niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział XIV cz.1

Z perspektywy Sashy


 - Cześć Zayn... - powitałam chłopaka niepewnie. 
 - Sasha? - był najwyraźniej zdziwiony tym, że dzwonię - Coś się stało? Z Alex wszystko w porządku? - zaczął panikować.
Westchnęłam. Chłopak na prawdę kochał moją przyjaciółkę, a ja chciałam mu teraz tylko pomóc. 
 - Z Alex wszystko okej. - powiedziałam - Mógłbyś przyjechać? Muszę z Tobą poważnie porozmawiać. 
 - Och? - wydusił. - Mmm, tak, mogę przyjechać, ale gdzie? Do Kanady? - zapytał z niedowierzaniem - Wiesz.. Mamy swój odrzutowiec, ale myślę, że zajęłoby mi to dłuższą chwilkę i...
 - Jestem u Alex - przerwałam mu.
 - Jak to? 
 - Nie ważne. Dowiesz się wszystkiego jak przyjedziesz. 
Chwila ciszy. 
 - Czy jest tam z Tobą Alex? - zapytał podejrzliwie.
 - Nie, ona o niczym nie wie. Pojechała na miasto...
Westchnął. 
 - Będę za 10 minut. 
 - Cześć - rozłączyłam się i opadłam zmęczona na kanapę. 
Nie miałam pomysłu na to, co mu powiem, ale muszę jakoś w tej sprawie zadziałać. Od tego są chyba przyjaciele, co nie? 


***


Dzwonek do drzwi. 
 - Wchodź, są otwarte! - krzyczę. Jolin bawi się spokojnie w ogrodzie z Lily i Georgiem, więc na razie mam spokój. 
 - Cześć Sasha - Zayn niepewnie drapie się w tył głowy. 
 - Cześć - uśmiecham się serdecznie - Siadaj - mówię mu i sama rzucam się na kanapę. 
 - No więc... o co chodzi? - marszczy brwi. - Nie bardzo wiem, czemu chciałaś ze mną porozmawiać. 
Kładę ręce na udach. 
 - Słuchaj Malik. Nie chcę obijać w bawełnę. - chłopak kiwa głową, nadal wyraźnie zaintrygowany moim telefonem. - Ale myślę, że zamiast użalać się nad sobą i walić focha na Alex, powinieneś zadziałać. 
Westchnął. 
 - A więc o to chodzi... 
 - A o co innego ma chodzić? - żachnęłam się.
Chłopak przekręca się tak, że teraz siedzi zwrócony w moją stronę. 
 - Słuchaj... To trochę trudne nie uważasz? - syczy. - Alex już wybrała.. 
 - Alex nikogo nie wybrała. W tym jest problem! - wybucham rozdrażniona jego zachwianą pewnością siebie. 
Jezu, co z człowiekiem robi miłość. W jednej chwili, z pewnego siebie alvaro, facet zamienia się w miękką pizdeczkę. 
Mulat patrzy na mnie z zaskoczeniem. 
 - Co chcesz przez to powiedzieć? 
Wzdycham, spuszczając trochę z tonu. Czemu on musi udawać w tej chwili idiotę? 
 - Prawda jest taka, że Al, nie umie pomiędzy Wami wybrać. 
Chłopak chamsko parsknął. 
 - Nie wydaję mi się. Wiem, co wczoraj widziałem. - uśmiecha się z wyraźnie zarysowanym grymasem bólu i żalu. 
Automatycznie robi mi się go szkoda, pomimo tego, że robi z igły widły, ale nie mogę go teraz pocieszać, podczas gdy bitwa nadal trwa. 
  - Słuchaj. - postanawiam w końcu przemówić mu do tego głupiego łba. - Jeśli masz takie  nastawienie, to ja Ci szczerze życzę powodzenia, ale to nie jest ten Zayn Malik, jakiego znam i  kojarzę. - wytykam w Niego placem. - Albo weźmiesz się w garść, albo pożegnaj się z Alex i daj  sobie raz na zawsze spokój. I miej żal do samego siebie, bo to ty spierdolisz sprawę, a nie ona, czy  Harry. - na dźwięk jego imienia, chłopak zaciska dłonie w pięści. - Chcesz już przez cała swoją  zespołową kadencję patrzeć, jak na bankietach, czy jakichś innych pierdołowatych przyjęciach, Alex  przychodzi w towarzystwie Stylesa, a nie Ciebie? - pytam. 
Przez twarz chłopaka przebiega cień determinacji. Widać, że moje słowa wbiły mu się w czaszkę i bierze je pod uwagę. W duchu dziękuję sobie za to, że tym razem mój mózg ze mną współgra. 
  - Ja myślę, więc teraz zabieraj swoją Malikową dupę i bierz się w garść. Bo to ty jesteś panem  swojego losu. To twoja decyzja, czy uda Ci się z Alex, czy nie. I wszystko teraz leży w twoich  rękach. - motywuję go, wstając razem z Nim z kanapy. 
  - No, ale co ja mam teraz zrobić? - pyta nagle. 
Wzdycham i ponownie opadam na kanapę. 
  - Nad tym jeszcze nie pomyślałam. - mówię. - Widzisz ile musiało czasu mi zając ułożenie wcześniejszej przemowy. 
Chłopak lekko się uśmiecha i ponownie siada na swoim miejscu. 
Po chwili dostaję smsa. 
  - To od Alex - mówię. 

Po przeczytaniu wiadomości dostaję olśnienia. 
  - Słuchaj Zayn. Alex zaraz będzie w domu, więc musisz się stąd zmywać. - chłopak spanikowany od razu wstaje z kanapy i ją obchodzi, kierując się ku wyjścia. Zatrzymuję go jednak. - Bądź w Eksaliburze o 10. - mówię - Ubierz jakieś fajne ciuszki i ładnie się wypachnij, a Alex będzie twoja. - puszczam mu oko. 
  - Czy ja mam ją uwieść po pijaku? - jęknął. - To jest twój plan? - pyta zrezygnowany. 
  - To pierwszy etap planu - mierzę go wzrokiem. - I nie marudź, bo w przeciwieństwie do Ciebie coś robię. 
Chłopak przewraca oczami, wyraźnie rozbawiony. 
  - Dobra, wynocha. - wypycham go z domu. - Muszę zrobić się na bóstwo. 
Zayn stoi rozbawiony przed drzwiami z założonymi rękoma na piersi. 
  - No już! Mamy godzinę, a ty musisz dobrze wyglądać. 
Chłopak podnosi wyniośle jedną z brwi.  
  - Ja zawsze dobrze wyglądam. 
  - Tak, tak Malik. - wznoszę oczy ku niebu i zamykam drzwi. 
Czas się dobrze zabawić!


Rozdział XIII cz.2

 ~ALEX POV~

 Obudziły mnie jakieś głośne odgłosy. Co do..?
  Przetarłam oczy i wstałam z łóżka, na którym nie było już Stylesa. Włożyłam stopy w kapcie, naciągnęłam na siebie szlafrok, który jakimś cudem miałam na sobie i poszłam szybko do jadalni, zobaczyć co się dzieje.
  Po chwili moim oczom ukazał się widok szarpiących się chłopaków - Harry'ego i Zayna.
Co tutaj robi Zayn?
- Co wy wyprawiacie?! - wrzasnęłam, ale nie zwrócili na mnie nawet najmniejszej uwagi.
 Zayn wymierzył Hazzie siarczystego kopniaka w kolano, tak, że tamten upadł z łoskotem na ziemię, ale zaraz szybko wstał, żeby tamtemu przywalić z pięści w brzuch.
 Miałam tego dosyć. Szybko podbiegłam żeby ich rozdzielić. Jednak mi się nie udało.
Cała zdenerwowana odeszłam od nich, odgarniając sobie niesforne włosy z twarzy.
- Harry, Zayn wypieprzajcie z mojego domu! - byłam na nich taka wściekła, a jednocześnie było mi przykro, że Zayn musiał zobaczyć scenę, w której śpię wtulona w Stylesa. To nie miało być tak.
  Chłopcy dali sobie za wygraną. Finalnie Harry'emu ciekła krew z nosa, a Zayn miał poszarpane ubrania. Styles wytarł krew rękawem i patrzył z zaciętością na Malika.
- A mogę chociaż kurwa umyć ręce?! - wrzasnął Zayn i po chwili spojrzawszy na tamtego zabójczym wzrokiem pomaszerował do łazienki.
  Zdenerwowany Harry zabrał swój telefon ze stolika przy tv, kurtkę i wyszedł z mieszkania głośno zatrzaskując za sobą drzwi, spoglądając na mnie przez ułamek sekundy.
  Roztrzęsiona ze zdenerwowania poszłam w kierunku otwartej łazienki, w której przebywał Zayn.
Z założonymi rękami oparłam głowę o framugę drzwi i przyglądałam się temu, co robi.
Czerwona koszulka w kratę cała była pognieciona i podarta, spodnie rozdarte w lewej nogawce. Ręce miał we krwi. Nie wiedziałam czy swojej, czy Harry'ego.
  Spojrzałam na jego twarz w odbiciu lustra. Wykrzywiona była złością i żalem. Wprawdzie był zły na tamtego ale jestem pewna, że na mnie bardziej. W końcu, gdyby nie ja...
  - Zayn.. - zaczęłam ale mi przerwał.
  - Alex, daj mi spokój. - wyszedłszy z łazienki, nawet na mnie nie spojrzał. Po chwili wyszedł z domu zdecydowanym krokiem. I już go nie było.
  Usłyszałam jeszcze głośny pisk opon, ale nie wiem czy samochodu Harry'ego, czy pojazdu na którym przyjechał Zayn. Szczerze powiedziawszy, miałam już to wszystko w dupie. Byłam zła, smutna, miałam poczucie winy. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
  Usiadłam na kanapie w salonie i sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer do Zayna i napisałam mu jedną, krótką wiadomość. "Przepraszam."
Co miałam innego napisać? Że to nie było tak, jak myśli? Bzdura. Każdy głupiec widziałby ten obrazek w ten sam sposób. Innego wytłumaczenia nie było.
  Siedząc tak przez jakiś czas, czekając jak głupia na jego odpowiedź, mimo, że wiedziałam, że takowej nie dostanę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Czyżby któryś z nich wrócił?
  Chciałam otworzyć drzwi, ale przybysz sam już to zrobił.
  - Zayn? - zapytałam z nadzieją, kierując się w stronę drzwi w ciągłym półmroku.
  - Zgaduj dalej... 
  - Sasha!
 Gdy wyłoniła się z ciemności z wielkim uśmiechem na twarzy, od razu przygarnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.
 - Co tak długo nie otwierałaś? Cukierki chowałaś co? - zapytała - Gdzie one są? - zaczęła się wygłupiać.
 Parsknęłam śmiechem. Tak bardzo mi jej brakowało. Włączyłam światło.
Dziewczyna ubrana była w czarny wielki sweter, krótkie jeansowe spodenki i czarne glany. Wróciłam do jej twarzy. Wyjazd do Kanady zdecydowanie jej służył! Była opalona i.. czy ona podcięła włosy?!
 - Co ty tutaj robisz? Wróciliście już?
 Dziewczyna pokręciła smutno głową.
 -  Jestem tu z Jolin.
Mała dziewczynka wyszła zza siostry niepewnym krokiem.
- Heej Jolin! - wzięłam ją na ręce, a mała zaczęła się uśmiechać. - Musisz mi zaraz wszystko opowiedzieć.

***

- Chcesz coś do picia? - pytam dziewczynę, wyjmując waniliową Coca Cole z lodówki. 
- Po proszę wodę z lodem.. - mówi, siadając na kanapie, wracając wcześniej z pokoju na górze, gdzie usypiała małą. 
Siadam obok niej, podając szklankę. 
- No to mów. - zachęcam ją i biorę łyk dobrze schłodzonego picia. Sprawdzam szybko telefon i z przykrością stwierdzam, że nie ma tam żadnej wiadomości.
 Sasha podkuliła nogi pod siebie.
- Wyjeżdżając rodzice zarzekali się, że teraz będzie inaczej, że będą z nami spędzać więcej czasu, że będzie tylko lepiej.. Ha, nic bardziej mylnego - żachnęła się, popijając duży łyk wody. - Tak naprawdę było tak samo jak tutaj.. - stwierdza z goryczą - Tyle, że ty, Matt i... - przerwała. Imię Louisa zawisło w powietrzu. - byliście daleko... 
Uśmiechnęłam się do niej. Na szczęście, nie tylko ja tęskniłam.
- Więc, co chcesz teraz zrobić?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
 - Pomyślałam, że mogłybyśmy przez jakiś czas pomieszkać z Tobą, podczas gdy nie wymyślę, jakiegoś mądrzejszego planu. - spojrzała na mnie niepewnie.
Położyłam jej rękę na ramieniu.
 - Jeśli o to chodzi, to wiesz, że nie ma problemu. - uśmiechnęłam się do niej. - Boję się tylko konsekwencji. Dobrze wiesz, że twój ojciec nie puści tego płazem. - dodałam.
Sasha pokiwała wolno głową, doskonale zdając sobie sprawę z moich słów.
 - A co robił tutaj Zayn? - zapytała po chwili, wyraźnie zaciekawiona.
Westchnęłam.
 - Też chciałabym to wiedzieć. - dziewczyna popatrzyła się na mnie zaintrygowana. - Po widzianym koncercie, chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Harrym, żeby z nim wszystko wyjaśnić.
 - I co? - weszła mi w słowo.
Pokręciłam głową.
 - Sprawa ciągle wisi nie zamknięta i niewyjaśniona.
 - No dobra, ale jaki udział ma w tym wszystkim Zayn? - pyta zbita z tropu.
Poprawiłam się na siedzeniu.
 - Gdy się obudziłam, Zayn już tu był. - wyjaśniłam. - Tłukli się.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, jak spodki.
 - Co takiego?
Pokiwałam głową.
 - Zasnęłam z Hazzą na tej kanapie, podczas oglądania jednego z filmów. - poklepałam jej siedzenie - Zayn zobaczył nas w tej dwuznacznej sytuacji i prawdopodobnie wybuchł.
 - A jak się tutaj dostał, nie budząc Stephana i reszty?
 - To jest dla mnie zagadką... - mruknęłam.
Przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Byłam zbyt wściekła na siebie samą, za to wszystko, co się tutaj wydarzyło i dociekliwość zeszła na drugi plan.
 - Z przyjaciół we wrogów... - skwitowała westchnieniem Sasha, kręcąc z niedowierzaniem głową. Upiła resztkę picia i odstawiła ją na mahoniowy stolik przed nami.
 - Już nie wiem co mam robić, Sasha - oparłam głowę o jej policzek, zdając sobie sprawę z mojej bezradności.
 Dziewczyna objęła mnie ramieniem.
 - A co podpowiada Ci serce? - pyta.
Zamykam oczy, próbując się w nie wsłuchać. Niestety żadnego konkretnego impulsu.
 - Nie wiem. Zagłuszone jest chyba przez zdrowy rozsądek.
 - W takim razie, co on ci mówi? - odsuwa mnie o kilka centymetrów i wyczekuje odpowiedzi.
 - Żebym dała sobie spokój z obydwoma.
 - Dlaczego?
 - Ponieważ nie umiem jednoznacznie wybrać jednego, a nie chcę ranić ich obydwu.
Brakowało mi tego, że nie mogłam się nikomu wygadać.
 - Ale czy jeśli odsuniesz ich obydwu od siebie, to nie pęknie Ci serce? W końcu ich kochasz... - szepcze
 - W tym problem. - mówię - Nie umiem wybrać z pomiędzy ich dwóch, bo jeśli wybiorę Harry'ego, to ucierpi na tym Zayn, a jeśli odwrotnie, to Harry sobie tego nie wybaczy.
 - Zrób jak uważasz. - znowu przygarnia mnie do siebie - Ale jakiej nie podejmiesz decyzji, wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać.




środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział XXIII cz.1

~ZAYN POV~


 Wróciłem najwcześniej. Nie miałem ochoty na to całe przedstawienie i udawanie, że wszystko ze mną w porządku. 
 Zupełnie na spontanie wyszedłem ze swojego mieszkania, wziąłem swój motor i ruszyłem. Nie wiedziałem gdzie, nie wiedziałem po co. Muszę pomyśleć. 
 Od pewnego czasu moje życie diametralnie się zmieniło. Przedtem tak naprawdę już nie wiedziałem czego chce. Spełniłem swoje największe marzenie, żeby śpiewać. Ale z kim miałem dzielić to szczęście? Rodzina to nie było chyba wszystko. Przyzwyczaili się do mojej sławy, tego, że nie ma mnie miesiącami w domu, że jestem rozpoznawalny, że robię to, co kocham ale miałem pustkę. Czegoś mi brakowało. I wtedy pojawiła się Alex. Przewróciła moje życie do góry nogami, w dniu, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
 To było właśnie to. Zmieniłem kierunek, kierując się do jej domu. Licznik dawno przekraczał 100km/h, a prędkość ciągle rosła. Nie przejmowałem się tym. Musiałem szybko ją zobaczyć.
 Skręciłem w Vazon Bay z głośnym piskiem opon. Ulica była pusta i cicha. W sumie nic dziwnego. Zegarek wskazywał 2.00 w nocy. 
 Ostatni skręt. I jestem. Spojrzałem na dom. Żadne światło nie było zapalone. Zdałem sobie sprawę, że pewnie śpi i szanse na to, by się z nią dziś spotkać, są nikłe. 
 - Zayn jesteś idiotą - skarciłem się na głos.
 Zastanawiałem się co mam zrobić w tym wypadku. Siedziałem tak 5 minut, non stop sprawdzając, czy aby na pewno śpi.
Ostatecznie stwierdziłem, że jestem zbyt uparty, nawet jak na swój umysł i nie odjadę stąd, dopóki się z nią nie spotkam. To było ważniejsze. 
 Zszedłem z motoru, pozostawiając go na podjeździe i ruszyłem w stronę bramy. Nie chciałem niepotrzebnie nikogo budzić, więc wspiąłem się na ogrodzenie i szybko je przeskoczyłem. 
 Już byłem po drugiej stronie. Nie wiedziałem co jej powiem, gdy zupełnie zaspana i wkurzona będzie na mnie krzyczeć, pytając się, co robię tutaj w środku nocy i jak wszedłem. 
 Poszedłem za tyły domu i upewniłem się, że pamiętam, z której strony ma pokój. Bingo. 
 Omiotłem wzrokiem cały ogród w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi posłużyć jako drabina, bowiem Alex miała swój pokój na 2 piętrze. Pomyślałem, że mógłbym wykorzystać kratę na róże. 
 Wdrapywałem się szybko i stanowczo. Nie zważając na to, że kaleczę sobie dłonie, psuję ciuchy, wchodziłem dalej. Jednym, szybkim ruchem wskoczyłem przez barierki na balkon. Spojrzałem na swoje ręce, całe we krwi, toteż starałem się niczego nie dotykać. 
 Otworzyłem balkon łokciem, a następie zamknąłem go nogą. Spojrzałem na łóżko. Ku mojemu zdziwieniu nikogo w Nim nie było. 
Gdzie ona jest?
 Pomaszerowałem zdezorientowany przez całą długość pokoju, rozglądając się na wszystkie strony. Na ścianach były pojedynczo umieszczone zdjęcia; To, z pożegnania Sashy, gdzie byliśmy wszyscy, nawet ten palant Tyson. Uśmiechnąłem się. Na zdjęciu widać nawet, że Alex i Sasha przed chwilą przestały płakać. Następne zdjęcie było z naszego rejsu statkiem. Poczułem
ukłucie w sercu. Czułem, jakby to było wieki temu. Tęskniłem za tą bliskością z Alex. Reszta zdjęć była z jej młodości, poszczególnych ważnych dla niej wspomnień.
 Oglądając te zdjęcia, czułem, że ją lepiej poznaje. Myślę, że nigdy by mi o tym wszystkim sama nie opowiedziała. Niestety.
 Wyszedłem z pokoju, na palcach. Pomimo, że byłem prawie pewien, że rodziców Alex nie ma w domu, nie chciałem w razie czego nikogo niepotrzebnie obudzić. 
 Skierowałem się w stronę schodów. Nagle usłyszałem warczenie.
 Spojrzałem w stronę wydobywającego się dźwięku. Pies Emily leżał na końcu korytarza i obserwował, co robię. 
 Przyłożyłem palec do ust. 
 - Shshshsh - o dziwo pies umilkł. 
 Zacząłem schodzić na dół po schodach. 
 Może jest w salonie? Skierowałem się w jego stronę bardzo podekscytowany, że w końcu ją zobaczę i zamarłem.
 Mimo, że był mrok dostrzegłem, że dziewczyna śpi. Ale nie sama. Zacząłem drżeć ze zdenerwowania. Dlaczego?
 Zayn uspokój się. 
 - No nie kurwa, no nie! - nie wytrzymałem. 
 Dziewczyna leżała w towarzystwie jaśnie wielmożnego pana Harolda Stylesa!
 - Wstawaj skurwysynie! Twój czas się skończył! - zacząłem Nim potrząsać. Chłopak po chwili się ocknął. 
 - Zayn? Co ty tu robisz? - szepnął, sprawdzając czy Alex nadal śpi. 
 - Na wycieczce jestem. - warknąłem, przechodząc do holu.
 - Nie drzyj się, daj Alex spokojnie spać. - zaczął mnie uciszać.
Przymknąłem się. Chociaż byłem wściekły, nie chciałem jej obudzić. Na razie.
 - Posłuchaj, to chyba nie jest czas i miejsce na twoje problemy z zazdrością - odezwał się Harry, odchodząc od śpiącej dziewczyny.
 - Co ty możesz wiedzieć o zazdrości? - żachnąłem się na niego - Widzę, że świetnie sobie radzisz.
Chłopak pokręcił głową i głośno westchnął.
 - To nie moja wina. Serce nie sługa... - wyjaśnił pisarsko.
 Parsknąłem śmiechem.
 - Jesteś żałosny.
 - Dlaczego? Bo się zakochałem? - zapytał. - Bo Alex sama do mnie napisała, czy moglibyśmy się spotkać? - teraz to on się zaśmiał. - Przykro mi Zayn.
 Sama wyszła z inicjatywą spotkania? Nie chciałem w to wierzyć.
 - Umiesz się tylko wpieprzać w nie swoje sprawy. Tam, gdzie nikt cię nie chce - zacząłem się do niego przybliżać. - Zawsze wszystko psujesz. Zawsze musisz być w centrum uwagi. - zaśmiałem się ironicznie - No tak, bo przecież Harry Styles, największa gwiazda w zespole One Direction musi zawsze być na pierwszym miejscu.
 - Ty nic nie rozumiesz. Ja ją kocham.
 - Kochasz? - wybuchłem śmiechem - Nie wiesz co znaczy kochać Harry. Zainteresowałeś się Alex, tylko dlatego że jest według Ciebie ładna. - spojrzałem mu w oczy - Tylko na wygląd lecisz.
 Wiedziałem, że go tym zdenerwuje, że od razu się na mnie rzuci, ale miałem to głęboko w dupie. Zwisało mi to i powiewało. Od pewnego czasu jest dla mnie konkurencją.. wrogiem. Nie chciałem mu pozwolić na odbicie mi Alex, nawet dlatego, że jest (był) moim przyjacielem. Teraz się to nie liczyło.
 Chłopak od razu zareagował. Popchnął mnie na blat w kuchni, o który walnąłem plecami, co wywołało duży huk.
- Zabawa się zaczyna - mruknąłem zacięcie, podwijając rękawy koszuli.
 Zaczęliśmy się szarpać. Co rusz któryś z nas obijał się o jakiś przedmiot, czy ścianę, wywołując kolejny głośny jazgot.
 - Co wy wyprawiacie?!


wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział XXII


- Co ty tutaj robisz?! - wydusiłam z siebie zaskoczona.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie, nadal opierając się o framugę drzwi z założonymi rękoma.
  - Przyjechałem tylko, jak odczytałem Twoją wiadomość - odparł, wzruszając ramionami. - Czyli zaraz po        zejściu ze sceny - sprostował trochę urażony, tym, że pewnie go nie oglądałam.
Westchnęłam. Oglądałam i żałuję...
  - Jednak pieniądze dają wiele możliwości. - dodał
  - Ale nie są najważniejsze - mruknęłam, podpierając się pod boki.
Wzruszył ramionami.
  - Ale bez nich niczego się nie zrobić - powiedzieliśmy w tym samym momencie i parsknęliśmy śmiechem.
  - To.. zaprosisz mnie do środka czy będziemy tu tak stać? - zapytał poprawiając sobie grzywkę, która teraz jak na złość nie dawała mu spokoju i co rusz opadała na oczy. Zerknął gdzieś za mnie.
  - Och, przepraszam Wielmożny Panie Vondupersztajn... - zaprosiłam go aktorskim gestem do środka, wznosząc oczy ku górze.
  - Vondupersztajn? - zaczął się nabijać, ściągając swój zielony płaszcz z siebie i wieszając na wieszaku.
Udałam że nie słyszałam i podreptałam do kuchni.
Brunet zaraz pomaszerował za mną i przysiadł przy ladzie.
Otworzyłam lodówkę, znalazłam mleko które postawiłam obok Niego, następnie wyjęłam z szafki kolorowe płatki i wsypałam je do wcześniej wyjętej miseczki, ciągle obserwowana pod bacznym wzrokiem Stylesa.
Odłożywszy mleko z powrotem, usiadłam na przeciw Niego i zajęłam się jedzeniem, co w istocie było jedyną wymówką aby mieć więcej czasu na rozpracowanie sobie w głowie mowy wyjaśniającej mojego sms'a.
Jego wzrok wywiercał mnie na wylot. Zaczęło mnie to strasznie irytować. Nie lubię jak ktoś patrzy, jak jem, zwłaszcza że robię to bardzo niezdarnie i często mi coś wypada.
  - Czy możesz łaskawie przestać się tak na mnie gapić? - warknęłam, wypluwając częściową zawartość mojej buzi.
  - Wiesz że jesteś urocza, kiedy się tak złościsz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - A Twoja niezdarność jest taka słodka...
  - Bomba, widzę że love story level hard - mruknęłam ledwo słyszalnie, grzebiąc łyżką w misce.
  - Co? - zapytał niemal od razu.
  - Nic, nic...
  - A ja sądzę że coś słyszałem. - nie dawał za wygraną.
  - Musiało Ci się coś przesłyszeć - uśmiechnęłam się łobuzersko - Wiesz            Styles, schizofrenia to nie przelewki. - zadrwiłam z Niego, połykając to, co miałam w buzi.
  - Tak? - uśmiechnął się, po chwili znajdując się przede mną. Jego ręce zaraz mnie oplotły, tylko po to, żeby po chwili zacząć mnie łaskotać.
Zaczęłam mimowolnie się drzeć i wyrywać.
Po chwili wylądowaliśmy na podłodze a ja, nadal nie przerwanie się śmiejąc. W myślach zaklinałam osobę, która powiedziała mu że mam łaskotki. Jak ja tego nienawidziłam... szkoda gadać.
  - Prze - przestań! - zaczęłam go błagać, bo przysięgam, było blisko tego, żebym się posikała.
  - Zrozum... nie mogę tak po prostu Cię puścić. - mówił. - Więc skoro tak bardzo chcesz abym przestał,        musisz coś dla mnie zrobić.
  - Cooo?
  - Hmm... Niech no pomyślę. - jedną ręką zaczął się "drapać po brodzie", ale druga nadal mnie łaskotała.
  - Błagam, przestań! - do czego to doszło. Żebym musiała go błagać? 
  - Myślę, ze zwykły buziak zaspokoi moje obecne pragnienia. - puścił mi oczko, nie słysząc moich jęków.
  - Ok... - Harry przestał mnie łaskotać, ale nadal pozostawał w stanie gotowości.
Już chciałam uciec, kiedy złapał mnie za nadgarstki i zatrzymał.
  - Kurwa... - zaklęłam.
Loczek zaczął pukać palcem w swój prawy policzek.
Chcąc, nie chcąc musiałam to zrobić, więc zamknęłam oczy i szybko cmoknęłam go w policzek, aby dał mi w końcu spokój.
Broń Boże jeszcze by wznowił te tortury..
  - No... to co mówiłaś? - zajął wcześniejsze miejsce z uśmiechem triumfu.
  - Nie ważne - znowu zajęłam się niedokończonymi płatkami.
Do chwili, kiedy ich nie dokończyłam, siedzieliśmy w ciszy, ale taka cisza mi odpowiadała.
Chłopak cierpliwie czekał aż zacznę temat, który był powodem jego przyjazdu.
Przygryzłam wargę, nieco zaniepokojona.
  - Więc... - ucięłam
  - Ten dzień musi zostać zapisany w kalendarzu. OTO ALEX HARRISON PO RAZ PIERWSZY NIE WIE CO POWIEDZIEĆ - sięgnął po swój telefon i zaczął na nim coś wystukiwać.
  - Cha cha cha, bardzo zabawne - zgromiłam go wzrokiem. Chłopak nadal zajęty był swoim telefonem, zapewne zapisywał ten dzień w kalendarzu - Dobra, skoro tak, to chciałam Ci powiedzieć że pierwszy raz nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem jak to wytłumaczyć, ale boję się najgorszego. Szczerze mówiąc, to gdyby nie Sasha, nawet bym na to nie wpadła ale powoli, lecz z wielkim bólem przyzwyczajam siebie do tej myśli - chłopak uważnie słuchał. - No więc, sądzę że moje serce zdrowo popierdoliło i chyba nie wie co robi.
  - Jesteś chora? - stęknął
  - Nie, właściwie to tak, ale nie w tym sensie. Niech to szlag - zaklęłam zakrywając twarz dłońmi.
  - W porządku, mamy czas. - powiedział spokojnie.
  - Czas tu chuj da - wybuchłam, spoglądając na Niego. - właściwie to może być nawet gorzej. - wychlipiałam. W końcu się ogarnęłam i kontynuowałam. - Chodzi o to że... mam pytanie - doszłam do wniosku że nie mogę mu tego powiedzieć. - Czy ta... piosenka była dla mnie? - zaczęłam mu się głupkowato przyglądać.
Właściwie to pytanie było na miejscu, byłam ciekawa tego, czy się mylę, czy jednak Sasha nie miała racji, ale to zdecydowanie nie był powód przyjazdu Harry'ego.
Chłopak na początku wydał głos zaskoczenia, a potem wydawał się przygnębiony.
  - Czyli jednak oglądałaś. - to nie było pytanie, raczej stwierdzenie.
  - Tak... - odpowiedziałam. - To źle?
  - Nie... - uśmiechnął się. - Po prostu myślałem że nie masz czasu na takie pierdoły, jak oglądanie naszych       koncertów.
  - Gdyby nie Sasha, nawet nie wiedziałabym że akurat go transmitują. - odpowiedziałam szczerze.
Pokiwał głową.
  - No więc... tak., ta piosenka była napisana z myślą o Tobie. - odpowiedział mi na wcześniejsze pytanie. -      Zacząłem ją pisać wtedy, kiedy ledwo Cię znałem, ale już wiedziałem że to coś wielkiego. Skończyłem ją      kilka dni temu.
Głośno przełknęłam ślinę.
  - Alex... - westchnął. - Te słowa były prosto z serca. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki byłem szczery pisząc każde słowo - zaśmiał się. - Zupełnie nie byłem sobą. A może byłem, ale nie wiedziałem że taki mogę być. - spojrzał mi w oczy. - Louis powiedział że to musi być na prawdę szczere uczucie, bo nigdy nie widział mnie takiego zaangażowanego w cokolwiek, co robiłem.
  - Louis to dobry chłopak - powiedziałam tylko.
  - Tak i to jak - zgodził się w stu procentach. - Ale reszta też coś od siebie dodała. Liam powiedział żebym      tego nie zepsuł, Niall to, co do Ciebie czuję, jest jak to, co On czuje do jedzenia...
Zachichotałam. ALEX TY POTRAFISZ CHICHOTAĆ?
  - A Zayn... Wiesz jaki jest. - mruknął.
  - Zakochany...
  - Tak, ale przysięgam Ci, że nie tak, jak ja. - pokiwał wolno głową.
  - Boże Harry... Czy możesz chociaż przez sekundę nie myśleć o                rywalizacji z Zaynem? - jęknęłam.
  - Masz rację... Postaram się ogarnąć, ale będzie trudno. - wyszczerzył się, a następnie zaczął poruszać śmiesznie brwiami, aby rozluźnić atmosferę.
  - I takiego Ciebie lubię! - uśmiechnęłam się do Niego.
Sięgnęłam po swój telefon, który zaczął wibrować, pod wpływem przychodzącej wiadomości.
Nie zgadniecie kto to napisał... Zayn.
Wiadomość brzmiała "Za każdym razem kiedy o Tobie myślę rysuję gwiazdkę. Wiesz ile już ich mam? Całe swoje niebo."
Wpatrywałam się w ekran telefonu jak głupia, kiedy oprzytomniałam pod wpływem napierającego na mnie Harry'ego, który usiłował przeczytać wiadomość.
  - Boże, nie znałem Zayna od tej strony... - przyznał ponuro, nadal patrząc w treść wiadomości.
  - Ja też nie. - przyznałam mu rację i schowałam telefon do kieszeni, bez jakiejkolwiek odpowiedzi na sms'a.
Harry nie odezwał się już ani słowem. Siedzieliśmy w całkowitej ciemności i ciszy.
  - Działa na Ciebie takie coś? - zapytał.
Wiedziałam że się zastanawia nad tym, co napisał mi Zayn. Szczerze mówiąc to ja też to robiłam. Ciągle nie mogłam zrozumieć dlaczego Malik coś do mnie czuje. Zupełnie nie ogarniałam rzeczywistości od pewnego czasu.
Wzruszyłam ramionami.
  - Nie wiem. Po raz pierwszy coś takiego dostałam.
Styles zaczął mi się przypatrywać. Nie wiem dlaczego, może dla
tego, że chciał zobaczyć czy nie kłamię?
Nie wiem.
- To oglądamy ten film? - zmienił temat
- Jaki film? - zapytałam zaskoczona ale i ucieszona że nie musimy ciągnąć tego dalej. Nie przypominam sobie aby była mowa o jakimś filmie.
Chłopak wzruszył ramionami.
- No nie wiem... Myślałem że masz coś w zanadrzu.
Patrzyłam się na Niego osłupiała. Tak szybko potrafił zmienić temat.
- No co się tak na mnie patrzysz? - zaśmiał się. - Chyba nie chcesz siedzieć w łóżku i zastanawiać się całą noc nad tym od kiedy Zayn jest taki romantyczny. - patrzył się na moją reakcję. - No, przynajmniej ja nie chcę. - mruknął i wstał z łóżka kierując się do szafki z filmami. Przysięgam, było tam ich z milion. Nie wiem po co nam tyle filmów, jak i tak nikt ich nigdy nie ogląda. Harry zaczął je szybko przeglądać zanim znalazł coś sensownego.
- O! To jest dobry film. - klapnął na brzeg łóżka pokazując mi opakowanie. - Oglądałaś?
- Gdybym miała obejrzeć te wszystkie filmy, które tutaj są, to chyba życia by mi nie starczyło...
- Czyli nie, okej. - wyjął płytę i pomaszerował do odtwarzacza.
Nie uwierzycie nad czym zaczęłam myśleć. Ja też bym w życiu nie uwierzyła.
Patrzyłam na Harry'ego, który stał teraz tyłem do mnie i próbował włączyć film. Jego nogi zaczęły mi się wydawać strasznie zgrabne. Boże, masakrycznie zgrabne. U żadnej modelki nie widziałam takich seksownych nóg a śmiało mogłam powiedzieć że widziałam przynajmniej połowę modelek na świecie. Może dlatego że one są chude jak patyki, ale jednak. Tym bardziej nigdy nie widziałam żeby chłopak miał takie zgrabne nogi, przysięgam.
Chłopak włączył film i wskoczył na kanapę pod koc. Zaczął się niesfornie wiercić, dopóki nie znalazł sobie wygodnego miejsca.
Zaczęliśmy oglądać film. Ogólnie to dopiero po fakcie uświadomiłam sobie że film jest o dwóch zakochanych osobach, które poznały się kiedyś na wakacjach w Chicago. Mieszkają po dwóch stronach świata, bo facet mieszkał na Florydzie, a kobieta mieszkała we Włoszech. Dopiero po wyjeździe z Chicago uświadomili sobie że to jest  życiowa miłość bla bla bla. Czego ja mogłam się spodziewać po Stylesie? Na pewno nie tego, że włączy mi jakiś film akcji.
- Alex... - szepnął w pewnym momencie. Zerknęłam na Niego. W ogóle nie byłam zainteresowana filmem. - Chodź tu.. - zrobił koło siebie miejsce i zaprosił mnie gestem ręki, abym się do Niego przysunęła.

___________________________________
NA WSTĘPIĘ CHCIAŁABYM WAS BARDZO PRZEPROSIĆ!
Rozdział miałam napisany już bardzo dawno, ale zupełnie zapomniałam o blogu etc...
Mam nadzieje że nie jesteście na mnie za bardzo źli... ;) Wiecie, że was kocham.
STANDARDOWO: ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM, PODPOWIADAJCIE MI CO MOŻE SIĘ WYDARZYĆ DALEJ I ZA KIM JESTEŚCIE:
ZAYNEM CZY HARRYM? :)
Loveee 




środa, 9 października 2013

Rozdział XXI

Harry napisał dla mnie piosenkę. DLA MNIE. Przyznał to w sposób trochę tajemniczy. Dlaczego? Może chcę aby nie było na mnie więcej hejtów? Ale... nie, to nie muszę być ja. Może mówił o innej dziewczynie. Może tak jest, ale dlaczego ubzdurałam sobie że to może dla mnie? Może chciałabym aby tak było? Może ja się na prawdę w Nim zakochałam? Nie, przecież to jest w chuj nie możliwe. Ja i Harry? Ha ha ha, dobre sobie. Za nic nie widziałabym nas razem. Serio.
- ALEX! - usłyszałam wkurzony głos mojej przyjaciółki, który dobiegał z głośników z laptopa.
Otrząsnęłam się z zamyślenia, które wywołała owa piosenka.
- Tak? - wytarłam lekko wilgotne policzki wierzchem rękawa od mojej bluzy i przeniosłam na nią jeszcze wilgotny od łez wzruszenia wzrok.
- Powiedziałam że powinnaś coś z tym zrobić do jasnej Anielki. - powtórzyła. Zachęciłam ją odpowiednim gestem ręki by ciągnęła swoją wypowiedź. - Harry, jak czarne na białym pokazał, że mu na Tobie zależy i zrobił jeden krok na przód. Teraz czas na Ciebie. - powiedziała ostatnie słowa z większym naciskiem.
- A co jeśli Ci powiem ze tego nie chcę? - zapytałam ją na zaś.
Prychnęła i spojrzała na mnie z politowaniem.
- Serio? - zapytała z sarkazmem. - Chcesz mi wmówić że teraz o Nim nie myślisz? Nie myślisz o tym całym pocałunku, o tych wszystkich sytuacjach, o tej piosence? - Nie odpowiedziałam. - No właśnie! - skwitowała.
- Powiedzmy że jednak myślę. - założyłam, a Ona podniosła wymownie jedną brew ku górze. - Ale zostaje jeszcze kwestia Zayn'a.
- I tu się zaczyna problem... - opuściła wzrok. - Musisz po prostu wybrać pomiędzy Nim a Harry'm.
- To wcale nie jest takie proste... - westchnelam. 
- Domyslam sie, ale nie mozesz robic obydwum nadzieji. To byloby nie w porzadku. - powiedziala Sasha. 
- Wiem... - mialam niezly mentlik w glowie. 
- Dobra Alex, ja musze konczyc, bo tutaj jest zupelnie inna godzina niz u Was, sama rozumiesz... - spojrzala na mnie troche smutna ze music konczyc. - Postaraj sie cos wymyslec. Zdzwonimy sie jeszcze w tym tygodniu. 
- OK, milo bylo z toba porozmawiac. - uśmiechnęłam sie do niej, a po chwili dziewczyna zniknęła. Wyłączyłam Skype'a a następnie laptopa.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć. Znowu zadałam sobie masę pytań.
Harry napisał dla mnie piosenkę. DLA MNIE, nie żadnej innej dziewczynie na tym pieprzonym świecie tylko DLA MNIE. A może nie? Może jednak to nie była piosenka dla mnie? Może mowa była tu o innej dziewczynie? W końcu nie powiedział jej imienia, więc mógł to być ktoś inny. A może ja na prawdę chcę żeby tak było? Może jednak coś do Niego czuję? 
Milion pytań w momencie zalało moją głowę. Najgorsze jest w tym że w ogóle nie wiedziałam co jest pewne i oczywiste.
Wyobrażając sobie mnie i Hazzę jako parę, wybuchłam jednak głośnym śmiechem. To nie możliwe żebym go kochała, przecież... ja...On... to dwa różne światy, dwie oddzielne kule, które są tylko częścią jednej atmosfery i tylko to je łączy. A może... Może to, co mówiła Sasha to jednak prawda? Może nie widzę tego wszystkiego? W końcu te wszystkie sytuacje... nie były mi obojętne. Owszem, strasznie się na Niego wkurzałam, ale nic więcej. Kiedyś byłam inna, a teraz dostrzegam że się zmieniam. 
Przypuszczając że czuję coś do Harry'ego pozostawała też równie istotna kwestia Zayna. Od początku miałam z Nim idealny kontakt, świetnie się dogadywaliśmy. Od razu poczułam że będziemy dobrymi znajomymi, ale czy coś więcej? Czy mogłabym dojść do wniosku że go.. że go kocham? To słowo ledwo przeszło mi przez myśl, jakby przechodziło przez jakąś bardzo szczelną barierę.
Jednak, skoro mogłam pomyśleć o tym że mogę coś czuć do Stylesa, to do Zayna mogłam się bardziej przyznać. Z nim było coś zupełnie innego. Może kocham ich obydwu, tylko trudno mi się do tego przyznać? 
Zayn a Harry to dwa zupełnie osobniki, inne charaktery. Mają do mnie inny stosunek, inaczej pokazują swoje uczucia, ale mogę śmiało stwierdzić że obydwaj mnie kochają, że... jestem dla Nich bardzo ważna. To mnie przytłacza. Nie wiem co zrobić w związku z tym. Gdybym jednak wybrała Zayna, Harry miałby złamane serce. Niby nie mam nic do ranienia ludzi, ale jeśli chodzi o Niego czułabym się z tym potwornie. Czy to kolejny dowód na to, że jednak coś pomiędzy nami jest? 
Nagle do głowy wpadł mi jedyny racjonalny pomysł.
Muszę porozmawiać z Harrym. Dlaczego z Nim? Nie wiem i chyba nie chcę tego wiedzieć. Co chciałam mu powiedzieć? Tego też nie wiem. 
Sięgnęłam po swój telefon i szybko napisałam mu wiadomość. Nie liczyłam na to, że ją szybko odczyta, a tym bardziej na to, że odpisze. W końcu nie dawno zaczeli performing.


Jeszcze chwilę patrzyłam na wyświetlacz telefonu, gdy po chwili cisnęłam nim na łóżko i sama się na nie rzuciłam.
Nie wiem jak ja to zrobię, co powiem, ale wiem, że musi tu przyjechać. 
Rozmyślając o tym wszystkich i patrząc się na sufit, który w  świetle nocy teraz był kompletnie czarny, zasnęłam.


_____________________________________________
CZEŚĆ WAM! Wielki powrót ale krótki rozdział haha, no cóż, nie można mieć wszystkiego ;)
TEAM HARRY, CZY TEAM ZAYN? 
Co sądzicie o tym wszystkim? Czy Alex faktycznie może coś czuć do Zayna i Harry'ego? 
Czy dobrze zrobiła prosząc go o spotkanie? 
CZY HARRY NA PRAWDĘ NAPISAŁ TĄ PIOSENKĘ DLA NIEJ? 



niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział XX


- Do cholery jasnej uspokójcie się! - podeszłam do nadal próbujących się szarpać chłopaków, którzy pomimo tego byli pod stalowymi ramionami Louis'a i Liam'a.
Nadal patrzyli sobie morderczo w oczy.
- Co wy wyrabiacie?! - zaczęłam się na Nich drzeć. - Kiedyś byłoby to do nie pomyślenia! - właśnie zaczynałam swoją jakże monotonną i mądrą wypowiedź. Zawsze tak miałam po alkoholu. - Byliście przecież dobrymi przyjaciółmi... - przypomniałam im, schodząc trochę z tonu, bo zaczęli się na mnie głupkowato wpatrywać. - Tłuc się o byle jaką dziewczynę?!
- Nie jesteś byle jaka Alex... - zaprzeczył hardo Zayn, na co Styles zaczął potwierdzająco kiwać głową.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale machnęłam tylko ręką i odeszłam. Nie chciało mi się tutaj z Nimi siedzieć ani chwili dużej. Miałam już po dziurki w dupie ich tych całych kłótni. Na prawdę.
Wychodząc z ich posesji, głośno zatrzasnęłam bramę.
Chłodny wiatr dawał się mnie we znaki.
Gdyby nie ta sytuacja, mogłabym powiedzieć że jest bardzo nastrojowo. Właśnie w takie wieczory przesiadywałam z Sashą na dachu mojego domu. Siedziałyśmy w kocach, z kubkami gorącej czekolady i rozmawiałyśmy o naszej przyszłości oświetlane jedynie blaskiem srebrzystego księżyca. Na samą wzmiankę o mojej przyjaciółce, zebrało mi się na płacz. Teraz już nic nie miało być jak dawniej.
- Alex! Alex! Zaczekaj! - usłyszałam za sobą męski głos. Wytarłam pojedynczą łzę, która spływała po moim policzku i się odwróciłam.
Ujrzałam biegnącego w moją stronę Liam'a.
- Chciałem zaoferować, że Cię podrzucę... - przystanął metr ode mnie, jakby w obawie o kolejny wybuch mojej złości. Zamiast tego posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dzięki, że o mnie pamiętałeś...
Chłopak był w lekkim szoku ale odwzajemnił uśmiech.
- Nie ma sprawy. Jak coś, to wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć w tej kwestii. - zaoferował się.
Poszliśmy do jego samochodu.
Będąc obok posesji chłopaków nic nie usłyszałam. Liam widząc moje zdziwienie zaczął tłumaczyć.
- Kiedy poszłaś, chłopaki spuścili z tonu. Mogliśmy już ich spokojnie puścić, bez obawy że znowu zaczną skakać sobie do gardeł. - chłopak pokierował mnie do właściwego samochodu i otworzył przede mną drzwi. Czekałam aż sam do Niego wejdzie, aby kontynuował swoją wypowiedź.
Zaraz po chwili usiadł na miejscu kierowcy i zatrzasnął za sobą drzwi. - Taylor, Justin i Selena pierwsi powiedzieli, że nie będą robić nam kłopotu i szybko się zwinęli. Reszta gości w wolniejszym tempie dała nam do zrozumienia, że nie będą sobie robić z Naszego domu hotelu i pozamawiali taksówki, albo, jak w wypadku Ed'a, Victorii i Cody'iego zaczęli się zjeżdżać ich ochroniarze. - brązowooki przekręcił kluczyki w stacyjce i dał na wsteczny. - Zostali jedynie Ci, którzy nie byli w stanie zamówić sobie samochodu. - zakończył swoją najdłuższą jak dotąd w moją stronę wypowiedź, wyjeżdżając z kamiennego podjazdu na ulicę.
- A Ty, dlaczego nie pijesz? - zapytałam się go, przypominając że miałam o to zapytać.
- To ze względu na moją jedną niesprawną nerkę. Nie mogę pić, bo bym się wykończył. - wyjaśnił ze smutnym uśmiechem, odrywając na chwilę wzrok od kierownicy.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
To dla mnie nowość. Wprawdzie wiedziałam podstawowe rzeczy o Liam'ie ale bez zbędnym zagłębień w jego życie.

Rzuciwszy się na swoje kochane łóżko w pełnym opakowaniu (mówię tu o ubraniu), nabrałam wielkiej ochoty na sen, więc momentalnie zasnęłam.

Możecie wierzyć lub nie, ale z chłopakami nie widziałam się ponad tydzień. Nie ze względu mojego kaprysu (No OK, z tego względu również), tylko ze względu na to, że (tak przynajmniej napisał mi Niall) Paul dowiedziawszy się o imprezie urządzonej przez chłopaków, wpadł w taką furię co nie miara i rozkazał im, aby od następnego dnia zaczęli ostro ćwiczyć na próbach. W końcu nadchodził ich wielki koncert na Nowo Jorskiej scenie Madison Square Garden, największej scenie świata.
Nawet gdyby nie ta informacja nie ciągnęłoby mnie do tego aby się z Nimi spotkać. Zayn po tej akcji zadzwonił do mnie chyba z cztery razy, z czego trzech nie odebrałam. Podobno strasznie tego wszystkiego żałuje i tak dalej. Za to Harry ani razu się nie odezwał. Może to i dobrze. Nie chciałam aby znowu coś mu odbiło z tą zazdrością.
Wybrawszy się na popołudniowy jogging z włączoną na full'a muzyką, gdzie słuchałam akurat piosenki Rihanny, wpadłam na jakiegoś kolesia z kapturem na głowie. Właściwie to On wpadł na mnie, ale mniejsza z tym.
- Mógłby Pan uważać... - warknęłam na Niego z niezadowoleniem, bo chcąc nie chcąc musiałam przestać biec.
Gość odwrócił się w moją stronę, a pod kapturem ujrzałam nie kogo innego, jak jaśnie Pana Harry'ego.
- Alex? - ściągnął swoje czarne okulary z nosa, niedowierzając.
- Nie, Królowa Jadwiga. - burknęłam z sarkazmem.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał, nerwowo rozglądając się w koło.
- Biegam, nie widać?
- Właściwie... to nie. - odparł z zadziornym uśmieszkiem.
Przewróciłam znudzona oczami.
- A co Ty tutaj robisz? - zagadnęłam go.
- Byłem akurat załatwić kilka ważnych spraw. - uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
- Aaaaha... To ja nie wnikam. Siema. - wyminęłam go i już chciałam odbiec, kiedy mnie złapał za łokieć.
- Może dasz się gdzieś zaprosić, hm? - podniósł jedną brew do góry, czekając na odpowiedź. - Proszę... - zaczął błagać.
Burza myśli jaka zawirowała w mojej głowie, podsuwała pewne pytania. Czy chcę z Nim gdzieś iść? Czy aby znowu nie wybuchnie wielka afera, że przystawiam się do jednego z członków sławnego zespołu?
Postanowiłam, że jednak dam mu ten raz za wygraną.
- Niech Ci będzie. - rzuciłam w jego kierunku, a ten wyszczerzył się. - Ale jeden jedyny raz, więc nie spierdol tego - zagroziłam mu, a ten zachichotał.
- W takim razie, za godzinę będę pod Twoim domem - puścił w moim kierunku oczko i założył swoje czarne okulary na nos.
Wznowiłam bieg zastanawiając się, czy dobrze robię. W najgorszym wypadku znowu rozpoczną się na mnie hejty ze strony zapalonych fanek 1D. Szczerze? Wisi mi to.

O dziwo? Popołudnie z Harry'm, cały ten pomysł, mój wyskok wydawał mi się na początku wielką klapą, ale kiedy już siedzieliśmy z dobrą godzinę w barze było całkiem okej.
Rozmawialiśmy na wszelkie tematy. Chłopak cały czas przepraszał za tamtą sytuacje i błagał o wybaczenie. Posunął się nawet do klęczenia na kolanach przed całym tłumem, który był w lokalu.
Zrobił niezłą szopkę, ale mu wybaczyłam. W końcu to był pierwszy raz. No i mam nadzieję, że ostatni. Styles chciał dowiedzieć się o mnie jak najwięcej. Jako iż o 18.00 miał samolot do Nowego Jorku, musieliśmy się nieco z tym śpieszyć. Kiedy już zbliżała się godzina jego wylotu zaczęliśmy się zbierać. Zaproponowałam że mogę go "odwieźć", na co bardzo się ucieszył.
- To miłe, serio. - skwitował, kiedy siedzieliśmy już wewnątrz jego czarnego Range Rover'a, którego prowadził jeden z jego ochroniarzy.
Z tego co mi było wiadomo, reszta zespołu była już w Nowym Jorku od wczoraj rano. Tylko Harry postanowił, że zostanie trochę dłużej aby załatwić te "ważne sprawy". Nie zagłębiałam się w to, bo mnie to zbytnio nie interesowało.
Machając w kierunku chłopaka który właśnie kierował się tyłem do swojego samolotu, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w swoją stronę, ale ktoś lekko szarpnął mnie do tyłu.
- Jesteś moja... - szepnął, mając twarz centymetr od mojej i mnie mocno pocałował w usta, po czym szybko odbiegł.
 - KURWA STYLES! - wydarłam się w jego kierunku. - Chuj jebany... - mruknęłam, kiedy wszyscy żegnający się z członkami swoich rodzin zaczęli się na mnie gapić.
 Kiedy Harry zniknął w środku samolotu, udałam się w stronę wyjścia z lotniska. Od razu przedzwoniłam do Stefana, aby po mnie przyjechał.

Siedząc już w samochodzie byłam na TT. Dawno mnie tam nie było, więc pomyślałam, że trzeba zobaczyć co się tam dzieje.
Liczba followersów znowu wzrosła, znowu dostawałam obraźliwe komentarze popierdolonych faneczek 1D, ale jeden mnie szczególnie rozbawił:

Nie ma co, uwielbiam takie tweety. Napisałam tylko:

Zaraz potem przybyło mi kilkadziesiąt RT i FAV. Wyłączyłam TT.

- No to opowiadaj co się wydarzyło w ciągu tego tygodnia.
Właśnie zaczynałam rozmawiać z Sashą na Skype'ie. W końcu, już się nad nią trochę stęskniłam.
- Nic ciekawego... - mruknęłam.
- Alex... - dziewczyna naburmuszyła się. - Tobie zawsze przytrafia się coś, co jest bynajmniej ciekawe, więc proszę Cię, opowiedz mi. - nie dawała za wygraną.
- OK... - po zgodzie opowiedziałam jej o tym, że Zayn zabrał mnie na rejs statkiem, potem o jego bójce z Harry'm, o miłym geście Liam'a, tzw. "szlabanie chłopaków" i dzisiejszym pocałunkiem Harry'ego.
- I nic w tej sprawie nie zrobiłaś? - zapytała podejrzanie, kiedy skończyłam jej mówić w skrócie co mi się takiego przytrafiło.
- No a co miałam zrobić? - zapytałam się jej, wiedząc do czego nawiązuje pytanie.
- No... jak na Ciebie... to spodziewałabym się raczej czegoś w stylu kurwienia na Niego, gonienia go, a potem solidnego przywalenia. - wymieniała.
- Kurwiłam na Niego... - odparłam bez namysłu.
- Oooooooooooo - dziewczyna wydusiła z siebie słodki głosik.
- Co? - warknęłam.
- Alex się zakochała, Alex się zakochała, Alex się zakochała. - zaczęła śpiewać. - I to nie w jednym kolesiu tylko w dwóch.
- Zaczynasz mi działać na nerwy... - powiedziałam zgodnie z prawdą, a ta się uciszyła.
To wcale nie ma być tak! Nie mogłam się w Nich zakochać... Przecież, przecież ja ich nawet nie lubię! OH COME ON Alex, kogo ty się oszukujesz? Zamknij się.
- Na moje oko, to tak wygląda - powiedziała z przekonaniem.
Spojrzałam się na nią.
Może to wszystko prawda? Może serio się zabujałam? NIE W JEDNYM TYLKO W DWÓCH CHŁOPAKACH? O, kurwa. Wpadłam w niezłe gówno.
Przełknęłam głośno ślinę, która ugrzęzła mi w okolicy gardła.
- Boję się... - wydusiłam z siebie, przepełniona strachem.
- Czego? Miłości? - zdziwiła się. - Miłość to pięęęęęęęęęęęęęęękny stan. - zaćwierkała rozmarzona. - Louis pytał się o mnie? - zapytała nagle.
- Nie...
Momentalnie zrzędła jej mina, ale zaraz potem zmusiła się do uśmiechu.
Czy moja przyjaciółka właśnie nie dała mi samoistnego znaku że zakochała się w Lou?!
- Sasha, moje podejrzenia mówią mi że chyba się zakochałaś w Louis'ie. - puściłam jej oczko.
Dziewczyna lekko się speszyła.
- Nie, coś ty...
- Przecież dobrze wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. - przekonywałam ją, a gdy tylko na mnie spojrzała, wyszczerzyłam się zachęcająco.
- Na początku, na tym bankiecie też ich nie lubiłam tak jak ty, potem gdy spotkaliśmy ich w Milk Shake City uświadomiłam sobie, że możemy być dla Nich miłe, ale już na tym ognisku, a potem ten wielki hug na lotnisku... No, chyba się zakochałam. Kurwa. - zakończyła swoją przemowę z uśmiechem goryczy.
- Ej, a czy to nie ty mówiłaś kilka sekund temu że "miłość to pięęęęęęęęęęęęęęęęękny stan"? - zaczęłam ją naśladować, a Sasha zaczęła się śmiać.
- Serio tak powiedziałam? - nie mogła uwierzyć.
- Jesteś bipolarna* - stwierdziłam.
- Bipo co? - zapytała oszołomiona moim zróżnicowanym i pełnym nowych słów językiem.
- Sprawdź sobie w Google. - rzuciłam.
Dalej rozmawiałyśmy o tym że wcale jej się tam nie podoba, że tęskni, potem zebrało nam się na wspomnienia, zaczęłyśmy wyciągać albumy ze zdjęciami z dzieciństwa, gdy nagle Sasha powiedziała.
- Włącz szybko na 4funtv - patrzyła się oszołomiona gdzieś w bok.
Odszukałam pilot od telewizora i szybko go włączyłam. Wybrałam na właściwy kanał i wpatrywałam się w ekran.
- Ta piosenka jest dla mnie bardzo ważna. - zaczął swoją przemowę Harry, stojąc na wielkiej scenie. - Napisałem ją, myśląc o pewnej dziewczynie, która zawirowała całym moim światem. - uśmiechnął się sam do siebie. - Nosi nazwę "Don't let me go**"... Pozwólcie, że ją teraz zaśpiewam dla Was wszystkich, ale szczególnie właśnie dla Niej.
Sasha spojrzała to raz na mnie, to raz na swój tv.
- Chyba mowa o Tobie... - wymamrotała.
Potem dali zbliżenie na minę Zayn'a, która wyrażała zaskoczenie, ale i też wkurzenie.
Kiedy Louis zaczął grać na fortepianie, Styles zaczął śpiewać. (Puść teraz sobie tą piosenkę, a gdy się skończy wznów czytanie)
Potem znów uśmiech wzruszonego Harry'ego.
- Przepraszam - powiedział wycierając swoje łzy, z lekkim wstydem. - Po prostu... Ta dziewczyna jest dla mnie bardzo ważna i chciałbym żeby teraz była tu, obok mnie.
Wyłączyłam tv. Nie uwierzycie ale też miałam łzy w oczach. Dlaczego?
C.D.N
_________________________________________________________
Cześć, cześć! Ten rozdział jak widzicie pojawił się z mniejszym opóźnieniem niż tamten. :) Mam nadzieję że to Was zadowala. Mam lekki zawrót głowy powiązany z tym, ze mamy wakacje, a ja przyjechałam żeby odpocząć, wychill out'ować i takie tam. No, ale nie mogę Was też zawieść :)
Standardowo 25 komentarzy - ciąg dalszy :)
*bipolarny - czyli z dwoma twarzami
** Don't let me go - Nie pozwól mi odejść.
Pewnie zauważyliście kolor różowy w myślach Alex. Uznałam ze tak będzie lepiej, kiedy będę podkreślać jej nieliczne myśli drugiej, milszej podświadomości. :)
Czy Wy też sądzicie że Alex się zakochała?
Co sądzicie o tym pocałunku z Harry'm?
O TEJ PIOSENCE?!
Czy Harry i Zayn w końcu sobie odpuszczą te ciągłe kłótnie i bójki o Alex?
ZADAWAJCIE PYTANIA BOHATEROM!!
Za najdłuższy komentarz zadedykuję komuś kolejny rozdział :) Taki mały bonusik.
Mój ask - http://ask.fm/insaniam PYTAJCIE O CO CHCECIE
Mój TT - https://twitter.com/be_my_zayn OBSERWUJCIE :)








niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział XIX

Po rejsie statkiem Zayn postanowił że tak szybko nie odpuści i nie odwiezie mnie od razu do domu. 
Nie była to zbyt miła dla mnie informacja, zważywszy na mój kiepski stan dzisiejszego dnia. Marzyłam tylko o tym, żeby iść do swojego kochanego łóżka, które było mi najdroższe, a potem zasnąć. Zasnąć i mieć wszystko głeboko w poważaniu. Mogłabym nawet być tą Śnieżką, której tak niecierpiałam za czasów kiedy to jeszcze byłam takim małym wypierdkiem. Mama kiedyś mi ją czytała... Wtedy była normalna. Wtedy wszystko było normalne i takie jakie powinno być. 
Zapytacie teraz pewnie, dlaczego to nie lubiłam tak dobrze znanej i lubianej opowieści o Królewnie Śnieżce? 
Otóż wszystko byłoby jak najbardziej OK, gdyby nie jeden mały szkopuł, na którym kończyła się owa książka. Śnieżka spała ileś tam czasu, krasnoludki płakały, już nie miały żadnej nadzei, kiedy ni z dupy, ni z pietruchy zjawił się jaśnie wielmożny Książe i swym zasranym pocałunkiem ją zbudził. Wszyscy żyli zdrowo i szczęsliwie, bla bla bla... Bajka zjebana i tyle. Dlatego kiedy leżałam w łóżku i mama dochodziła właśnie do tego fragmentu, kazałam jej zaprzestać czytania dalej. Może dziwne z mojej strony, ale jednak takie zakończenie nie wydawało mi się szczególnie zajebiste. 

- Odpowiesz mi na pytanie? - w głebokim zamyśleniu o tak bezsensownej rzeczy, usłyszałam głos lekko zmartwionego Zayn'a. Odrywając swój wzrok od okna, które było z mojej strony, spojrzałam pytająco na mulata.
- Pytałem, czy nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli pojedziemy teraz do Naszego penhaus'a. - odwrócił głowę i zajął się kierowaniem samochodu. - A pytałem dlatego, bo wiem że nie za bardzo przepadasz za Harry'm.
- Jest spoko - odparłam szybciej, niż nad tym pomyślałam i spojrzałam na reakcje Zayn'a, z którego nic nie mogłam wyczytać. - Znaczy ... nic do Niego nie mam. Wcześniej miałam tylko uprzedzenia, a teraz, kiedy go trochę lepiej poznałam, wydaje się mniejszym chujem, jakiego widziałam na początku - zaczęłam się tłumaczyć.
Chłopak milczał z zaciśniętą szczęką.
- Tylko winny się tłumaczy. Wiedziałaś o tym? - zapytał nagle.
Spojrzałam na Niego spode łba.
- Oj Malik, Malik. Jak ty coś pierdolniesz to normalnie gruz z sufitu spada...

Wszedłszy jako pierwsza do środka domu i stojąc w przedpokoju, rozglądając się wkoło, czekałam aż jaśnie Pan Malik zjawi się tutaj ze mną. Możecie wierzyć lub nie, ale to nie była zbyt miła dla mnie sytuacja i w duchu przysięgałam, że jak tylko Zayn się tutaj zjawi, rozszarpię go jak najszybciej.
Od strony schodów prowadzących na górę usłyszałam szybki stupot.
- Zayn kupiłeś coś do żarcia? - usłyszałam rozleniwiony głos Niall'a, a zaraz potem jego całą sylwetkę.
Chłopak spojrzał na mnie doznając szoku.
- Alex? - podrapał się zakłopotany po głowie. - Sorry, myślałem że to Zayn.
- I co? - odezwał się za Nim kolejny głos i na dół zszedł Louis. - ALEX ! - wydarł się w niebogłosy kiedy mnie zobaczył i szybko podreptał w moim kierunku.
- Harry, Liam ruszcie swoje grube dupska i zejdźcie na dół! - Lou zaczął krzyczeć jak małe rozwścieczone, dziecko, po czym głośno tupnął nogą w ciemne panele, jakie rozpościerały się w całej salono - kuchnio - przedpokojo - jadalni. Wyglądało to trochę gejowsko, ale Tomlinson wcale się tym nie przejmował.
Zaraz potem na dole zjawiła się pozostała dwójka chłopaków z Harry'm na czele, który gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się od ucha do ucha i pocałował w policzek. Wszyscy popatrzyliśmy na Niego w wielkim szoku, a w tym najbardziej ja a chwile potem rozległo się głośne gwizdanie od strony Lou.
CO ON SOBIE DO CHOLERY MYŚLAŁ?! ŻE BĘDZIE MNIE TAK BEZKARNIE CAŁOWAĆ W POLICZEK? TO ŻE GO NAWET POLUBIŁAM NIE ZNACZY ŻE MOŻE OT TAK PRZEKRACZAĆ GRANICĘ MOJEJ PRYWATNOŚCI! Już wyobraziłam sobie jak by mu tu przywalić, kiedy się oprzytomniałam.


- Styles, co ty do kurwy jędzy wyprawiasz? - warknęłam na Niego, a stojący przy mnie Niall aż podskoczył.
- Przepraszam, zagalopowałem się... - wydukał, przenosząc swój wzrok marnotrawnego na podłogę.
- Siema, siema ! - usłyszałam za mną głośne wejście smoka i głos Zayn'a, więc się odwróciłam. Malik obładowany był po uszy w jakichś reklamówkach. Wszyscy gapiliśmy się na Niego jak ciela na malowane wrota.
Chłopak zamknąwzy drzwi nogą, postawił przed sobą wszystkie reklamówki i podrapał się po głowie.
- Co macie takie miny jakby ktoś umarł? - zapytał, podchodząc do nas bliżej i patrząc po kolei na twarze swoich przyjaciół, zatrzymując się nieco dłużej na mnie.
- Nie ważne... - odparł lekko zmieszany Liam, zerkając ukradkowo na mnie i Styles'a.
- Hmm... OK, OK. Nie wnikam - Malik podniósł ręce w geście zaniechania dalszych presłuchań i wrócił do toreb. - Byłem szybko w sklepie, żeby uzupełnić naszą lodówkę... Tak jak to co po niektórzy chcieli... - tu spojrzał na Niall'a. Blodnyn podreptał wesoło w strone rozpakowującego przyjaciela.
- To ja już pójdę... - odezwał się Harry i poszedł wolnym, zrezygonowanym krokiem w stronę drzwi.
Nie obchodziło mnie w tej chwili jak sie czuł, bo trochę przesadził. A wiedziałam że nie mogę powiedzieć tego Zayn'owi, bo pomimo tego że nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy, zachowywał się jakbyśmy byli parą. Jego sceny jakiejkolwiek zazdrości przyprawiały mnie już o mdłości. Chociaż... z drugiej strony to było bardzo słodkie... ALEX! Co ty w ogóle gadasz? Pojebało Cię? - odezwał się głos mojego drugiego rozsądku. Sama już nie wiedziałam co myślę... 
-  Halo ! - zobaczyłam przed moją twarzą machającą, męską rękę - Ziemia do Alex ! - krzyczał Zayn, trzymając w ręku puszkę piwa. Zatrzymałą jego wkurwiającą rękę i opuściłam zamaszyście w dół.
-  Słyszałam już to "Halo"... - zgromiłam go wzrokiem.
- Coraz częściej traci się z Tobą kontakt. - powiedział zmartwiony chłopak, przyglądając się mnie dosyć intensywnie.
- Czy to było to, co chciałeś mi powiedzieć? - nie zwróciłam najmniejszej uwagi na jego słowa.
- Nie - uśmiechnął się łobuzersko, nie zwarzając na mój chujowy humor - Pytałem czy  nie będziesz mieć nic przeciwko jak za godzinę zbierze się tutaj kilka naszych znajomych? Mamy zamiar zrobić grupowe ognisko  u nas w ogrodzie. - wyjaśnił, gestykulując niektóre aspekty.
- Nie... - mruknęłam, nie za bardzo zadowolona z tego pomysły. Ale co ja tam mogłam mieć do gadania? W końcu to nie ja tu mieszkam...
- Właśnie masz dużo do gadania... - odparł Zayn, patrząc ze zrozumieniem w moje oczy. Czy On potrafił czytać mi w myślach? Trochę mnie to zszokowało...
- Czytasz mi w myślach? - zapytałam się na głos, a ten tylko parsknął śmiechem.
- Nie... ale łatwo było odczytać co myślisz z twojego wyrazu twarzy - wyjaśnił.
Spojrzałam się na Niego bardzo podejrzanie. Coś mi się nie chciało wierzyć, ale to było jedyne sensowne wytłumaczenie. Już chyba świrowałam... Sceny rodem ze "Zmierzchu"... 

- A gdzie do cholery jest Styles? - Louis zaczął gorączkowo sprawdzać godzinę na swoim zegarku, chodząc w tą i we w tą po przedpokoju.
Jak głupia siedziałam na kanapie w salonie, sącząc leniwie swojego drinka, którego przyrządził mi Zayn. Louis denerwował się na Harry'ego już dobrą godzinę, ale nie wpadł chyba na to, aby do Niego zadzwonić. Postanowiłam podsunąć mu ten pomysł.
- Boże drogi! Alex, dzięki że przypomniałaś mi o moim telefonie, bo przez tego dupka tak się zdenerwowałem że zapomniałem o całym Bożym świecie... - słowo "dupek" powiedział z takim bólem, że zbierało mi się na wymioty.
Chłopak zaczął latać w obie strony w poszukiwaniu swojego telefonu.
Spojrzałam na kanapę. Telefon leżał tuż obok mnie.
- Ej, trzymaj - rzuciłam mu go, a chłopak niezgrabnie go złapał.
- Dzięki - uśmiechnął się do mnie, po czym wybrał numer kumpla i zniknął w jakimś pomieszczeniu.
A ja zaczęłam się zastanawiać o co tu kurwa chodzi.
Louis zachowuje się jak co najmniej chłopak Harry'ego. Taki trochę gejasek, ale nie mnie oceniać. Troszczy się o Niego, złości w jednoznacznych sytuacjach i takie tam. Trochę dziwne, ale może oni mają jakiś potajemny romans? Może są gejami? Ale wtedy Styles nie leciałby tak na mnie co nie? To wszystko jest jakieś zdrowo pojebane, ale mam zamiar coś w tej sprawie się dowiedzieć. Ciekawość - pierwszy stopień do piekła.
Wzięłam kolejny łyk mojego ulubionego napoju, po chwili usłyszawszy dźwięk dzwonka do drzwi, a ze schodów zbiegł na wpół nagi Niall, zakładając w biegu czarną koszulkę.
Obrzuciłam go zniesmaczonym spojrzeniem, ale ten nic sobie z tego nie zrobił. Otworzył szybko drzwi.
Do pomieszczenia wparowała reszta chłopaków.
- Justin! Selena! - usłyszałam głos rozentuzjazmowanego Niall'a. - Wchodźcie... - zaprosił przybyszów gestem ręki, a Ci posłusznie weszli do środka.
1D zaczęło się z Nimi witać i takie tam, a ja siedziałam cały czas na swoim miejscu jak głupia.
Co jak co, ale nie przebadam za tym pedałem. Moje zdanie i tyle, więc nie miałam zamiaru się z Nimi witać. Selena też nie wydawała mi się jakaś zajebiście fajna. Zwykli ludzie. Dupy nie urywają, staniki nie latają.
- Siema - nagle jego głos rozbrzmiał nieco głośniej, a ja zerknęłam czy mówi do mnie.
Na moje nieszczęście tak. Kurwa. Jeszcze ten cholerny uśmiech...
Chłopak czekał aż coś mu odpowiem.
- Elo - mruknęłam nie zważając na Niego większej uwagi i zajęłam się dokańczaniem napoju w szklance.
Liam klasnął głośno w dłonie, przerywając bezsensowną ciszę.
- Może chodźmy już na ogród... - zaproponował, po czym wszyscy poszli w stronę właściwych drzwi.
- Hej... - nagle przede mną wyrósł jak z ziemi Malik. - Co jest?
- Nie nic... - powiedziałam z sarkazmem i upiłam końcówkę drinka. - Oprócz tego że cholernie się nudzę, jest mi niedobrze, chcę mi się spać, tęsknie za Sashą, a do tego jestem na imprezie z kimś kogo w ogóle nie trawię... Jest spoko - podniosłam kciuk w górę i uśmiechnęłam się do Niego kwaśno.
- Bez przesady... - zaoponował. - Justin jest spoko, tak samo jak Selena.
Spojrzałam się na Niego z kpiną.
Chłopak pokręcił głową i wstał z klęczków, a następnie wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- No chodź... - ponaglił mnie, kiedy tak wpatrywałam się w Niego.
- Umiem chodzić o własnych siłach. - spojrzałam na Niego spode łba, a ten schował rękę do kieszeni.
- Zawsze coś przekręcisz... - mruknął niezadowolony.
Zostawiwszy pustą szklankę na stoliku obok kanapy dźwignęłam się na rękach i już po chwili byłam w pozycji stojącej.
- Prowadź...

Wyszedłszy za chłopakiem na zewnątrz ogarnął mnie chłód. Mimo że nie byłam ubrana zbyt letnio, zaczęłam telepać.
W ogrodzie byli już chłopaki, ze Styles'em, zakochana para oraz jakaś laska...
Nadal podążając w ich kierunku coraz intensywniej przyglądałam się owej dziewczynie. Skądś ja kojarzyłam.
Gdy już byliśmy wystarczająco blisko rozpoznałam ją.
HA! Kto by pomyślał! Obok tego zjeba siedziała jego była dziewczyna, o której ostatnio było bardzo głośno. W samej osobie Taylor Swift. Ale zaraz, zaraz... czy Oni trzymają się za ręce? Spojrzałam raz jeszcze i nic takiego nie widziałam. Chyba musiało mi się przewidzieć.
Styles patrzył się na mnie oczekując chyba jakiejkolwiek oznaki zazdrości, a ja jak na złość posłałam mu ciepły uśmiech. Lubiłam bawić się moim "ofiarami".
Usiadłam na wolnym miejscu obok Zayn'a, który się do mnie uśmiechnął w zadowoleniu.


Śmiechy, śpiewy, tańce, wesołe gaworzenie, a do tego co jakiś czas nowa dostawa gości.
Siedzieliśmy już w grupie ok. 40 osób z Nami włącznie. Wszyscy świetnie się bawili.
Obejmujący mnie Zayn cały czas wymieniał zdania ze swoimi znajomymi, a ja gapiłam się na przeciwko mnie, gdzie siedział lekko schlany Harry. Dotąd nie widziałam zbytnio jego jednoznacznych gestów skierowanych do Taylor.
- Dobra! - nagle chłopak wstał z siedzenia tak szybko, że siedząca obok Niego Taylor aż podskoczyła z zaskoczenia. - Zayn czy mógłbyś w końcu puścić Alex? - warknął.
Malik spojrzał na Niego w wielkim szoku, wstając.
- O co Ci kurwa chodzi? Okres masz? - zaczął z Niego kpić, a kilka osób zaśmiało się z jego słów.
- Chodzi mi o to że nie mogę już patrzeć na to, jak trzymasz Alex w objęciach...
- Zimno jej było szajbusie więc ją objąłem.
Styles zaczął się śmiać, chyba nie za bardzo wierząc w słowa mulata, a po chwili dał chłopaków prawego sierpowego prosto w nos.
Potem wszystko potoczyło się strasznie szybko. Zayn i Harry naparzali się już jakąś chwilę, gdy z domku wybiegł rozgorączkowany Liam i Louis, którzy zaczęli ich rozdzielać.
Chore?

C.D.N
 
 
20 komenatrzy = ciąg dalszy
PRZYPOMINAM ŻE MOŻECIE ZADAWAĆ PYTANIA BOHATEROM! :)
No i teraz... Nawet nie wiecie jak mi przykro z tego powodu, ze tak długo musieliście czekać na ten rozdział. W prawdzie nie jest idealny, ale chyba dla Was lepiej jak jest w ogóle co nie?
Dzięki że tyle wytrwaliście, serio. Jesteście kochani. :)
Co sądzicie o zachowaniu chłopaków?
O tej całej sytuacji?
CO Z TYSON'EM?
Team Harry czy Team Zayn?