nie podnosiło mnie na duchu, czy nie dawało radości.
- Właśnie w tym sęk że musisz się uspokoić. - odparł przekonująco. - A tam gdzie jedziemy, to niespodzianka.
Westchnęłam tylko, a chłopak położył swoją dłoń na moim kolanie, jakby chciał podnieść mnie na duchu.
- STATEK?! - wybuchłam, kiedy już wysiedliśmy z samochodu. Wszyscy się na mnie spojrzeli jak na wariatkę. Nic w tym dziwnego.
Zayn kiwnął głową w zadowoleniu.
- Zapraszam na pokład... - wskazał na drabinki od statku i już chcieliśmy ruszyć.
- Zayn! Zayn! - rozległ się podniecony krzyk, więc się odwróciliśmy.
Przed nami stała grupka zapalonych fanek One Direction. Zanim dziewczyny, które patrzyły na Malika z zachwytem, coś z siebie wydusiły, Malikje uprzedził:
- Tak, wiem... Autografy i zdjęcia. - mruknął, po czym zabrał się szybko do roboty.
Trochę mu współczułam. Ogólnie to całemu zespołowi, bo nie mieli życia. Wszędzie te rozwrzeszczane fanki, które zrobiły by wszystko żeby tylko któregoś z Nich zobaczyć na własne oczy. Mimo to nie zrezygnowali, mimo to pną się bardziej na szczyt. W końcu o to chodzi... Aby mieli jak najdłużej miliony fanek i największy rozgłos.
- Ziemia do Alex - usłyszałam głos chłopaka, na którego dźwięk, aż podskoczyłam. - Mówiłem że już możemy iść. Fanki dostały co chciały i już poszły - uśmiechnął się zdawkowo i wsadził ręce do kieszeni swoich jeans'owych spodni.
- No to chodźmy... - bąknęłam i poszłam przodem.
- Pamiętasz jak byliśmy całym zespołem u Was na kolacji? Jeszcze się nie znaliśmy, a już się przed sobą otworzyliśmy. To było coś... niezwykłego. Czułem, jakbym znał Cię od wieków. - zaczął wspominać Zayn, kiedy już siedzieliśmy przy stoliku na pokładzie dobre 15 minut. (Ja w jego czarnym kapeluszu) - Teraz nic mi nie mówisz. Muszę się domyślać co czujesz o niektórych sprawach i co o Nich myślisz. - poskarżył się.
- Tak czasami musi być... - odezwałam się patrząc za lądem, od którego powoli odpływaliśmy.
- Ale Ty wiesz że możesz mi zaufać. Chciałbym być Twoim przyjacielem... - szatyn zakrył swoją dużą i ciepłą ręką, moją.
Westchnęłam.
- Nie wiem czy mogę Ci tak szybko zaufać Zayn. Chciałabym ale nie mogę... - posmutniałam. - Nie po tym, co zrobił mi Tyson.
- Nie możesz skreślać innych z powodu jednego zawodu. - rzekł bardzo poważnie, patrząc prosto w moje oczy. - Wiem, że to trudne, ale zaufaj mi... - błagał.
Uśmiechnęłam się do Niego lekko.

- Jesteś okropny - stwierdziłam pruderyjnie, patrząc na Niego rozbawiona.
- I tak wiem że mnie kochasz - puścił w moim kierunku oczko, klikając coś na swoim telefonie.
- Nie bądź taki do przodu, bo Ci z tyłu zabraknie - odparłam z przekąsem i pokazałam mu język.
To było miłe popołudnie, pomijając fakt że moja najlepsza przyjaciółka właśnie mnie opuściła. Znając życie na zawsze.
Szczerze powiedziawszy bardzo polubiłam Zayn'a. Stał się dla mnie bardzo bliską mi osobą, która rozbawia mnie wtedy, kiedy tego potrzebuję. Ale czy tak będzie już zawsze? A może Zayn okażę się być taki jak Tyson? Chciałabym w to nie wierzyć...
C.D.N
____________________________________________________________
Cześć Wam Kochani :) Mam nadzieję że cały czas dostarczam Wam jakiejś dozy zaciekawienia, ekscytacji czy też ciekawości co wydarzy się w następnym rozdziale. Wiem że ciągnę to w nieskończoność, ale taka jest już moja wizja. Mam nadzieję że Was nie zanudzam i mnie choć trochę rozumiecie. :) x
Swoimi komentarzami dajecie mi taką siłę i chęć pisania dalszego ciągu tej historii. To jest na prawdę budujące i wspaniałe :) DZIĘKUJĘ! ♥
Czy Alex zaprzyjaźni się z Zayn'em?
Jak poradzi sobie ze "stratą" Sashy?
Czy Tyson zrobi coś, co ją przekona do wybaczenia mu?
Czy Harry choć trochę zbliży się do Alex?
ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :) 25 komentarzy - ciąg dalszy x